
Fot. NBP
Według Hardta, czas na sygnalną podwyżkę stóp procentowych minął. Dane, z którymi RPP się zapoznała, wskazywały jednoznacznie, że konieczna jest już mocniejsza reakcja.
– Wskaźniki opisujące żądania płacowe są na rekordowym poziomie. Firmy gremialnie spodziewają się konieczności podwyższania płac w najbliższym czasie. Jednocześnie oczekiwania inflacyjne, zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców oraz profesjonalnych prognostów, są bardzo wysokie. Oczekiwania tych ostatnich zakładają, że do końca 2023 r. inflacja nie wróci do celu NBP (2,5 proc. – red.), a przy tym są bardzo zróżnicowane, co moim zdaniem jest m.in. konsekwencją polityki komunikacyjnej NBP – powiedział członek Rady w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
– To jest początek drogi do normalności. Ale normalność rozumiem przez stopę na poziomie 1,5 proc., czyli taką, jaka obowiązywała przed kryzysem. Tempo normalizacji trudno w tym momencie jednoznacznie określić – dodał.
Zdaniem Hardta, błędem było to, że RPP nie podniosła stóp procentowych na przełomie 2019 i 2020 r.
– Gdyby wtedy była podwyżka, RPP byłaby dzisiaj w dużo łatwiejszej decyzyjnie sytuacji. Łatwiej byłoby uzasadnić brak reakcji teraz – albo słabszą reakcję – nie prowadząc przy tym do odkotwiczenia oczekiwań inflacyjnych. Środowa podwyżka stóp w jakimś stopniu ten błąd naprawia. To pozytywne dla wiarygodności banku centralnego, a ta ma kluczowe znaczenie – podsumował.
RPP nieoczekiwanie podwyższyła w ub. tygodniu stopy procentowe, w tym stopę referencyjną do 0,5 proc. z 0,1 proc. Od 7 października stopa lombardowa wynosi 1,00 proc. (podwyżka o 50 pb), stopa depozytowa – 0,00 proc. (bez zmian), stopa redyskonta weksli 0,51 proc. (podwyżka o 40 pb), a stopa dyskontowa weksli 0,52 proc. (podwyżka o 40 pb).