
Fto. Pexels
Artykuł sponsorowany
Aby się o tym przekonać, przypomnijmy wydarzenie giełdowe z 21 grudnia 2020 roku. Tesla stała się wtedy częścią indeksu S&P 500. Prezes Research Affiliates Rob Arnott i jego współpracownicy dokonali śmiałej prognozy. Akcje Tesli „prawdopodobnie będą osiągać gorsze wyniki od rynku (S&P 500) w rok po wejściu na rynek”, a „Apartment Investment and Management, akcje usunięte z S&P 500, aby zrobić miejsce dla Tesli, prawdopodobnie osiągną lepsze wyniki od indeksu w ciągu następnego roku nawet o 20%”.
Indeks S&P 500 wzrósł o 17%. Tesla rzeczywiście nie radzi sobie najlepiej. Apartment Investment and Management (znane jako Aimco) jest lepsze od S&P, i to o więcej niż 20%. Jego wzrost wynosi 44%.
Arnott, którego firma opracowuje strategie inwestycyjne wykorzystywane w zarządzaniu aktywami o wartości 166 mld USD na całym świecie, twierdzi, że to co się stało, nie jest przypadkowe. Jest to szczególnie dramatyczny przykład przewidywalnego zjawiska, które może być wykorzystane przez traderów.
Szansa, jego zdaniem, tkwi w fundamentalnej naturze indeksowych funduszy inwestycyjnych i ETF-ów. Ich celem jest oczywiście podążanie za wynikami indeksu. Branża funduszy indeksowych stała się bardzo konkurencyjna. Każda rozbieżność ceny funduszu od ruchu indeksu, znana jako błąd śledzenia, będzie wykorzystywana przez konkurentów jako dowód na to, że fundusz jest źle zarządzany. Niebezpieczeństwo związane z błędem śledzenia wzrasta, gdy jedna akcja zastępuje inną w indeksie.
Dla traderów Tesli wielkim dniem był piątek 18 grudnia 2020 roku. W każdym z kilku poprzednich dni w obrocie znajdowało się około 5% akcji firmy, ale 18 grudnia w obrocie znajdowało się 23%, ponieważ inwestorzy rzucili się do kupowania akcji jak najbliżej ceny zamknięcia. Cena skoczyła o 6%, po czym w następny poniedziałek spadła z powrotem w dół.
Ale to tylko połowa historii dla Tesli lub innych akcji dodawanych do indeksu. Komitet indeksu S&P U.S. ogłosił dodanie Tesli z miesięcznym wyprzedzeniem, 17 listopada 2020 r. Przez następny miesiąc fundusze hedgingowe i inni inwestorzy kupowali akcje, wiedząc, że będą mogli je sprzedać funduszom indeksowym, które będą musiały je kupić 18 grudnia. Częściowo w wyniku tego Tesla poszybowała w górę o 57% w ciągu miesiąca od ogłoszenia do 17 grudnia.
Zastanawiasz się jak kupić akcje na giełdzie i zarobić? Okazja handlowa jest oczywista: kupić akcje wychodzące, które zostały zdeklasowane i sprzedać akcje przychodzące, które zostały wypchnięte do góry, w wielkim dniu przed wejściem w życie zmiany.
Prawie 5 bilionów dolarów aktywów jest indeksowanych do indeksu S&P 500. Kiedy zarządzający tymi wszystkimi pieniędzmi muszą kupić i sprzedać konkretne akcje w danym dniu, o danej godzinie, to jest to okazja dla innych traderów. Mimo to nie dochodzi do arbitrażu. Po części dzieje się tak dlatego, że wiele bilionów jest inwestowanych w szeroki wachlarz funduszy indeksowych w przekonaniu, że wybieranie pojedynczych akcji nie działa.
Inwestorzy w fundusze S&P 500 są przegranymi. Weźmy pod uwagę, że giganci funduszy prowadzą wojnę, aby przyciągnąć klientów, oferując najniższy wskaźnik kosztów. W przypadku S&P Vanguard wynosi on cztery punkty bazowe, w przypadku Charlesa Schwaba – dwa, a w przypadku Fidelity – 1,5. Arnott oblicza, że roczny koszt, jaki ponoszą klienci w związku z rebalansowaniem w celu dodania i usunięcia jednostek uczestnictwa, wynosi średnio 20-40 punktów bazowych.
Tego kosztu, który z czasem jest znaczący, można przynajmniej częściowo uniknąć. Strategia rebalansowania trzy miesiące po dacie wejścia w życie zamiast dzień przed pobiła indeks średnio o 13 punktów bazowych w ciągu 18 lat. Wydaje się, że jest to prosty sposób na poprawę wyników funduszu. Ale fundusze indeksowe nie robią tego, ponieważ wprowadziłoby to błąd śledzenia.
„Społeczność zajmująca się indeksowaniem wyszkoliła klientów, aby myśleli, że celem jest zerowy tracking error” – mówi Arnott. „Nawet pozytywny tracking error jest zły”.
Fundusze indeksowe są ogólnie rzecz biorąc dobrodziejstwem dla traderów i to w nieoczekiwany sposób. Rebalansowanie indeksu S&P 500, mówi Arnott, „to świetna okazja, aby zrobić coś przeciwnego do tego, co robi indeks: kupić usunięcie i sprzedać dodanie.” Może nie opłaca się to w każdym rebalansie, ale z biegiem czasu „historia udowodniła, że jest to doskonały pomysł inwestycyjny.”