Takiego boomu na aplikację mobilną jeszcze nie było. Pokemon GO zadebiutował 6 lipca i już w pierwszym tygodniu ustanowił nowy rekord liczby pobrań w AppStore, detronizując przy tym popularne apki takie jak Tinder czy Twitter. Choć gra jest dystrybuowana w modelu F2P (Free to Play), to oczywiście generuje przychody z mikropłatności. Podczas rozgrywki gracze zdobywają pokeballe służące do łapania pokemonów, inkubatory jajek, czy przedmioty pomagające w rozwijaniu postaci. Zbiórka tych przedmiotów wymaga czasu i wysiłku, które można sobie zaoszczędzić dzięki sklepikowi. Ile osób decyduje się wydać prawdziwe pieniądze na wirtualną walutę (tzw. Poke Coins) oraz jaka jest średnia wielkość płatności, tego producent nie podaje, ale można poczynić szacunki na podstawie wyników branżowych konkurentów.
Z raportu rocznego King Digital (producenta m.in. Candy Crush Saga) wynika, że średni roczny przychód na użytkownika (Revenue/DAU) wynosi 14,26 dolara, natomiast Zyngi, znanej m.in. z takich tytułów jak Farm Ville czy Mafia Wars, wartość tego parametru wyniosła w 2015 r. 8,39 dolara, co daje średnio 11,32 dolara na użytkownika. Według serwisu SurveyMonkey, średnia dzienna liczba użytkowników Pokemon GO w ostatnich dniach wynosiła około 22,5 mln. Przy założeniu, że liczba graczy utrzyma się do końca roku na podobnym poziomie, przychody producenta aplikacji zamkną się w przedziale 190-320 mln dolarów rocznie, czyli 0,5-0,9 mln dolarów dziennie!

Źródło: Opracowanie własne na podstawie sprawozdań finansowych spółek.
To jednak nie jest cała suma, jaką wygeneruje gra, gdyż spółki porównawcze raportują wpływy już po potrąceniu marży przez dystrybutorów takich jak Alphabet (Google Play), czy Apple (AppStore). Giganci odkroją z tortu 30 proc. wartości sprzedaży, czyli kwotę w przedziale 80-140 mln dolarów łącznie. W porównaniu do ich giełdowej kapitalizacji, przekraczającej łącznie bilion dolarów nie są to kwoty wysokie, co tłumaczy brak reakcji ich notowań na sukces gry.
Na fenomenie Pokemon GO najwięcej zarobili akcjonariusze Nintendo, jednego z mniejszych współudziałowców Niantic. Wartość rynkowa japońskiego producenta już po 40-proc. zwyżce notowań na tokijskiej giełdzie wynosi 21 mld USD, czyli ponad 20 razy mniej niż Apple (570 mld USD) czy Alphabet (527 mld USD). Aby oszacować ile zarobi Nintendo, trzeba wziąć pod uwagę kilka parametrów.

Źródło: Google
Nintendo ma 32 proc. głosów na walnym zgromadzeniu The Pokemon Company (TPC), spółce która udzieliła licencji do marki Pokemon. Z zestawienia opublikowanego przez serwis cenytransferowe.biz wynika, że mediana opłat licencyjnych dla spółek z sektora Media i Rozrywka wynosi 8 proc., natomiast dla sektora Software 6,8 proc., a więc średnio 7,6 proc. Przy takiej wielkości opłat licencyjnych do TPC może wpłynąć maksymalnie zaledwie 8 mln dolarów, a w związku z tym do Nintendo tylko niecałe 3 mln USD.
Nintendo znacznie wyższe dochody ma szansę osiągnąć z partycypacji w zyskach. Niantic otrzymał wsparcie finansowe na rozwój gry Pokemon GO – w sumie Pokemon Company, Google i Nintendo wyłożyły 20 mln USD na projekt, plus opcjonalne 10 mln USD, jeśli firma osiągnie konkretne wyniki. W ramach dodatkowej rundy finansowania spółka pozyskała kolejne 5 mln USD. Zakładając, że 1/3 z wydanych w ciągu roku 35 mln USD kwoty stanowiły koszty utrzymania firmy i koszty sprzedaży, a pozostała część pozyskanych środków została wydana na produkcję gry, a ponadto przyjmując dwuletni okres rozliczenia kosztów pisania, otrzymamy zysk netto w przedziale 132-237 mln dolarów. Takie założenie implikuje rentowność netto na poziomie 70-74 proc., a wiec praktycznie nie do utrzymania na dłuższą metę. King Digital miał w 2015 r. rentowność netto na poziomie 24 proc., a Electronic Arts o 2 p.p. wyższą, ale to bardzo duże spółki. Polski 11 bit studios osiągnął w okresie ostatnich czterech kwartałów rentowność netto na poziomie 50 proc. i jest to najwyższa wartość w krajowym gamedevie. Tylko niewiele mniejszą zyskownością pochwalił się CD Projekt. Wydaje się, że założenie 50-proc. marży netto twórców Pokemon Go nie skrzywdzi, a w takim wypadku dostalibyśmy 95-160 mln dolarów zysków Niantic.
Procentowy udział poszczególnych akcjonariuszy w Niantic Lab nie jest znany, ale wiadomo, że podobnie do Alphabetu, Nintendo i TPC wzięły udział w finansowaniu amerykańskiego podmiotu, a ponadto TPC był współodpowiedzialny za produkcję gry. Nie jest wprost ujawniona forma finansowania, wobec czego nie ma pewności, że Nintendo czy TPC objęły w ogóle akcje Niantic Lab. Jeśli założymy, że Nintendo, TPC, Alphabet i starzy właściciele posiadają równe udziały, to Nintendo posiada po kolejnej rundzie finansowania efektywnie 30 proc. udziałów, a więc przynależy mu zysk w kwocie od 28 do 48 mln dolarów. Faktyczny udział Nintendo jest prawdopodobnie mniejszy, bo spółka Niantic nie jest w ogóle wykazywana w sprawozdaniu finansowym japońskiego producenta, a także udział wcześniejszych właścicieli jest prawdopodobnie większy. Z drugiej strony nie wiadomo jaki procent od zysków otrzyma TPC za udział w tworzeniu gry. Mimo wszystko wydaje się, że około 50 mln dolarów całkowitego zysku rocznie jest możliwe do uzyskania. Z punktu widzenia akcjonariuszy Nintendo to niebagatelna kwota. Przy C/Z na poziomie około 20 dla amerykańskich spółek z branży gier mnożnik implikuje około miliarda dolarów dodatkowej wartości spółki, tymczasem ta już podskoczyła aż o 6 mld USD. Oczywiście sukces pokemonów prawdopodobnie wpłynie pozytywnie na sprzedaż innych produktów związanych z sympatycznymi stworkami, a całkiem możliwe jest, że gra będzie się lepiej monetyzować niż konkurencyjne produkty. Mimo wszystko reakcję rynku należy na tę chwilę ocenić, nawet po korekcie, jako bardzo optymistyczną.