Środowa wypowiedź wicepremiera Waldemara Pawlaka mówiąca o możliwości przejęcia upadających spółek budowlanych odbiła się szerokim echem wśród inwestorów. Według niego, rząd mógłby dokonać nacjonalizacji poprzez Agencję Rozwoju Przemysłu, która w pierwszej kolejności przejęłaby kontrolę nad spółką, doprowadziła do jej przebudowy, następnie dokończyła kontrakty i po dokonaniu restrukturyzacji sprzedała inwestorom prywatnym na giełdzie. Gdyby ten scenariusz się ziścił, bylibyśmy świadkami pierwszej nacjonalizacji prywatnej firmy w Polsce. Na giełdzie notowania PBG, Hydrobudowy oraz Polimeksu-Mostostal wystrzeliły, a na forum zawrzało, a kursy w reakcji na te plany początkowo bardzo mocno urosły. >> Zapowiedzi pomocy rządowej szarpnęły kursami budowlanej trójki.
Konstytucja gwarantuje równość wobec prawa oraz takie samo traktowanie przez władze publiczne. Zatem jeśli dojdzie do pierwszej prywatyzacji, czy nie stanie się to kłopotliwym casusem na przyszłość? O tym jak duże kontrowersje budzi sprawa można się przekonać na forumowym wątku PBG w StockWatch.pl. >> Dyskusja jest tutaj.
Wśród inwestorów zdania są podzielone, przeciwników i zwolenników ratowania największych budowlanych spółek na koszt państwa jest niemal tyle samo. Przeciwnicy pomysłu nie kryją oburzenia, a całą sytuację określają mianem skandalu.
– Wypowiedź Waldemara Pawlaka jest skandaliczna, rząd nie jest od tego, by dofinansowywać prywatne spółki i ryzykować kapitał z naszych podatków na podupadającą spółkę/branżę. To łamie zasady wolnego rynku, a nie jesteśmy bogatym krajem, by tak wydawać kasę na grę w pokera. – napisał użytkownik pop.
Wśród argumentów często wymieniane są słabe perspektywy dla całej branży i niska rentowność realizowanych kontraktów. Przywoływane są również postulaty wolnego rynku wykluczające jakiekolwiek interwencje ze strony państwa, a także nawołujące do respektowania sprawiedliwości i równości społecznej.
– I dlaczego akurat PBG, a nie np. Bomi, albo IDMSA? Czy premier ma decydować, które firmy przetrwają, a które nie? – pyta użytkownik koszyk.
– Jak moje podatki mają iść na ratowanie nieudaczników z rodzimym kapitałem, to niech padają, żal mi nie będzie. Akcjonariuszy żal prędzej, ale tu wielu ostrzegało. – napisał użytkownik pop.
Trudno się nie zgodzić z powyższymi argumentami. Szczególnie gdy o marnych perspektywach otwarcie mówią także rynkowi eksperci.
– Cały czas w branży jest bardzo źle i żadnych oznak poprawy nie ma. W kolejnych dwóch latach trzymałbym się od tej branży z daleka. Kłopot jest taki, że nawet jeśli spółkom udadzą się restrukturyzacje, to kolejnym problemem będzie kurczący się rynek. W przyszłym roku w segmencie drogowym może być spadek wartości rynku z około 30 mld zł do 10 mld zł. To będzie wymuszało sporą konkurencję, co z kolei nie pozwoli na poprawę marż. Pojawiają się głosy, że kontrakty energetyczne mogą zastąpić drogowe. Jednak będzie to rynek zleceń dużo mniejszy niż drogowy. Pierwszy stanowił 120 mld zł, a drugi szacowany jest na 50 mld zł, ale o dłuższej realizacji. – mówi Tomasz Duda, analityk Ipopema Securities.
>> Eksperci nie mają wątpliwości: nie licząc wyjątków, zysków nie ma i nie będzie jeszcze długo. >> Raport: Branża budowlana w spirali bankructw.
Tymczasem zwolennicy pomocy rządowej odpierają atak i odwołują się do pragmatycznych aspektów rozwiązania. Upadek budowlanych gigantów podniesie i tak już wysoki poziom bezrobocia oraz zwiększy niepokoje społeczne. W tle pozostaje także polityka i szansa podbicie sondażowych słupków poparcia.
– Upadek powoduje efekt domina w budownictwie, padają jak muchy następne spółki i może to być naprawdę spory problem dla gospodarki. Budownictwo to branża mega kapitałochłonna, a co za tym idzie może to się rozlać na banki. – napisał użytkownik o nicku ucofb.
Pojawiło się również kilka przykładów udanych procesów nacjonalizacji.
– Wszystkie państwa prowadzą politykę gospodarczą. USA ratowały banki i sektor motoryzacyjny (rząd na tym zarobił), Europa w latach 2008/2009 pomogła sektorowi motoryzacyjnemu. Za to np. całkowicie upadł w USA i Europie sektor stoczniowy na rzecz Japonii i Korei, które zawsze go aktywnie wspierały. – napisał Paweł_1979.
Należy pamiętać, że każdy przypadek jest inny. Casus polskich budowlanych spółek również ma swoją specyfikę, a skutki ewentualnego wdrożenia w życie pomysłu wicepremiera można rozpatrywać wieloaspektowo.
– PBG wykonuje kontrakty rządowe. Jeśli je znacjonalizują, to państwo samo sobie zapłaci. Jeśli kontrakt był marżowy, to marża zostanie w publicznych rękach. Jeśli kontrakt był stratny, to zapłacona zostanie po prostu godziwa cena. Zakładając, że spółkę da się potem sprawnie sprzedać (tu akurat może być kłopot), to pomysł nie jest tak zupełnie od czapy. – zauważa użytkownik rafsty.
>> Całą dyskusję na temat pomysłu nacjonalizacji budowlanych spółek >> znajdziesz na forumowym wątku PBG w serwisie StockWatch.pl – dołącz i wyraź swoją opinię