Źródło: ATTrader.pl
Inwestorzy poczuli wiosnę nie tylko za oknem, ale również na giełdowym parkiecie. Po dwóch godzinach handlu warszawskie indeksy spisują się dużo lepiej niż czołowe europejskie indeksy, które notują grubo ponad 4-procentowe spadki (DAX -4,3 proc.; CAC -4,5 proc.; FTSE -4,7 proc.). Pytanie tylko, czy przy tak niekorzystnym otoczeniu zewnętrznym, uda się utrzymać tę przewagę do końca sesji. Jeżeli europejskie giełdy nie zmniejszą skali przeceny to może to być bardzo trudne.
O godzinie 11:11 indeks WIG20 rósł o 0,19 proc. do 1.432 pkt., po tym jak wcześnie rano cofnął się do 1.377 pkt., żeby tuż przed godziną 10:00 odbić do 1.465 pkt. WIG w tym samym czasie miał wartość 39.984 pkt. (+0,15 proc.), mWIG40 2.887 pkt. (-0,06 proc.), a sWIG80 9.942 pkt. (+1,35 proc.).
Wczorajsze i dzisiejsze poranne zachowanie giełdy w Warszawie pokazuje, że nastroje przy ulicy Książęcej zmieniły się na korekcyjne, proodbiciowe. Stąd też można zaryzykować tezę, że w poniedziałek zostały wyznaczony tymczasowy dołek, którego przynajmniej do Świąt Wielkanocnych nie uda się przełamać. Potwierdza to zresztą sytuacja techniczna na wykresie WIG20, który spadając w poniedziałek do 1.248 pkt., a później wracając na koniec dnia do 1.341 pkt., udanie przetestował swoje minimum z 2009 roku, jednocześnie kreśląc popytową świecę na wykresie dziennym. To powinno teraz generować sporą dawkę optymizmu, przez co inwestorzy w najbliższym czasie każdy głębszy spadek będą wykorzystywali do zakupów. Ten rynkowy optymizm wynikający z analizy technicznej mógłby dodatkowo się powiększyć, gdyby indeksowi blue chipów udało się domknąć lukę bessy z ostatniego czwartku (1.450-1.505 pkt.). To jednak będzie bardzo trudne, więc póki co nie jest to scenariusz bazowy na kolejne tygodnie.
Liderem odbicia na GPW jest branża energetyczna. Po dwóch godzinach notowań WIG Energia rósł aż o 7,7 proc., ciągnięty w górę przez wzrost cen akcji PGE o 13,9 proc. do 3,93 zł, Enei o 10,9 proc. do 4,99 zł i Tauronu o 7,4 proc. do 1,16 zł. Czy jest w tym jakaś logika? Owszem. Drożeją duże i płynne spółki, które wcześniej bardzo mocno zostały przecenione. Tylko tyle.
W sposób oczywisty na poprawie nastrojów i chęci wygenerowania wzrostowej korekty zyskują spółki w sposób bezpośredni dotknięte przez epidemię koronawirusa, a nawet takie które w ostatnim czasie poinformowały, że pośrednio ona też je dotknie. I tak np. akcje Rainbow Tours rosną drugi kolejny dzień, drożejąc o 28,2 proc. do 10,90 zł, po tym jak wczoraj podrożały one o 43,1 proc. Kurs Trakcji idzie w górę o 1,8 proc. do 1,13 zł pomimo, że wczoraj spółka poinformowała, że rozszerzenie epidemii może mieć niekorzystny wpływ na wyniki w 2020 roku.
Nie wszystkie firmy jednak korzystają na tej lepszej atmosferze wokół giełdy. W dalszym ciągu słabo radzi sobie sektor bankowy. Dalej też dołują notowania CCC (26,16 zł; -1,65 proc.), spadając już 11 kolejną sesję i wyznaczając nowe dołki. Trzydniowe wzrosty koryguje CD Projekt, którego kurs cofa się o 3 proc. do 260,60 zł.
Jednak rola czarnej owcy przypadła KGHM-owi. Akcje koncernu z Lubina tanieją o 1,9 proc., cofając się do 53,94 zł. To stosunkowo niewielki wymiar kary biorąc pod uwagę rozczarowujące wyniki i spadek cen miedzi na świecie.
W IV kwartale skorygowana EBITDA grupy KGHM spadła o 5,5 proc. rok do roku i ukształtowała się na poziomie 1,117 mld zł, co było wynikiem aż o 15,7 proc. gorszym od prognoz. Gorsze od oczekiwań były też przychody. Aczkolwiek w dużo mniejszym stopniu. Ukształtowały się one na poziomie 5,854 mld zł, przy prognozie na poziomie 5,876 mld zł.
Dużo większe negatywne przełożenie na zachowanie KGHM-u ma sytuacja na rynku miedzi. Przed trzema dniami jej ceny przełamały ostatnie liczące się wsparcia, a dziś miedź tanieje o 4,8 proc. do 4.879 dolarów, zmierzając w kierunku dołka z 2016 roku na poziomie 4.302 dolarów.
