
Podwyżka stóp procentowych w strefie euro, pierwsza od 11 lat
EBC nierychliwie, ale w końcu dołącza do grona władz monetarnych zmagających się z inflacją poprzez podwyżki stóp procentowych. Wcześniej dokonał tego nawet Szwajcarski Bank Centralny, postrzegany jako outsider w kolejce do podnoszenia kosztu pieniądza.
Rezerwa Federalna zainicjowała cykl podwyżek już w marcu br., doprowadzając poziom stóp do przedziału 1,5-1,75 proc. Tymczasem w Eurolandzie stopa depozytowa ciągle tkwi na minusie (-0,5 proc.). Taki stan rzeczy to jeden z głównych (obok niezależności energetycznej USA i siły amerykańskiego rynku pracy) powodów słabości euro w relacji do dolara.
Wysoko zawieszona poprzeczka
Przed pierwszą od 2011 r. podwyżką stóp procentowych władze EBC mają wyjątkowo twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony inflacja w strefie euro przekracza już 8,5 proc., a w wielu państwach osiąga wartości dwucyfrowe. Z drugiej, wzrost gospodarczy jest chimeryczny. Bazując na szacunkach Komisji Europejskiej, w tym roku PKB może wzrosnąć o ok. 2,5 proc., w przyszłym o mniej niż 1,5 proc.
Nadzieje, że gospodarki ruszą z kopyta po zniesieniu pandemicznych restrykcji, rozwiały się po napaści Rosji na Ukrainę. Monstrualnym zagrożeniem jest widmo kryzysu energetycznego i dotkliwej recesji. Z tego względu EBC nie może sobie pozwolić na dotrzymanie kroku Fed. W USA stopy procentowe już w tym miesiącu przebiją docelowy poziom dla Eurolandu, czyli 2 proc., a to jest balastem dla euro.
Przed niemal dwoma miesiącami władze EBC wyłożyły kawę na ławę. Zapowiedziały, że program skupu aktywów zostanie odesłany do lamusa z końcem czerwca. Na lipiec zaanonsowano rozpoczęcie cyklu podwyżką o 25 pkt bazowych. W tym tygodniu pojawiły się jednak przecieki o rozpoczęciu cyklu podwyżek dwukrotnie mocniejszym ruchem. Dało to impuls do poprawy notowań i postrzegania euro.
– Dlatego teraz dotrzymanie wcześniej danego słowa i powstrzymanie się przed podwyżką o 50 pkt bazowych może wywołać rozczarowanie. Dominujące dziś założenie, że stopy w Eurolandzie wzrosną o 2 pkt proc. w rok, można porównać do bardzo wysoko zawieszonej poprzeczki. Łatwo o jej strącenie, co dla euro oznaczałoby ponowne tarapaty – komentuje Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Kłopot braku równowagi
Rada Prezesów EBC musi zadbać także i o to, by kształt polityki finansowej w jak największym stopniu odpowiadał potrzebom niejednorodnej strefy euro. Władze monetarne już zapowiedziały, że równolegle z podwyżkami stóp procentowych uruchomią narzędzie mające na celu wygładzanie turbulencji na rynkach długu, głównie gospodarek peryferyjnych Eurolandu. Są one bowiem wielokrotnie czulsze na zmianę kursu niż obligacje np. Niemiec.
– Innymi słowy, EBC będzie łagodzić skutki uboczne podwyżek stóp, by nie stawały się one nieproporcjonalnie ciężkim balastem dla najsłabszych organizmów gospodarczych i najbardziej zadłużonych rządów. Jeśli inwestorzy ocenią, że bank centralny hamuje swoje zapędy w podnoszeniu stóp ze względu na sytuację na rynkach obligacji, będzie to kolejny cios w postrzeganie wspólnej waluty – wskazuje ekspert Cinkciarz.pl.
Ważne dla złotego i polskich kredytobiorców
Decyzja EBC może zatrząść notowaniami polskiej waluty, ściśle zależnej od kondycji euro. Gdy w pierwszej części miesiąca euro tonęło, ciągnęło za sobą złotego na dno. Kiedy jednak w minionych dniach wspólna waluta zaczęła odrabiać straty, kursy złotego w relacji do dolara, franka czy funta gwałtownie pikowały. Z tego względu czwartkowa podwyżka stóp procentowych w strefie euro będzie ważna dla zadłużonych w tej walucie polskich kredytobiorców, jak również dla urlopowiczów szykujących się na zagraniczne wyjazdy.
– Pomimo ostrego wzrostu kursu EUR/USD z okolic parytetu do 1,0250, jest jeszcze za wcześnie, by ogłaszać koniec prymatu dolara nad euro. Biorąc pod uwagę, że euro i złoty jadą na tym samym wózku, spadek kursów walut z ostatniego tygodnia, szczególnie wyraźny w przypadku kursu dolara i franka (o 2-3 proc.), może okazać się nietrwały, a złoty ponownie zagrożony – ocenia analityk Cinkciarz.pl.