Urząd Komisji Nadzoru Finansowego odsłonił kolejne wstydliwe fakty dotyczące działalności wrocławskiego GetBacku. Według najnowszych ustaleń, zarząd spółki windykacyjnej pod przewodnictwem Konrada Kąkolewskiego stworzył swoisty oscylator. Spółka sprzedawała pakiety wierzytelności podmiotom zewnętrznym drożej niż je kupowała, a następnie te same pakiety nabywała w innym okresie sprawozdawczym. Taka operacja pozwalała wykazać fikcyjny zysk i w konsekwencji kapitał własny, a dodatkowo spółka unikała prezentacji pakietu wierzytelności w bilansie i testowania go pod kątem utraty wartości na dzień sprawozdawczy. Zdaniem komisji, operacje sprzedaży były celowe i przeprowadzone dla pakietów, które wykazywałyby na dzień sprawozdawczy utratę wartości (spłacały się gorzej od pierwotnych prognoz). >> Dołącz do dyskusji na forumowym wątku dedykowanym akcjom GetBack
– Emitent przeprowadzał, przed końcem poszczególnych okresów sprawozdawczych operacje sprzedaży, których przedmiotem były portfele wierzytelności należące do jego grupy kapitałowej, z podmiotami nie wchodzącymi w skład grupy kapitałowej GetBack SA. Miało to na celu rozpoznanie w rachunku zysków i strat sprawozdań finansowych spółki i jej grupy kapitałowej zysków z przeprowadzonych operacji sprzedaży, w miejsce strat które wynikłyby z wyceny bilansowej sprzedawanych portfeli wierzytelności. Następnie, przed końcem innego okresu sprawozdawczego sprzedane portfele, ze zmienionymi danymi identyfikacyjnymi były odkupywane zwrotnie przez podmioty z grupy kapitałowej emitenta. Portfele te, jako nowo nabyte, wyceniane były według wartości wynikającej z ceny zakupu. Operacja taka pozwalała ponownie uniknąć wynikającej z przepisów o rachunkowości wyceny bilansowej tych portfeli, opartej na prognozach emitenta w zakresie odzysków z poszczególnych wierzytelności – czytamy w komunikacie KNF.
Takie operacje coraz bardziej przypominają piramidę finansową. W tym kontekście zupełnie nie dziwią już propozycje układowe spółki i zamiar strzyżenia obligatariuszy. O ile opcje put zawarte w emisjach obligacji były wytłumaczeniem utraty płynności, to już nie do końca wyjaśniały propozycję wypłaty tylko 65 proc. wierzytelności w gotówce.
Nie jest tajemnicą, że GetBack płacił na rynku najwyższe ceny, a mimo to pokazywał spłaty wyższe niż pierwotnie prognozowane, co było nie lada zaskoczeniem. W tym momencie sprawa się nieco rozjaśnia – słabe portfele (zachowujące się gorzej od prognoz) były po prostu „sprzedawane”. Takie operacje wyjaśniają także relatywnie duże salda należności i zobowiązań spółki w bilansie.
Komisja stawia GetBackowi w oświadczeniu także inne zarzuty. Zdaniem UKNF, spółka przepłaciła za nabycie EGB Investments. Kwota transakcji wyniosła 209 mln zł i była 7-krotnie większa od wartości księgowej, a zatem cała nadwyżka poza wartość kapitałów własnych została ujęta jako wartość firmy. Zdaniem komisji, zapłacona cena jest nie do odzyskania przez spółkę.
– Ponadto ustalono, że transakcja przeprowadzona w sierpniu 2017 roku, na podstawie której GetBack SA nabył 100 proc. akcji spółki EGB Investments SA za cenę 209 mln zł, nie przyniesie spółce przyszłych korzyści ekonomicznych i niezbędny jest odpis aktualizujący wartość wartości firmy ujętej w skonsolidowanych aktywach. – ustaliła Komisja.
Komisja potwierdza również złamanie przepisów MAR. GetBack nie poinformował w odpowiednim czasie o braku płatności kuponów i wykupu kwoty głównej dla części obligacji. To jednak już dawno wiedzieliśmy i nie ma w tej kwestii żadnego zaskoczenia.
W efekcie UKF jeszcze 18 maja skierował do do Prokuratury Regionalnej w Warszawie uzupełnienie do zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zgromadzone informacje wskazywały m.in. na naruszenie art. 56 ustawy o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu oraz o spółkach publicznych poprzez podjęcie przez GetBack celowych działań prowadzących do podania w skonsolidowanym raporcie za I półrocze 2017 r. oraz w księgach rachunkowych nierzetelnych danych.