Piątkowa sesja na giełdzie w Warszawie rozpoczęła się od wyprzedaży akcji, co było dość naturalną konsekwencją czwartkowego, zaskakującego załamania rynku w drugiej części dnia oraz dzisiejszego pogorszenia nastrojów na rynkach globalnych. Wprawdzie popyt stara się odrobić poranne straty, ale na GPW wciąż dominuje kolor czerwony. Po blisko trzech godzinach handlu indeks WIG20 tracił 0,6 proc. i testował poziom 2.367,22 pkt., ciągnięty w dół przede wszystkim przez akcje PGNiG (-5,3 proc.), Jastrzębskiej Spółki Węglowej (-1,5 proc.) i mBanku (-1,4 proc.). Skalę spadków symbolicznie minimalizują drożejące po ponad 1 proc. akcje Eurocashu i Asseco Poland.
Pod kresą notowane były też pozostałe indeksy. Reprezentujący szeroki rynek WIG spadał o 0,5 proc. do 61.541,7 pkt., mWIG40 tracił 0,7 proc. i testował poziom 4.870,95 pkt., a sWIG80 osuwał się o 0,3 proc. do 16.271 pkt.
Piątkowe spadki w Warszawie wpisują się w ogólnoświatową tendencję. Realizacja zysków ma miejsce również na większości europejskich parkietów. Dominowała też w Azji, gdzie chińskie giełdy zanotowały czwarty kolejny spadek, jednocześnie wyznaczając nowe 3-miesięczne minima.
Aktualnie uwaga rodzimych inwestorów przede wszystkim koncentruje się na indeksie WIG20, gdzie ścierają się dwie teorie. Pierwsza, wskazywana przez zwolenników analizy technicznej i mówiąca o tym, że WIG20 po kwietniowym wybiciu górą z konsolidacji, szybko dotrze w okolice 2.500 pkt. Druga, preferowana przez zwolenników historycznych zależności, że w maju trzeba sprzedać akcje (słynne amerykańskie powiedzenie: Sell in May and go away). Szczególnie teraz, gdy WIG20 jest po okresie silnych wzrostów.
Wczorajsze początkowe wybicie WIG20 do 2.422,3 pkt. i późniejsze załamanie, które ściągnęło go na koniec dnia do 2.381 pkt., tworząc przy okazji podażową świecę na wykresie dziennym i wzmacniając podażowe znaczenie bariery 2.400 pkt., wspiera ten drugi scenariusz. On wprawdzie nie wyklucza zdobycia 2.500 pkt., ale wzrosty te odsuwają się w czasie i powinno je poprzedzić cofnięcie w okolice 2.300 pkt.
Dziś oprócz wspomnianych wcześniej mocno przecenionych akcji PGNiG, w centrum uwagi znajdują się również silnie tracące walory m.in. ZPUE (-4,5 proc.), PKP Cargo (-3 proc.), Stalporodukt (-3 proc.), GTC (-2,8 proc.), Mostostalu-Zabrze (-2,8 proc.) i Banku Ochrony Środowiska (-2,5 proc.).
Pozytywnie wyróżnia się zaś Groclin (+10 proc.), który pochwalił się nowa umową z grupą Volkswagen AG. Spółka podpisała porozumienie, w ramach którego niemiecki partner uzyskał prawo pierwokupu akcji Groclinu lub części jej aktywów związanych z prowadzeniem działalności poszyciowej w przypadku podjęcia decyzji o sprzedaży. Równolegle ustalono nowe warunki finansowe współpracy, które – jak zapewnia Groclin – przełożą się na wzrost sprzedaży i poprawę rentowności.
W centrum uwagi znajduje się też KGHM, którego akcje taniały o 0,2 proc. do 118,45 zł, po tym jak w czwartek zostały przecenione o 3,65 proc. Inwestorzy czekają na publikowany po sesji raport finansowy za pierwszy kwartał 2017 roku. Rynkowe prognozy zakładają wzrost zysku netto grupy aż o 337 proc. w skali roku do 703 mln zł, na co wpływ miały wyższe ceny miedzi i srebra. Jednocześnie przychody KGHM w pierwszych trzech miesiącach roku mają wzrosnąć o 32 proc. r/r do 4,2 mld zł. >> Zobacz także: Stabilizacja cen miedzi po dynamicznych zniżkach
Wydarzeniem piątku na rynkach finansowych jest publikacja comiesięcznych danych o sytuacji na rynku pracy w USA. O godzinie 14:30 inwestorzy dowiedzą się, na jakim poziomie w kwietniu ukształtował się stopa bezrobocia (prognoza: 4,6 proc.), o ile zmieniło się zatrudnienie w sektorze pozarolniczym (prognoza: +185 tys.) i jak zmieniła się płaca godzinowa (prognoza: 0,3 proc. m/m). Pierwsze dwie zmienne będą analizowane w kontekście tego, czy amerykańska gospodarka przyspiesza po przejściowym (w ocenie Fed) wyhamowaniu w pierwszym kwartale br. Raport o płacach zaś będzie stanowił punkt odniesienia do presji inflacyjnej, a więc do przyszłych decyzji Fed.
W kontekście kolejnych kroków podejmowanych przez władze monetarne w USA, w tym do oceny tego, czy w czerwcu Fed kolejny raz podwyższy stopy procentowe (aktualnie to prawdopodobieństwo jest bliskie 74 proc.), analizowane będą również wieczorne wystąpienia przedstawicieli Fed. W godzinach 17:30-20:30 głos zabierze aż 6. z nich. W tym sama Janet Yellen. Aczkolwiek jej wystąpienie w Providence, które poświęcone jest roli kobiet w gospodarce, prawdopodobnie nie będzie zahaczać o politykę monetarną.
Nie należy również zapominać, że w najbliższą niedzielę odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich we Francji. Ostatnie sondaże przedwyborcze, które dobrze spisały się przed pierwszą turą, sugerują, że na Macrona zagłosuje 62 proc. wyborców, a na Le Pen 38 proc. Tak znaczna przewaga sprawia, że ten pierwszy może być niemal pewny wygranej, co jest dobrą wiadomością z punktu widzenia rynków finansowych. Takie wyniki wyborów w dużej mierze są już w cenach, ale pomimo to w poniedziałek prawdopodobnie będziemy świadkami pozytywnej reakcji rynków. Na „dzień dobry” Macron otrzyma bowiem duży kredyt zaufania od inwestorów.
Oczekiwanie na wyniki wyborów prezydenckich we Francji w ostatnim czasie pomaga wspólnej walucie, która w relacji do dolara znajduje się na najwyższych poziomach od sześciu miesięcy. Jest szansa, że po weekendzie kurs EUR/USD wzrośnie od 1,1050-1,1100 dolara. Tam też powinien być kres obserwowanego od miesiąca wzrostu EUR/USD. W kolejnych tygodniach prawdopodobne są spadki w oczekiwaniu na czerwcową podwyżkę stóp procentowych przez Fed. Finalnym celem dla tej pary jest poziom 1,07 dolara, gdzie silne wsparcie tworzy dolne ograniczenie rysowanego od początku roku kanału wzrostowego.
Dziś niewiele dzieje się na krajowym rynku walutowym. Euro, po wczorajszym mocnym wystrzale w górę, nieco się cofa i w południe trzeba za nie było zapłacić 4,2180 zł. Dolar natomiast konsoliduje się na poziomie 3,8460 zł. Pewien wpływ na notowania mogą mieć dane z rynku pracy w USA. Im będą one lepsze, a więc im wyższe będzie prawdopodobieństwo, że za miesiąc stopy procentowe w USA wzrosną, tym gorzej dla złotego. I odwrotnie. Polską walutę natomiast na początku przyszłego tygodnia wzmocnić powinny wyniki wyborów we Francji. W kolejnych dniach zaś o losach złotego przesądzą inflacyjne dane z USA, raporty z Chin i Niemiec, a także sygnały płynące z Rady Polityki Pieniężnej (RPP).