Gdy wszyscy sprzedają, czas na zakupy – powie każdy, kto przeżył już kilka górek i dołków. Jednak łatwiej powiedzieć niż wykonać, tym bardziej że wszyscy sprzedają już właściwie od sierpnia. Jednak dopiero na czwartkowej sesji pojawiła się wyprzedaż mająca cechy prawdziwej paniki: wyrzucanie akcji za wszelką cenę, z zamkniętymi oczami.
Ponieważ już wiemy, że większość nie ma racji, a media nagłaśniają skutki zamiast przyczyny, zastanówmy się nad emocjonalnym wydźwiękiem ostatnich wydarzeń. Psychologia rynku mówi, że emocje zmieniają się od euforii do rozpaczy. Niewiele brakuje do osiągnięcia tego drugiego stanu, bo od wielu tygodni właściwie dochodzą same negatywne informacje. W wypowiedziach komentatorów, ekonomistów i polityków właściwie mamy już koniec świata, rozpad strefy euro, bankructwo USA, wszystkich banków, krach nieruchomościowy, bańkę na surowcach i trudno sobie wyobrazić, co jeszcze na tym świecie jest dobrze.
W takich momentach rynki w przeszłości zmieniały kierunek. Trudno powiedzieć na jak długo, z jakim zasięgiem ruchu, ani z dokładnością do ilu dni dałoby się określić punkt zwrotny, ale to już gdzieś niedługo. Znaleźliśmy ciekawe potwierdzenie takiej hipotezy. Serwis Bespoke przygotował wykres, w którym na indeks S&P500 naniósł średnią kroczącą z liczby newsów finansowych, które znalazły się na czołówkach popularnych gazet i serwisów. Najczęściej media masowe uaktywniały się w okresach nagłych spadków, zwykle z niewielkim opóźnieniem. A największe natężenie występuje podczas mocnych wyprzedaży, gdy indeksy spadają bardziej niż zwykle. Jak wszelkie negatywne newsy, nieszczęścia, straty liczone w miliardach i inne tragedie, wydarzenie przyciąga dziennikarzy piszących na co dzień o celebrytach, cierpiących dzieciach czy katastrofach. Poniższy wykres pochodzący z bespokeinvest.com pokazuje na niebiesko skok zainteresowania ulicznych mediów rynkiem finansowym.
Źródłem danych dla wykresu jest interesujący serwis Drudge Report, z którego korzystają już miliony ludzi, bo zastępuje chodzenie po wielu stronach. Serwis zbiera tematy gorące w danej chwili i układa je według popularności, tj. natężenia pojawiania się w mediach masowych. Na podstawie archiwów, ludzie z Bespoke stwierdzili, że dołek w marcu 2009 roku zbiegł się z gigantyczną aktywnością panicznych nagłówków, krzyczących o masakrze na giełdzie. Kolejna taka fala newsów ze spadających rynków pojawiła się w połowie czerwca 2011 r., kiedy S&P500 wyrysował lokalny dołek, od którego odbił się i zyskał prawie 10 proc., ale nie zdołał jednak przebić oporu.
Bespoke twierdzi, że 22 września spadki znów znalazły się na czołówkach większości mediów, krzyczących o globalnym krachu i inwestorach wyrzucających wszystko co mają.
Historia lubi się powtarzać, choć za każdym razem nieco inaczej. Na pewno inwestorzy grający na krótkich pozycjach na akcjach i instrumentach pochodnych mają powody do ostrożności. Choć tak na wyczucie, przydałoby się jeszcze kilka sesji naprawdę silnych spadków, żeby być spokojniejszym o siłę odbicia, które w końcu zawsze przychodzi.