
(Fot. Daniel West/freeimages.com)
I faktycznie, środowe negocjacje pokazały, że Iran zaciekle broni swojego stanowiska. Przedstawiciele tego kraju zaznaczali bowiem, że Iran nie czuje obowiązku „ratowania” cen ropy naftowej od dalszych spadków dlatego, że sam nie przyczynił się do globalnej nadpodaży – to inne kraje przez wiele miesięcy zwiększały wydobycie, doprowadzając do zalania rynku ogromnymi ilościami tego surowca. W rezultacie, irańscy oficjele jasno przyznali, że wymaganie od ich kraju zamrożenia produkcji „jest nielogiczne”, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że dopiero niedawno zniesione zostały zachodnie sankcje, nałożone wcześniej na ten kraj.
Wczorajsze doniesienia z Bliskiego Wschodu przyniosły więc kolejne rozczarowanie. Niemniej, cena ropy naftowej wzrosła, bowiem w Stanach Zjednoczonych zaskoczyły dane dotyczące zapasów paliw. Amerykański Departament Energii (DoE) podał w swoim cotygodniowym raporcie, że w minionym tygodniu zapasy ropy naftowej w USA spadły o 3,3 mln baryłek do poziomu 499,1 mln baryłek. To dane rozbieżne z oczekiwaniami rynkowymi, które zakładały średnio wzrost o 3,9 mln baryłek. Spadek zapasów był przede wszystkim efektem mniejszego importu ropy naftowej do USA.
W czwartek rano notowania ropy naftowej WTI utrzymują się powyżej poziomu 31 USD za baryłkę, jednak widać brak sił strony popytowej do dalszego windowania cen w górę. Nie zmienia to faktu, że jeśli cena ropy dzisiaj pozostanie powyżej poziomu 31 USD za baryłkę, to w krótkim terminie mogłaby sięgnąć do 33 USD za baryłkę. Dynamiczna, długotrwała zwyżka wciąż jest mało prawdopodobna.
>> CMC Markets Broker CFD: globalne rynki poprzez drabinkę cenową >> Sprawdź
Raport przygotowała: Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ.