
(Fot: freeimages.com/myles davidson)
Sytuację, w której w danym tygodniu maksymalne poziomy znajdują się niżej od maksimów z poprzedniego tygodnia, a minimalne poziomy wyżej od ubiegłotygodniowych minimów, określa się mianem inside week. Takie wewnętrzne tygodnie nie są często spotykane, a wystąpienie ich dwa razy z rzędu jest ogromną rzadkością. W przypadku S&P 500 ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w lutym 2008 roku, podczas bessy, która sprowadziła notowania amerykańskiego indeksu o prawie 60 proc. poniżej ówczesnych maksimów.
Teraz, podobnie jak wtedy, formacja świadcząca o niezdecydowaniu uczestników rynku została wybita dołem. Powinno to stanowić ostrzeżenie dla osób, które po tym jak S&P 500 w lipcu utworzył nowe szczyty, liczą na kontynuację hossy.
Jeśli spojrzymy na wykres ceny kontraktów terminowych na indeks S&P 500 z perspektywy interwału H4, to układ inside bar z interwału tygodniowego możemy rozpatrywać jako formację trójkąta symetrycznego. Na wykresie widzimy, że po wybiciu nastąpiła korekta wzrostowa i retest dolnego ramienia trójkąta. Sygnał spadkowy będzie obowiązywał dopóki kurs będzie utrzymywał się poniżej niebieskiej linii. Zasięg spadków formacji znajduje się tuż nad poziomem wsparcia, widocznym na interwale tygodniowym.
Potencjalny koniec hossy miałby uzasadnienie w czynnikach fundamentalnych. Podwyżka stóp procentowych w USA zbliża się wielkimi krokami. FED najprawdopodobniej w grudniu zdecyduje się podnieść stopę procentową o 25 punktów bazowych. Wyższe stopy procentowe oznaczają w pierwszej kolejności wyższe koszty kredytów, co może negatywnie wpłynąć na zyski przedsiębiorstw. Po drugie, finansowanie zakupu akcji kredytem stanie się mniej opłacalne, a po trzecie, premia za podejmowanie ryzyka na rynku akcji stanie się mniejsza, gdyż wzrośnie stopa wolna od ryzyka. Te czynniki mogą ograniczyć popyt na rynku akcji i spowodować spadek notowań indeksu szerokiego rynku.
Analizę przygotował: Jakub Wilk