Miniony tydzień był najgorszym od 2008 roku, DJIA spadł o 6,4 proc. Inwestorzy patrzą na polityków, politycy patrzą na siebie, nie ma chętnych do podjęcia działań zaradczych, a gospodarka światowa trzeszczy.
Piątek zamknął się minimalnymi wzrostami, wszyscy są zmęczeni i nie wiedzą co dalej. Dow Jones zyskał 0,35 proc. i wyniósł 10 771,47 pkt. Indeks szerokiego rynku S&P500 zwyżkował o 0,61 proc. i zamknął się na 1136,43 pkt. Technologiczny Nasdaq wzrósł najmocniej bo o 1,12 proc. do 2483,23 pkt.
Jeszcze rano polskiego czasu wydawało się, że inwestorów czeka kolejny dzień silnej wyprzedaży. Rynek obiegła plotka, że Grecja dostała zgodę na upadłość, a jej wierzyciele stracą 50 procent zainwestowanego w dług kapitału. Rynek międzybankowy praktycznie zamarł. Stąd indeksy we Frankfurcie czy Paryżu traciły grubo ponad pięć procent. Równie mocno spadało złoto, a srebro straciło 14 proc. ze swojej wartości. Wynikało to z braku płynności funduszy hedgingowych, które nie mogły się lewarować.
Doniesienia o bankructwie Grecji zostały jednak zdementowane. Europejski Bank Centralny zapowiedział, że wznowi awaryjne 12-miesięczne pożyczki dla banków komercyjnych. Ponadto czołowi europejscy politycy zadeklarowali, że Europejski Mechanizm Finansowy, który ma pomagać bankrutującym krajom, zostanie uruchomiony wcześniej niż w lipcu przyszłego roku.
Te wszystkie zapowiedzi spowodowały, że inwestorzy na Wall Street nie chcieli sprzedawać akcji. Na tle spokojnego rynku najlepiej radził sobie sektor finansowy.
Na zamknięciu Dow Jones Industrial wzrósł o 0,35 proc. do 10 771,47 pkt. Nasdaq Composite zwyżkował o 1,12 proc. do 2483,23 pkt., zaś indeks S&P 500 – o 0,61 proc. do 1136,43 pkt.