
(Fot. Pexels)
Spadki na rynkach akcji państw rozwiniętych w szczególności w grudnia 2018 uzmysłowiły wielu inwestorom, że na światowych rynkach głównych aktywów zrobiło się na tyle niepewnie, że nie ma już jakiejkolwiek klasy, która pozwoliłaby zarabiać w niepewnych czasach.
Do tej pory nie przyciągało większej uwagi pojęcie ryzyka, stąd w zestawieniu liderów na rynku długu w okresie pierwszych trzech kwartałów przewodziły obligacje o niskiej jakości. IV kwartał 2018 przyniósł zasadniczą zmianę podejścia inwestorów. W niepewnych czasach inwestorzy postawili na obligacje o najwyższej jakości. Z tego powodu triumfatorami zestawienia stóp zwrotu z rynku długu w czwartym kwartale były obligacje korporacyjne rynków wschodzących o ratingu AAA-A (+1,3 proc.) oraz amerykańskie obligacje korporacyjne high grade (+1,1 proc.). Z drugiej strony „obligacje śmieciowe” zanotowały straty.
– Wystarczyło tąpnięcie na amerykańskich rynkach akcji w grudniu, silne spadki ceny ropy naftowej BrentCrude i znowu włączyły się inwestorom obawy dotyczące perspektyw gospodarki światowej. Kapitał popłynął znowu do bezpieczniejszych obligacji o wysokiej jakości – powiedział Marcin Kuchciak, wiceprezes zarządu Zenit Management, autor opracowania.
Od pewnego czasu uwagę inwestorów przyciąga zawężanie się różnicy (spreadu) między rentownościami amerykańskich obligacji skarbowych, które może przerodzić się w odwrócenie krzywej.
Odwrócenie krzywej dochodowości, polegające na tym, że rentowność obligacji o dłuższym terminie zapadalności jest niższa niż od tych o krótszym terminie zapadalności, jest zgodnie uznawana jako wskaźnik wyprzedzający, sygnalizujący jaka koniunktura zapanuje w gospodarce. Normalnym zjawiskiem jest to, że obligacje krótkoterminowe powinny mieć niższą rentowność niż te o dłuższym terminie, gdyż wraz z upływem czasu ryzyko niewypłacalności powinno rosnąć, dlatego inwestorzy pożyczając pieniądz na dłuższy termin oczekują jeszcze „premii” za to ryzyko.
W pierwszej dekadzie grudnia na chwilę doszło do odwrócenia krzywej na obligacjach trzyletnich i pięcioletnich.
– Inwersja krzywej była krótkotrwała, minimalnych rozmiarów i dotyczyła obligacji o średnim terminie życia. Trochę to zaniepokoiło inwestorów, ale nie przeraziło tak, jakby przykładowo odwróciłyby się dwulatki i dziesięciolatki z początku i końca krzywej, spread byłby solidnych rozmiarów i sytuacja nie byłaby tymczasowa. Prawdziwe odwrócenie krzywej było do tej pory nieomylnym sygnałem recesji, która mogłaby zaskoczyć wielu inwestorów, gdyż obecnie dominuje wciąż przeważający pogląd, że jesteśmy po szczycie koniunkturalnym i gospodarka jedynie weszła w okres niższego wzrostu – wyjaśnia Marcin Kuchciak z Zenit Management.
Według danych amerykańskiego Departamentu Skarbu, spread między rentownością 10-letnich obligacji a 2-letnich obligacji wynosił na koniec trzeciego kwartału 24 punkty bazowe (3,05 proc. dziesięciolatki wobec 2,81 proc. dwulatek). W ostatnim kwartale różnica ta zmalała do 20 punktów bazowych, ale wciąż rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych jest wyższa niż dwuletnich.
– Zagadką zeszłego roku jest z pewnością zaburzona korelacja między zmianą indeksu akcji S&P500 i zmianami cen amerykańskich 10-letnich obligacji skarbowych. Zwykle te wskaźniki są dość ściśle skorelowane, można nawet powiedzieć, że naśladują się, co widać na wykresie, gdy obie krzywe niemal się nakładają – kiedy indeks cen akcji spada, to ceny obligacji rosną, zmniejszając ich rentowność. Od mniej więcej połowy 2018 roku obie krzywe zaczęły się od siebie oddalać, a obecnie, po grudniowej przecenie na S&P500 rozdźwięk między nimi jest niespotykany od wielu lat. Ktoś się myli – albo przecena na S&P była zbyt gigantyczna albo długoterminowe rentowności długu są zbyt wysokie – mówi Marcin Kuchciak z Zenit Management.