Skala spadków na rynku surowców przemysłowych i kruszcach już zyskała miano krachu. Jego echa dotarły także na warszawski parkiet, gdzie sytuacja jest szczególnie niepokojąca. WIG20, który już wcześniej raził bezsilnością na tle zachodnich odpowiedników, tracąc od początku roku prawie 9 proc. Do tego na ostatniej sesji posypała się jego sytuacja techniczna.
Słabe zachowanie rynku nie zgadza się z dotychczasowymi prognozami, które zakładały początek ożywienia gospodarczego od drugiego półrocza. Jednak po tym co obserwujemy ostatnio, trudno wyobrazić sobie nadejście rychłego odbicia. Z inwestycjami jest cały czas krucho, popyt wewnętrzny nadal pozostawia wiele do życzenia, a eksport jest pod presją globalnego kryzysu. Zawodzą nawet największe gospodarki świata. Ostanie dane o sprzedaży detalicznej oraz nastrojach konsumenckich wskazują na lekkie hamowanie wzrostu gospodarki amerykańskiej. Zadyszkę złapał także rynek chiński, o czym świadczą ostatnie dane makro. Ciężko będzie też o solidne wsparcie ze strony Niemiec. Gospodarka naszych zachodnich sąsiadów również ma swoje problemy. Wtorkowa publikacja indeksu ZEW, mierzącego nastroje niemieckich inwestorów pokazała, że w kwietniu wskaźnik spadł do 36,3 pkt. z 48,5 pkt. miesiąc wcześniej.
Tymczasem Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył właśnie prognozę wzrostu gospodarczego dla Polski w 2013 r. do 1,3 proc. Poprzednia projekcja zakładała wzrost około 1,75 proc. Analitycy funduszu są zdania, że przyczyną tegorocznego spowolnienia jest słaba konsumpcja prywatna, niestabilne zapotrzebowanie na nasz eksport u kluczowych partnerów w Europie oraz pogłębiający się spadek inwestycji ze środków unijnych. Zgodnie z ustawą budżetową w tym roku polska gospodarka ma rozwijać się w tempie 2,2 proc. PKB. W ubiegłym tygodniu wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk poinformował PAP, że resort skłania się jednak ku prognozie wzrostu PKB w tym roku na poziomie około 1,5 proc. MFW dokonał też korekty prognoz globalnego wzrostu na 2013 rok z 3,5 proc. do 3,3 proc. Według nowych założeń, gospodarka strefy euro ma się w tym roku skurczyć o 0,3 proc. W 2014 r. ma być lepiej – świat ma się rozwijać w tempie 4 proc., a kraje eurolandu 1,1 proc.
Powyższe wartości to suche dane, które z pozycji biurka ciężko zweryfikować. Aby sprawdzić aktualną sytuację StockWatch.pl zapytał bezpośrednio przedsiębiorców, czy widzą szanse na ożywienie gospodarcze w drugim półroczu tego roku. Na nasze pytanie odpowiedzieli m.in. szefowie spółek, które już wcześniej udowodniły, że potrafią wyczuć i przewidzieć rynek. Niestety w większości wypowiedzi słychać nuty pesymizmu. Menadżerowie mają duży problem ze wskazaniem potencjalnych motorów napędowych naszej gospodarki.
– Uważam, że spowolnienie może być głębsze niż można było się tego spodziewać. Nie wygląda to dobrze, a zalewanie rynku pieniędzmi powoduje tylko wzrost depozytów. Tymczasem w gospodarce nie ma motoru, który by ją pociągnął – do połowy zeszłego roku taką branżą była budowlanka. Firmy mają gotówkę, ale czekają na powrót dobrej koniunktury, by zacząć inwestować. W tej chwili z racji kryzysu najprężniej powinien się rozwijać sektor windykacyjny i faktoring. Natomiast branża cukiernicza, w której działamy zachowuje się stabilnie, choć widać pewną presję na ceny. Na razie trudno precyzyjnie określić, na ile pozytywnie na wyniki wpłynie przecena na surowcach. – ocenia Dariusz Orłowski, prezes spółki Wawel SA.
>> W serwisie regularnie przybywa szczegółowych omówień raportów za IV kwartał oraz raportów rocznych.>> Aktualną listę analiz przygotowanych przez analityków StockWatch.pl znajdziesz tutaj.
Pojawiły się też głosy, że oczekiwane lepsze czasy nadejdą z rocznym poślizgiem. Hossa to obecnie słowo zarezerwowane jedynie dla wybranych branż. W cenie są te sektory, które stawiają na innowacyjność.
– Patrząc na to co dzieje się w kraju, ciężko będzie o przyśpieszenie naszej gospodarki w drugiej połowie roku. Oczywiście dużo będzie zależało od gospodarki niemieckiej, ale obawiam się, że w tym roku wyczekiwane ożywienie nie nastąpi. W mojej ocenie, najwcześniej mogłoby ono nastąpić w drugiej połowie 2014 roku. Niemniej są branże w których nie widać spowolnienia i wręcz przeciwnie widać tam hossę. Do takich sektorów zaliczyłbym e-commerce, logistykę oraz nowoczesne formy płatności czy kredytowania. – mówi Rafał Brzoska, prezes Integer.pl.
Na drugim biegunie rynku jest branża budowlana, w której końca problemów nadal nie widać. W ubiegłym roku to właśnie tutaj było najwięcej bankructw. Od początku 2013 roku budownictwo oraz producenci wyrobów metalowych już nie dominowali w czarnych statystykach. Pojawili się za to przedstawiciele handlu hurtowego. Problemy hurtowników odczuł przemysł spożywczy. Najgłośniejszym przykładem z ostatnich tygodni jest upadłość CEDC, największego dystrybutora napojów i alkoholi.

Według wyliczeń StockWatch.pl z początku marca 2013 r., na 122 spółki, które zamknęły rok na plusie, aż 79 wykazało się spadkiem zysku netto. (fot. stockwatch.pl)
Według Euler Hermes Collections, w pierwszych trzech miesiącach tego roku ogłoszono upadłość 240 przedsiębiorstw, tj. o 6 proc. więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego (227 upadłości). Do interesujących rozstrzygnięć może dojść w kwietniu i maju, bo firmy oficjalnie zamkną rok i będą musiały sobie odpowiedzieć na kilka fundamentalnych pytań: czy kontynuować działalność w obliczu strat, czy jest szansa na ich odrobienie oraz czy uda się przekonać do tego wierzycieli. Jeśli przeciwności okażą się zbyt duże, jedyną opcją pozostanie wnioskowanie o upadłość.
Zdaniem przedstawicieli Euler Hermes, skoro tylko 42 proc. giełdowych spółek odnotowało wzrost przychodów w IV kwartale (2 lata temu było to ponad 80 proc.) i jest to najniższa wartość tego wskaźnika od dołka z III kwartału 2009 r., to firmy będą bankrutować, bo zwyczajnie nie doczekają do ożywienia. Z pewnością chude kwartały czekają budowlankę. Budimex spodziewa się, że wartość tego rynku w Polsce spadnie w 2013 r. około 20 proc.
– Nie oczekiwałem, że ożywienie przyjdzie w drugiej połowie roku. Obecnie dzieją się rzeczy, które można było przewidzieć. Można było się zastanawiać, czy cena miedzi odzwierciedlała jej rzeczywistą wartość. W Polsce urealniono program dużych inwestycji w energetyce. Do tego jest deficyt dużych kontraktów i odczuwalne jest ograniczenie bezpośrednich inwestycji zagranicznych. W sektorze inwestycyjnym duże znaczenie ma napływ środków unijnych, a te w większości zostały wydane. Lepiej pod tym względem powinno być w przyszłym roku. Generalnie jednak rok 2013 r. dla branży budowlanej może okazać się jeszcze trudniejszy niż ubiegły. – mówi Jacek Faltynowicz, prezes Elektrobudowy.
>> Niedawno zrobiliśmy rekonesans w branży budowlanej. Jedynie sześć spółek ma szansę sprawić miłą niespodziankę. >> Sześć twardych spółek w kruchej branży budowlanej.
Z chóru pesymistów wyłamuje się kilku szefów giełdowych spółek. Dobre perspektywy widzi m.in. Jerzy Mazgaj kojarzony z biznesem handlowym. Jest on znaczącym inwestorem w Almie, Krakchemii oraz Vistuli.
– Wydaje się, że najgorsze już za nami. Styczeń i luty były naprawdę ciężkie. W marcu było już lepiej, a kwiecień wygląda obiecująco. Poprawę czujemy zarówno w handlu spożywczym, jak też w segmentach odzieżowym i jubilerskim. – mówi Jerzy Mazgaj, prezes Almy i przewodniczący RN Vistuli.
Firmy imają się róznych sposobów na wyrwanie się z objęć kryzysu. Jedną z opcji jest przebranżowienie. Z takiej opcji chce skorzystać Groclin, który do tej pory tkwił w szybko kurczącej się branży motoryzacyjnej. Teraz chce wstrzelić się w wysoko rentowną niszę.
– Branża motoryzacyjna cały czas przeżywa problemy i nadal obserwujemy dwucyfrowe spadki sprzedaży w ujęciu r/r. Z racji tego, że branża cały czas się kurczy, Groclin nie wiąże z planów swojego rozwoju. Jesteśmy w trakcie przekształceń, które mają doprowadzić do połączenia z firmą Kabel-Technik-Polska. Nasza spółka występuje w roli przejmującego. Dzięki tej akwizycji zyskamy dostęp do niszowego segmentu o wysokiej rentowności. Kabel-Technik-Polska zajmuje się produkcją i projektowanie wiązek kablowych oraz szaf sterowniczych. Dostarcza je do przemysłu samochodowego, telekomunikacyjnego, szynowego oraz energetyki wiatrowej. Obecnie zatrudnia około 1,7 osób. Jego barierą rozwoju był brak aktywów i chcąc zwiększyć produkcję musiałby budować kolejne hale. Teraz będzie mógł skorzystać z naszych mocy produkcyjnych. Szacujemy, że pod koniec roku w naszej grupie będzie pracowało około 3,7 tys. osób. – mówi Jerzy Pięta, rzecznik prasowy Groclinu.
>> W serwisie są już wprowadzone najnowsze dane finansowe spółek z GPW za ostatni kwartał. To dobra okazja do rozpoczęcia poszukiwań. >> Wykorzystaj skaner fundamentalny, który ułatwia poszukiwania najdorodniejszych spółek.