
Marcin Kiepas, niezależny analityk.
We wtorek na światowych rynkach akcji wciąż przewijały się wątki niedzielnych wyborów w Niemczech, napiętej sytuacji wokół Korei Północnej, a także referendum w Kurdystanie. W to wszystko wpisywały się nieco rozczarowujące dane z amerykańskiego rynku nieruchomości i o zaufaniu tamtejszych konsumentów, wystąpienie prezydenta Francji, a także czekanie na dzisiejsze wystąpienie szefowej Fed Janet Yellen. >> Zobacz także: Trzy rynki z potencjałem odwrotu
Mieszanka ta okazała się mało zjadliwa dla inwestorów. Stąd też nastroje na światowych giełdach były mieszane. Warszawski parkiet znalazł się w grupie giełd tracących na wartości, choć sama skala przeceny nie była duża. WIG stracił 0,3 proc. i zamknął dzień na poziomie 63.700,8 pkt., WIG20 spadł o 0,4 proc. do 2.443,3 pkt., mWIG40 o 0,1 proc. do 4.911,8 pkt., a sWIG80 o 0,3 proc. do 15.052,1 pkt.
Ten ostatni indeks wyznaczył dziś nowe 8-miesięczne minimum. Aczkolwiek wciąż notuje dodatnie wartości od początku roku, rosnąc o 5,5 proc. Niestety, w dalszym ciągu brak jest poważnych sygnałów mogących sugerować, że to trwające już od kwietnia osuwanie się rynku małych spółek szybko się skończy.
W gronie największych spółek z indeksu WIG20, z których jedynie 8 zakończyło dzień na plusach, wyróżniła się Energa (+3,1 proc.) oraz giełdowe rafinerie: Lotos (+2,5 proc.) i PKN Orlen (+1,6 proc.). Mocne wzrosty akcji tych dwóch ostatnich w prosty sposób należy łączyć z ostatnimi zwyżkami cen ropy na świecie, które wczoraj znalazły się na najwyższych poziomach od kwietnia br.
Silna fala realizacji zysków przetoczyła się przez wykresy liderów tegorocznej hossy w segmencie handlowym: LPP i CCC. Akcje pierwszej spółki potaniały o 3,5 proc. do 8.300 zł, a drugiej o 2,9 proc. do 281 zł.
Mocne spadki stały się ponadto udziałem BZ WBK (-2,8 proc.) i taniejącego w ślad za miedzią KGHM-u (-1,9 proc.). Rzutem na taśmę przed mocnym spadkiem wybroniło się Asseco Poland, tracąc jedynie 0,4 proc.

Gorące spółki z wtorkowej sesji.
Kolejną dobrą sesję zaliczyło Sygnity. Akcje informatycznej spółki podrożały o 8,3 proc. do 3,27 zł, po tym jak wczoraj zanotowały one wzrost o 22,76 proc., zawracając wcześniej z historycznego minimum. Ta poprawa sentymentu, która na gruncie analizy wykresu jest tylko wzrostową korektą w trendzie spadkowym, związana jest z ostatnim oświadczeniem zarządu spółki, że obecnie nie będzie nie planuje podwyższenia kapitału zakładowego.
Podwyższenie ceny docelowej do 69 zł z 41 zł i rekomendacja trzymaj od analityków Domu Maklerskiego PKO BP lekko wsparło akcje Dino Polska. Notowania operatora sieci supermarketów wzrosły o 0,5 proc. do 63,70 zł. Perspektywy dla spółki wciąż pozostają dobre, a wzrosty cen jej akcji w kierunku wspomnianego poziomu 69 zł jest prawdopodobny.
Po niedawnej serii mocnych wzrostów, w następstwie których akcje spółki Qumak podrożały dwukrotnie, dziś kurs konsolidował się wokół poniedziałkowego zamknięcia na poziomie 2,70 zł. Jako, że paliwo do dalszych wzrostów już się wypaliło, a nowego brak na horyzoncie, więc najbliższe dni mogą przynieść realizację zysków.
Lokalnym wydarzeniem dnia na giełdzie w Warszawie była decyzja Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) zezwalająca Markowi Dietlowi objęcie fotela prezesa GPW, na które to miejsce został powołany jeszcze w czerwcu. Sama decyzja nie wpłynęła jednak w istotny sposób na notowania GPW, które zamknęły się na poziomie 44,80 zł, czyli wzrostem o 0,2 proc.
Po wtorkowej sesji układ sił na wykresach warszawskich indeksów nie zachęca do kupna akcji. Źle prezentuje się już nie tylko grupujący małe firmy sWIG80, którego notowania systematycznie się osuwają i w każdej chwili może tam się pojawić element paniki. Niepokojąco prezentuje się też WIG20. Po mocnym rajdzie w drugiej połowie sierpnia, który mógł sugerować szybkie dojście nawet do 2.700 pkt., indeks ten najpierw długo konsolidował się w pobliżu 2.500 pkt., a teraz wybił się dołem z tej konsolidacji. To zapowiada powrót w okolice 2.350 pkt.
Słaby dzień ma za sobą również złoty. We wtorek osłabił się on do głównych walut. W tym o prawie 4 groszy do dolara, za którego trzeba było zapłacić 3,6480 zł, czyli najwięcej od miesiąca. Euro podrożało o 1,7 gr do 4,2930 zł, a szwajcarski frank o 2,1 gr do 3,7540 zł. Złoty tracił na wartości w ślad za silnym spadkiem notowań EUR/USD, a także w związku z zaniepokojeniem sytuacją polityczną w Niemczech i obawami wokół Korei Północnej. >> Zobacz także: Geopolityka ciąży walutom EM