Dane dotyczą płac z tzw. sektora przedsiębiorstw, czyli nie obejmują budżetówki oraz sektora finansowego. Grudzień to już drugi miesiąc z rzędu, kiedy realnie za nasze wynagrodzenia możemy kupić mniej. Odczuwamy szybsze tempo wzrostu cen, a jednocześnie wolniejszy wzrost płac. Według danych GUS przeciętna płaca w grudniu 2011 r. była o 4,4 proc. większa niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, a inflacja wzrosła o 4,6 proc.
– Wysoka inflacja w końcówce ubiegłego roku była zaskoczeniem. Ludzie czują, że żywność i paliwa drożeją, ale w kryzysie nie będą w stanie wynegocjować takich podwyżek, które by im to wyrównały. – komentuje dla GW Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku.
W okresie kryzysu przedsiębiorstwa boją się o przyszłość. Nie chcą zatrudniać nowych pracowników, inwestować, ani dawać podwyżek. Siła nabywcza spada dopiero od dwóch miesięcy, ale tempo wzrostu w ujęciu rocznym wygląda kiepsko. Według prognoz ministerstwa finansów przeciętne wynagrodzenie wzrosło realnie w 2011 r. tylko o 1 proc. To mniej niż w latach ubiegłych, a w stosunku do rekordowych lat 2007 i 2008 oznacza to załamanie dynamiki wzrostu.
Mimo, że ogólna siła nabywcza jeszcze rośnie, to w stosunku do pewnych towarów i usług obserwujemy dramatyczny spadek. Zmiany są szczególnie odczuwalne na towarach pierwszej potrzeby.
– Żywność i surowce drożeją szybciej niż inne towary. Ale trzeba podkreślić, że w stosunku do szeregu innych towarów i usług nasza siła nabywcza jednak rośnie. A że wolno… Przecież mamy najpoważniejszy od II wojny światowej kryzys. Trudno w tej sytuacji oczekiwać, że będziemy się szybko bogacić. – komentuje na łamach Rzeczpospolitej Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK.
Czego można się spodziewać w 2012 r.? Słabe perspektywy wzrostu gospodarczego w Polsce i na świecie nie nastrajają pozytywnie, a nasze portfela nadal uszczuplać będzie wysoka inflacja.
– Siła nabywcza naszych portfeli zależy głównie od dynamiki wzrostu wynagrodzeń i inflacji. Z powodu słabych perspektyw wzrostu i niskiego popytu, pracodawcy będą niechętnie podnosić nam pensje. Problemem dla naszych portfeli w tym roku będzie wysoka inflacja, która jak cichy podatek zmniejszy siłę nabywczą naszych wynagrodzeń i oszczędności. – podsumowuje dla portalu Forbes.pl Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku.