Niewielka sala Instytutu Geofizyki PAN pęka w szwach. Kamery wycelowane są w profesora Aleksandra Gutercha, który prezentuje zapis monitoringu z 10 stacji sejsmicznych rozmieszczonych wokół odwiertu w miejscowości Łebień. To tam Lane Energy i ConocoPhillips przygotowują się do rozpoczęcia pierwszego w Polsce testowego wydobycia gazu łupkowego. Choć ekran komputera z mało czytelnym wykresem aktywności sejsmicznej nie robi wrażenia, zainteresowanie jest duże. Gaz łupkowy – nowy polski skarb narodowy – od miesięcy nie schodzi z pierwszych stron gazet.
Obecny na sali Henryk Jezierski, wiceminister środowiska i główny geolog kraju, tłumaczy, że większe wstrząsy odczuwaliśmy na skutek oddalonego o 8,5 tys. km trzęsienia ziemi w Japonii niż w czasie odwiertów robionych przez Amerykanów. Na pytanie, skąd ta troska, minister odpowiada, że w Europie są siły zainteresowane, by z łupkami nam się nie udało.
Faktycznie, choć ciągle nie wiadomo, czy polskie złoża łupkowe opłaca się eksploatować, sama możliwość ich wydobywania wywołuje burzę. Nie jest tajemnicą, że w przypadku zalania Europy tanim gazem z łupków najwięcej do stracenia oprócz Rosji ma branża energii odnawialnej. Jej przedstawiciele już przystąpili do działań blokujących: w czerwcu Jo Leinen, szef komisji ds. środowiska w Parlamencie Europejskim, od lat aktywny działacz ruchu antynuklearnego, zaproponował stworzenie nowej dyrektywy, ściśle kontrolującej albo nawet zakazującej wydobycia gazu z łupków ze względu na potencjalną dewastację środowiska.
Tymczasem polski rząd postawił na strategię faktów dokonanych. Ministerstwo Środowiska przyznaje kolejne koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego, czyli robimy swoje, dopóki gaz łupkowy nie znalazł się na unijnej agendzie. Do tego dochodzą pewne działania osłonowe: w maju MSZ zorganizował w Brukseli dobrze przyjętą konferencję naukową, premier dostał nieformalną obietnicę od prezydenta Francji, że tamtejszy zakaz szczelinowania hydraulicznego (metoda wydobycia gazu z łupków) nie zostanie rozciągnięty na całą Europę.
– Sam piar nie wystarczy. Musimy sami wystąpić z propozycją regulacji zasad wydobywania gazu łupkowego – mówi Paweł Świeboda, szef instytutu demosEuropa. Albo sami przygotujemy unijną dyrektywę, albo zostaniemy wyręczeni przez lobby zielonej energii
i wspierających je ekologów. Nikt nie zakaże nam poszukiwania gazu, ale wystarczy, że unijna regulacja podkręci normy środowiskowe albo wymagania dotyczące hydraulicznego szczelinowania, tak by wydobycie przestało nam się opłacać.
Zainteresowany tym sektor produkcji energii odnawialnej od lat przeżywa boom i nic sobie nie robi z kryzysu.