
Fot. www.freepik.com
Artykuł sponsorowany
Kurs euro – windą w górę, windą w dół
Patrząc na punkt startowy oraz obecne poziomy na głównej parze walutowej globu, możnaby mieć wrażenie, że za nami wyjątkowo niemrawe tygodnie. Nic jednak bardziej mylnego, euro na kanwie rozpędzonego jeszcze w zeszłym roku trendu wzrostowego przez 4 tygodnie zyskało 4 centy. Jak na starcie dwóch największych walut globu – to dużo, choć o zaskoczeniu nie było mowy. Ot po prostu udało się utrzymać dynamikę ruchu z ostatnich tygodni 2022 roku. Ostatecznie z powodzeniem został wybity poziom 1,10 $, który ostatni raz obserwowaliśmy 11 miesięcy temu.
I choć zapewne łatwo było dać się porwać fali optymizmu, to jednak dynamika wykresu na początku lutego wysłała jasny negatywny sygnał. Technicznie wyraźnie było widać przesilenie ruchu, zwiększoną wolatywność, długie górne cienie na interwałach dziennych i tygodniowym. Doświadczenie wyraźnie podpowiadało, że czeka nas zawrotka i ta faktycznie miała miejsce. Od tego czasu osunęliśmy się w dół o 5 centów, wracając poniekąd do punktu z początku roku. Ma to również odzwierciedlenie na kursie euro względem złotego, co możemy obserwować na stronie: https://internetowykantor.pl/kurs-euro/. Kluczowym pytaniem pozostaje, czy lutowy ruch jest odwróceniem trendu, czy jedynie normalną korektą.
Pora na korektę
Za tym drugim scenariuszem przemawia prawdopodobnie więcej argumentów. Pierwszy kryje się w wykresie EURUSD. Od października zeszłego roku mieliśmy do czynienia z prawdziwym rajdem euro. W tym czasie bez większej korekty udało się pokonać dystans 15 centów, więc to absolutnie naturalne, że inwestorzy poszukują momentu na uporządkowanie pozycji. Z tej perspektywy wcześniej wspomniane 5 centów ledwie wypełniają definicję płytkiej korekty. Możemy do tego dodać teorię fal Elliotta czy poziomy Fibonacciego. Wszystko sugeruje, że o trwałej zmianie trendu, przynajmniej na razie, nie może być mowy.
Marzec potwierdza
Faktycznie wydarzenia z marca potwierdzają teorię o chwilowej korekcie. W tym trudnym okresie, to wspólna waluta zachowała się lepiej w tandemie z dolarem. W okolicach 1,05 $ została wyrysowana formacja potrójnego dna, po czym kurs poszedł w górę. Oczywiście póki nie wyjdzie powyżej lutowego szczytu, sytuacja pozostanie nierozstrzygnięta. Nie zmienia to jednak faktu, że więcej argumentów przemawia na korzyść euro.
Fundamenty bez zmian
Jednak nie tylko zwolennicy analizy technicznej mogą grać pod wzrosty na wspólnej walucie. Przez pierwsze dwa miesiące tego roku tak naprawdę niewiele zmieniło się w fundamentach globalnych. Owszem, wciąż trwa zbrojny konflikt za naszą wschodnią granicą, wciąż szalony Putin od czasu do czasu wymachuje nuklearną szabelką, wciąż Europa musi się zmagać z własnymi konsekwencjami sankcji nakładanych na rosyjski reżim. Tylko że wszystkie te czynniki znaliśmy również na początku roku i z czasem mają one tylko coraz mniejszy wpływ na rynki. Warto więc poszukać miejsc, w których nastąpiły największe zmiany. Dopiero marzec przynosi nowe elementy w tej układance, ale wiele wskazuje na to, że kryzys bankowy w przeciwieństwie do USA i Szwajcarii, tylko zachmurzy niebo nad strefą euro.
Nadal najważniejszym tematem w świecie finansów pozostaje pojęcie inflacji, a w zasadzie dezinflacji. I tutaj ostatnie odczyty przyniosły pewne ostudzenie nastrojów. Spadki dynamiki cen okazały się mniejsze niż zakładali analitycy. Miało to wpływać na potencjalne wydłużenie restrykcyjnej ścieżki przede wszystkim przez FED. Marcowe perturbacje bankowe wprowadziły jednak wiele wątpliwości w tej kwestii. Warto jednak pamiętać, że to Amerykanie wciąż odgrywają kluczową rolę w walce z globalną dynamiką cen. Rzucenie przez nich rękawic odbije się na całym rynku walutowym. Wszelkie zmiany na EURUSD i kursach najważniejszych walut dostępne są na stronie https://internetowykantor.pl/kurs-euro/.
Czekając na łabędzia
W obecnym mixie globalnego sentymentu wydaje się, że lepsze karty w ręce ma właśnie wspólna waluta. Zarówno te techniczne, jak i fundamentalne. Ostatnie lata jednak pokazały, że rynkom wyjątkowo łatwo wywrócić stół z grą i rozdać karty od nowa. Globalna pandemia, wybuch inflacji, agresja Rosji na Ukrainę, każde to wydarzenie jakby na nowo definiowało grę rynkową, a przecież mówimy o perspektywie zaledwie trzech ostatnich lat.
Wiara w to, że w nadchodzącym czasie nie zawita do nas żaden Talebowy czarny łabędź, jest zwykłą naiwnością. Tym ważniejsze wydaje się odbudowanie wartości wspólnej waluty, która przecież pod koniec zeszłego roku była na historycznie niskich poziomach. Mocny pieniądz, choć może utrudnia eksport, to ma jednak fundamentalne znaczenie, zwłaszcza dla takiego projektu jak Unia Europejska. Już nie mówiąc o tym, że warto zacząć wreszcie wyciągać wnioski z przeszłości i choć raz jeden uporać się z poprzednim kryzysem, tak aby być przygotowanym na nadejście kolejnego.