Przemysław Dąbrowski w liście otwartym zwrócił się z apelem do obligatariuszy o zbudowanie wspólnego silnego nacisku na banki i inne instytucje finansowe, aby i one zgodziły się wejść w ramy układu. Prezes GetBacku wskazał w tym miejscu na tzw. obligatariuszy zabezpieczonych, czyli tych, którzy na mocy umów zawartych jeszcze za kadencji Konrada K., mogą domagać się spłaty całości zobowiązań. W świetle prawa sytuacja tej grupy wierzycieli jest dużo lepsza niż inwestorów-obligatariuszy indywidualnych, którzy obecnie – według deklaracji zarządu – mogą liczyć jedynie na spłatę 31 proc. w gotówce. Dąbrowski dodał, że jeśli instytucje zgodzą się na „strzyżenie”, warunki układowe dla pozostałych wierzycieli ulegną znaczącej poprawie. >> Dołącz do dyskusji na forumowym wątku dedykowanym obligacjom GetBacku
– Banki bowiem, zgodnie z zawartymi ze starym zarządem umowami, mają pełne prawo wymagać od GetBack spłaty całości zobowiązań. Rezygnacja ze scenariusza sanacyjnego dodatkowo umocniła ich pozycję. Nie znaczy to oczywiście, że scenariusz, w którym instytucje te zdecydują się na „haircut” jest całkowicie nierealny, ale wymagałby pełnego skupienia sił w ostatnim miesiącu przed posiedzeniem sądu, właśnie na tym froncie walki o lepsze warunki spłaty zobowiązań GetBack. Warto zaznaczyć, że sytuacja, w której banki zdecydowałyby się na takie same warunki spłaty jak pozostali obligatariusze, dałaby nam możliwość poprawienia propozycji układowej z 31 proc. do 47 proc. – zaznaczył w liście Przemysław Dąbrowski, prezes GetBacku.
Zarząd wrocławskiej spółki liczy także na wsparcie Komisji Nadzoru Finansowego i polityków.
– W naszej opinii dzisiejszy zarząd GetBack nie ma siły oddziaływania, która sprawiłaby, żeby banki i inne instytucje finansowe same z siebie zrezygnowałyby z części swoich należności. Tylko kilka instytucji finansowych odpowiedziało pozytywnie na nasze wezwania w tej sprawie. Jednak większość odmówiła udziału w układzie – czytamy dalej.
Windykator pracuje też nad cofnięciem niekorzystnych umów, jakie zarząd Konrada K. zawarł z Altusem i Trigonem. GetBack wezwał oba fundusze do rozmów. Prezes GetBacku przyznał, że spółka mocno kuleje w obszarze działalności operacyjnej, a odbudowa biznesu może być bardzo kosztowna.
– Dwa lata, w których wszyscy na rynku windykacji się rozwijali, stary zarząd poświęcił na manipulowanie danymi finansowymi i PR. Spółka straciła ten czas. Systemy IT są przestarzałe, brakuje nowoczesnych strategii windykacyjnych, a po kryzysie brakuje także ludzi. Nie zmniejsza to oczywiście naszej determinacji w pracy nad poprawą efektywności operacyjnej, ale nie tu upatrujemy szansy na uratowanie GetBack – uważa prezes GetBacku.
Równolegle wrocławska spółka windykacyjna prowadzi rozmowy z zainteresowaną objęciem udziałów grupą inwestorów. Prezes zaznaczył, że proces trwa i biorą w nim udział najwięksi europejscy gracze.
– W naszej opinii, przy odpowiednim układzie transakcji, dałoby to możliwość poprawy sytuacji obligatariuszy, ale nie tylko. Wejście inwestora to przede wszystkim alternatywa dla scenariusza realizacji odzysków z obecnych portfeli – spłaty zobowiązań przez kolejne 8 lat. Rada Wierzycieli może odegrać w tym procesie bardzo ważną rolę. Jej nastawienie do takiego scenariusza może być kluczowe dla jakości i warunków przedstawionych ofert. – dodał prezes.