Na reakcję rynku nie trzeba było długo czekać. Kurs szwajcarskiej waluty spadł o blisko 8 proc. do poziomu 3,50 PLN za jednego franka. W komunikacie czytamy, iż zdaniem ekspertów SNB frank jest ogromnie przewartościowany. Stwarza to zagrożenia dla szwajcarskiej gospodarki oraz ryzyko deflacji. Taka sytuacja niezwykle utrudnia prowadzenie polityki pieniężnej. Bank centralny już dawno obniżył stopy procentowe do zera (LIBOR 1M wynosi 0,01 proc. w skali roku), ale to nie pomogło w zastopowaniu aprecjacji rodzimej waluty. Zdecydowano się zatem na bardziej radykalne rozwiązanie. Jeżeli kurs EUR/CHF będzie na rynku spadać poniżej poziomu 1,20 to instytucja monetarna wkroczy do akcji. Będzie sprzedawać dowolną, nieograniczoną ilość franka po maksymalnej cenie 0,8333 euro (odwrotność kursu 1/1,20).
Pomimo tak zdecydowanej interwencji, SNB jest zdania, że nawet przy kursie EUR/CHF równym 1,20 frank jest przewartościowany. Jego celem jest doprowadzenie do dalszej deprecjacji i nie zawaha się użyć kolejnych mocnych argumentów w przyszłości. Z punktu widzenia skali, operację zapoczątkowaną dzisiaj przez szwajcarską instytucję monetarną można porównywać do luzowania ilościowego (quantitative easing) w USA. W tym wypadku bank kupuje po prostu walutę zagraniczną, a nie dłużne papiery wartościowe. Rezultat takich działań jest jednak podobny – wzrost podaży pieniądza.
SNB nie stoi na straconej pozycji i będzie z nim bardzo trudno wygrać, ponieważ może wyemitować dowolną ilość gotówki. Przeprowadzając tego rodzaju operacje bank nie korzysta w ogóle z rezerw walutowych. Co więcej, jego rezerwy walutowe przy dokonywaniu takich transakcji rosną. Zdecydowanie łatwiej jest osłabić własną walutę niż bronić jej przed deprecjacją. Może być to zatem koniec drogiego franka, o ile SNB nie wycofa się z takiej polityki kursowej.