
(Fot. stockwatch.pl)
Na drugim planie wyborów we Francji znajdowały się doniesienia z szanghajskiego parkietu, który pomimo hossy na rynkach rozwiniętych ostatnio raził słabością. Kolejne nieudane próby regulatorów mające na celu zmniejszenie znaczenia handlu lewarowanego przypominają o nierównowagach w chińskim systemie finansowym. Odżywanie obaw o stan globalnej gospodarki i słabnięcie nadziei na znacznie lepszą koniunkturę dzięki polityce Trumpa napędziło surowcowy krach i przyczyniło się do wymazania gigantycznej długiej pozycji spekulacyjnej. Szczególnie widać to w notowaniach miedzi, ale także cynku, ołowiu, niklu, ale zwłaszcza rudy żelaza. Zapasy tego ostatniego surowca w chińskich portach są gigantyczne i bezprecedensowo wysokie. Pokazują jednocześnie bardzo dobitnie, że wycenione po wygranej Trumpa nasilenie popytu na wszystkie metale przemysłowe nie materializuje się, co rodzi rozczarowanie. Zapasy są wysokie, a w przypadku miedzi dostępność surowca nie była poważnie zagrożona nawet pomimo okresowych zaburzeń podaży (strajki w chilijskich kopalniach). Teraz, kiedy czynniki jednorazowe przestają wpływać na dostępność surowca, a chińska gospodarka ma w perspektywie pogorszenie koniunktury, szanse na wejście rynków metali przemysłowych w głębokie deficyty stają się iluzoryczne.
Miedź testuje istotne wsparcie przy 249 USD. Seria coraz niższych szczytów sygnalizuje zwiększone prawdopodobieństwo przełamania wyznaczonej bariery i kontynuacji spadków. Kolejnymi poziomami, które mogą sprawić problem rynkowi byka są 245 USd (zniesienie Fibonacciego 50 proc., minima z 15 listopada i 23 grudnia) oraz 236 USd (zniesienie 61,8 proc.). Oporem pozostaje linia łącząca maksima z lutego, marca, kwietnia i maja bieżącego roku w okolicach 260 USD.
Świat tonie w gigantycznych zapasach ropy
Majowa przecena sprowadziła ceny ropy do poziomów ostatni raz notowanych w IV kwartale 2016 roku, czyli zanim OPEC osiągnął porozumienie w sprawie redukcji wydobycia. Załamanie nie zostało wywołane przez jeden czynnik, czy pojedynczą informację, ale jest doskonałym zobrazowaniem sytuacji, w której pod wpływem zamykania długoterminowych pozycji spekulacyjnych (a te jeszcze niedawno były rekordowe) na rynku rodzi się panika i wyprzedaż zaczyna przybierać monstrualne rozmiary. Dodatkowym czynnikiem było przełamanie przez ceny baryłki Brent psychologicznej bariery 50 USD i marcowego minimum. Zapasy ropy są gigantyczne, panuje globalna nadpodaż surowca. W przypadku USA zapasy są wyższe o kilkanaście procent niż gdy notowano ubiegłoroczne minima i baryłka w Nowym Jorku kosztowała około 25 USD. Zapasy są wyższe średnia dla końca kwietnia z ostatnich pięciu lat o blisko 30 proc. Co więcej, najnowsze statystyki Departamentu Energii pokazują dobitnie, że na domiar złego silnie przyrastają rezerwy paliw i destylatów. Innymi słowy: na horyzoncie nie ma widać szans na szybkie wymazanie nadpodaży surowca a ostre zwyżki cen z przełomu 2016/17 były napędzane właśnie nadziejami na zbilansowanie rynku. Produkcja ropy poza OPEC od kilkunastu miesięcy stale rośnie i wznawiane są uprzednio wstrzymane projekty. Widać to doskonale w danych o aktywnej liczbie wież wiertniczych w USA. W 2014 roku, tuż po tym jak ceny ropy w Nowym Jorku naruszyły 90 USD za baryłkę naruszyły było ich ponad 1,6 tys., kilkanaście miesięcy później, po gigantycznym załamaniu cen liczba spadła do niewiele ponad 300. Podwojenie cen ropy doprowadziło do tego, że ropa jest obecnie wydobywana w około 700 szybach, a produkcja wzrosła do poziomów z 2015 roku. Tym samym nadrzędny cel OPEC z 2014 roku, gdy decydowano o uwolnieniu produkcji, by utrzymać wiodącą rolę na światowym rynku został tylko na moment osiągnięty.
Notowania ropy WTI póki co nie mają siły na powiększenie wzrostów. Kurs wykonał ruch powrotny do istotnego oporu przy 47 USD, na który składają się dołki z 13-27 marca oraz przebite zniesienia Fibonacciego 50 proc. i 61,8 proc. Na wykresie dziennym rysuje się formacja szpulki oznaczająca niezdecydowanie rynku, co może zakończyć się powrotem do spadków. Wsparcia należy szukać przy piątkowych minimach w rejonie 43,80 USD. Przebicie tego poziomu pozwoli na pogłębienie zniżki do 42,60/80 USD, gdzie wypadają zniesienia Fibonacciego 78,6 proc., 161,8 proc. i dołki ustanowione we wrześniu i listopadzie 2016 r. Alternatywą będzie wyjście ponad 47 USD. W tym wypadku kurs przetestuje przebitą linię długoterminowego trendu wzrostowego w okolicach 47,70/80 USD.
Pogoda kołysze kursem pszenicy
Silne zwyżki pszenicy na przełomie kwietnia i maja wywołała ekstremalna pogoda w Stanach Zjednoczonych. Między innymi w Oklahomie i Kansas, czyli kluczowych rejonach upraw tego zboża notowane są niskie temperatury i skrajnie silne opady. Dodatkowo, część pól została zniszczona przez trąby powietrzne i burze a nawet powodzie i podtopienia. Pierwsze szacunki mówią o tym, że wskutek ostatnich anomalii zbiory mogą w tych dwóch stanach być nawet 10 proc. niższe niż pierwotnie zakładano. Pierwsza reakcja rynku była ekstremalnie silna ze względu na skrajne pozycjonowanie. Inwestorzy instytucjonalni w tym fundusze hedgingowe miały w końcówce kwietnia bezprecedensowo w ostatnich latach niską, ujemną pozycję netto. Nieoczekiwana zmiana warunków pogodowych przełożyła się na pokrywanie krótkich pozycji (tzw. short squeeze).
O wygenerowanie trwałej tendencji wzrostowej może być jednak trudno, gdyż gigantyczne zapasy po kilku sezonach wysokich zbiorów niwelują ryzyko niedoboru surowca na światowych rynkach. Nie zmienia to faktu, że istnieje przestrzeń do kontynuacji wzrostowej korekty. Inwestorzy będą teraz bardzo uważnie śledzić cotygodniowe odczyty amerykańskiego Departamentu Rolnictwa, obrazujące kondycję upraw pszenicy ozimej. Najnowsze szacunki sprzed załamania pogody sugerują, że 54 proc. upraw znajduje się w wyśmienitej bądź bardzo dobrej kondycji. Dla porównania: analogiczny odsetek przed rokiem wynosił aż 61 proc. Znacznie gorzej wygląda sytuacja jeśli chodzi o pszenicę jarą. Obecnie zaledwie 31 proc. pól zostało obsianych. To postęp prac zdecydowanie poniżej długoterminowej średniej bliskiej 50 proc., a przecież ostatnie załamanie pogody nie pozwoli na nadgonienie opóźnień także ze względu na grząski grunt, który uniemożliwia prace polowe z wykorzystaniem ciężkiego sprzętu. Podsumowując, załamanie pogody w USA przełożyło się na wystrzał cen pszenicy i zmieniło krótkoterminowy układ sił na rynku na wzrostowy. Rzeczywista skala zniszczeń upraw oddawana przez dane Departamentu Rolnictwa będzie determinować trwałość odbicia postępującego pod wpływem pokrywania rekordowej krótkiej pozycji spekulacyjnej. Potencjał do długoterminowych wzrostów jest ograniczany przez bardzo wysokie zapasy w skali globalnej.
– Notowania pszenicy z impetem zawróciły na południe i wymazały cały majowy wzrost. Obecnie kurs wielkimi krokami zbliża się do poziomu 433 USD, gdzie wypada zniesienie Fibonacciego 61,8 proc. Jego osiągnięcie będzie równoznaczne z domknięciem powstałej na przełomie kwietnia i maja luki hossy. Dopiero tam rozegrają się dalsze losy kursu. Zejście pod 433 USD otworzy drogę do dołków z 25 kwietnia przy 415 USD. Przejęcie kontroli przez stronę popytową i odbicie od wyznaczonego wsparcia oznaczać będzie zwiększone prawdopodobieństwo kolejnego testu majowych maksimów przy 460 USD.
Złoto w ważnym momencie technicznym
Metale szlachetne padły ofiarą skokowego wymazania premii za ryzyko polityczne w strefie euro, które nastąpiło już po pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji. Dodatkowo wzrost rentowności amerykańskich obligacji w okolice 2,4 proc. zgodnie z tradycyjną korelacją wywarł silną presję na kruszec.
Ryzyko polityczne nie odeszło jednak całkowicie do lamusa. Widzimy duże prawdopodobieństwo, że Biały Dom po fiasku demontażu systemu Obamacare oraz zaprezentowaniu nijakiego projektu reformy systemu podatkowego, skupi się na polityce handlowej i celnej. Powrót do protekcjonistycznych haseł z kampanii prezydenckiej rozbudzi popyt na kruszec. Hossie na Wall Steet i w Europie Zachodniej skończyło się też paliwo pod postacią rozwoju wydarzeń na scenie politycznej Francji. Istnieje spore ryzyko, że pretekstem do wygenerowania korekty staną się doniesienia z Chin: przecena na szanghajskim parkiecie i załamanie cen surowców przemysłowych i energetycznych. W końcu należy wspomnieć, że od dłuższego czasu widać rozbieżność pomiędzy fantastyczną koniunkturą sygnalizowaną przez badania ankietowe (np. indeksy PMI) a faktycznymi wynikami tzw. wskaźników twardych, czyli obrazujących faktyczne wartości produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej (a nie oddającymi oczekiwania). Istnieją zatem co najmniej cztery czynniki, które mogą w najbliższym stanie stać się zarzewiem wzrostu awersji do ryzyka i popytu na metal. Bilans ryzyk po ostatniej kilkudziesięciodolarowej przecenie złota będzie zapewne skłaniać część inwestorów do odbudowy długiej pozycji.
Złoto naruszyło wsparcie przy 1.230 USD, jednak póki co nie można mówić o jego przełamaniu. Przypomnijmy, że wspomniana bariera składa się ze zniesień Fibonacciego 38,2 proc., 61,8 proc. oraz średnioterminowej linii trendu wzrostowego. Obecnie widoczne są próby przejęcia kontroli przez stronę popytową, co wskazuje na możliwość wybronienia wsparcia. Jeżeli się to uda – należy oczekiwać wzrostu w okolice 1.295 USD (szczyt z 17 kwietnia, zniesienie 78,6 proc.). Ewentualne przełamanie 1.230 USD otworzy drogę w kierunku 1.200 USD (bariera psychologiczna), gdzie dodatkowo znajdziemy dołek z 13 marca.
Raport przygotował: Bartosz Sawicki, kierownik Departamentu Analiz, DM TMS Brokers SA.