Kierowana przez znanego biznesmena Sylwestra Cacka sieć restauracji od sześciu lat systematycznie wychodzi z głębokiego dołka, w jakim znalazła się po wybuchu światowego kryzysu gospodarczego. Rok 2008 spółka zamknęła jednostkową stratą -78,4 mln zł. W ubiegłym roku udało się ją zminimalizować do -3,6 mln zł, a po trzech kwartałach 2014 r. Sfinks jest na 1,73-mln plusie przy 122,5 mln zł przychodów. Z opublikowanej w czwartek strategii wynika, że cały rok ma się zamknąć sprzedażą wysokości 164,6 mln zł (+16,6 proc. r/r) i 13,8 mln zł zysku netto. W ciągu dalszych sześciu lat wielkości te mają ulec podwojeniu, tak by w 2020 r. przychody sięgnęły 332 mln zł, a zysk netto 30,2 mln zł.
Motorem wzrostu ma być najsilniejszy brand – restauracje Sphinx, rozwijane w oparciu o model operatorski i franczyzowy. Spółka wybrała już ponad 20 lokalizacji umożliwiających rozwój sieci restauracji w 2015 r. i około 10 restauracji w 2016 r. z oczekiwanym wskaźnikiem ROI (return on investment) na średnim poziomie 35 proc. Rozwój sieci zaplanowano w oparciu o środki wygenerowane przez spółkę.
– Wskaźnik ROI uwzględnia częściowe finansowanie zewnętrzne rozwoju restauracji Sphinx bez wzrostu zobowiązań spółki, poprzez uwzględnienie zwrotu dla inwestora w płaconym czynszu za lokal. Jednocześnie we wszystkich przypadkach możliwe jest realizowanie EBITDA restauracji na poziomie nie niższym niż 20 proc. – napisano w strategii.
W wypadku szans pozyskania większej liczby atrakcyjnych lokalizacji spółka może sięgnąć po finansowanie zewnętrzne, w pierwszej kolejności negocjując z bankami zmianę warunków spłat kredytów i rozłożenie ich w dłuższym czasie. Do rozważenia jest też emisja obligacji, pod warunkiem uzyskania zgody banków oraz spełnienia założenia strategicznego w postaci wskaźnika długu do EBITDA na poziomie nie wyższym niż 3. Ostatnią opcją byłaby emisja akcji lub obligacji zamiennych.
– Mamy własne środki na rozwój, są kredyty kupieckie. Pracujemy nad renegocjacją czynszów, chcemy schodzić z gwarancji bankowych. W ostateczności zdecydujemy się na emisję akcji lub obligacji zamiennych, gdyby nie udało się zebrać odpowiednich środków. Najcięższy będzie przyszły rok, bo będzie najwięcej inwestycji. Jeśli w przyszłym roku sobie poradzimy, to może nie być potrzeby emisji. – powiedział prezes Cacek.
>> Walory restauracyjnej spółki były omawiane w środowym Wykresie dnia >> Gorąco jak w kuchni – analiza techniczna SFINKS
Obecnie sieć restauracji Sphinx liczy 92 lokale. Pod szyldem Chłopskie Jadło funkcjonuje 10 restauracji, a 6 kolejnych pod marką WOOK. Dwóch ostatnich brandów Sfinks chce się pozbyć. Pierwszy z nich może być wydzielony do osobnej spółki, dla której firma poszuka inwestora. Drugą marką będzie zarządzać spółka zależna Shanghai Express, która również przygotuje plan pozyskania partnera strategicznego. W ich miejsce Sfinks nie wyklucza akwizycji innej sieci o silnie rozpoznawalnej marce z segmentu fast casual dining, pizzerii lub kawiarni.
Roztoczeniu świetlanej wizji rozwoju niedoszłego bankruta towarzyszy chęć stania się spółką dywidendową. Według szefa firmy, mogłaby się ona podzielić zyskiem z akcjonariuszami w 2017 lub 2018 r. Wszystko zależy od tego, kiedy spółka wykaraska się z ujemnych kapitałów własnych.
– Jeśli będą środki, jeśli nie będzie okazji do przejęć i nie będzie miejsca do dalszego rozwoju, to będzie pole do wypłaty dywidendy. Nawet gdybyśmy przeprowadzili akwizycję, to możemy podwyższyć dług, wziąć kredyt i wypłacić dywidendę. – oświadczył Sylwester Cacek.