
Guy Spier, Chief Executive Officer, Aquamarine Capital. Fot. Wikipedia/Horasis.
Guy Spier to inwestor prowadzący od kilkunastu lat fundusz hedgingowy Aquamarine Fund, którego filozofię można streścić jako: globalna, długoterminowa i zorientowana na wartość. Autor opisuje kilkanaście lat swojego życia i transformację przede wszystkim życiową, a co za tym idzie – również inwestycyjną.
Już pierwsze dwa rozdziały mogą zaciekawić inwestora i zachęcić go do dalszej lektury. Guy Spier opisuje bowiem swoją młodość, gdy w zasadzie był kimś pokroju wilka z Wall Street czy Gordona Gekko. Co tu dużo ukrywać – był po prostu młodym, bezwzględnym bankierem, który potocznie mówiąc „ubierał w papiery” niczego nieświadomą ulicę, czyli początkujących/naiwnych inwestorów. Zresztą najlepszym podsumowaniem tej części książki jest cytat z końcówki pierwszego rozdziału: „książka ta opowiada o mojej podróży z mrocznej otchłani do nirwany, w której dzisiaj żyję”.
Rozdziały 5 i 6 poświęcone są przygotowaniom do spotkania z Warrenem Buffetem, przebiegiem tego spotkania oraz wnioskami na przyszłość, jakie autor z tego wyciągnął. Niewątpliwie są to dość ciekawe rozdziały, dzięki relacji bądź co bądź człowieka, który sam w takim lunchu uczestniczył. To, co z pewnością ciekawe, to fakt, że Warren Buffet był do tego spotkania przygotowany i znał podstawowe, ogólnodostępne fakty z życia Guya Spiera, Mohnisha Pabrai (druga osoba biorąca udział w lunchu, w pewien sposób będąca również mentorem dla autora książki), ale również członków ich rodzin.
Bardzo ciekawy jest opis kryzysu finansowego 2008-2009 zawarty w 7. rozdziale. Proponuję samemu się z nim zapoznać, a na zachętę cytat: „Jak powiedział Warren Buffett, jeśli ktoś się wtedy nie bał, oznacza, że nie obserwował rozwoju sytuacji. Bóg jeden wie, jak bardzo się bałem”.
Kolejne dwa rozdziały (Moje Omaha oraz Nauka tańca) to opis kolejnych lat i wprowadzania w życie efektów wspomnianego lunchu i zmiany swojego postępowania inwestycyjnego, a w zasadzie szerzej – zmiany podejścia do swojego życia. Tytuł rozdziału „Moje Omaha” wprost wskazuje na chęć/konieczność stworzenia własnego azylu, gdzie nie będzie docierał cały szum inwestycyjny oraz inne siły mącące umysł autora i silnie go rozpraszające.
Rozdział 10. (Narzędzia inwestycyjne) oraz 11. (Lista kontrolna inwestora) to (przynajmniej dla mnie) perełki, dla których przeczytania warto kupić tę książkę. Pierwszy z nich podaje na tacy 8 prostych rad czy reguł, do których stosowania autor zachęca. Oczywiście, można się z tymi radami zgadzać lub nie, ale na pewno choćby zastanowienie się nad nimi już może nas wzbogacić jako inwestorów. Z kolei 11. rozdział, którego podtytuł brzmi „Strategie przetrwania chirurga” to wbrew pozorom nie jest przedstawiona prosta checklista do odhaczenia przed podjęciem decyzji inwestycyjnej. Autor wyraźnie podkreśla, że każdy z inwestorów powinien opracować własną listę kontrolną i nie można tego procesu outsourcować. Lista taka powinna być odzwierciedleniem wiedzy, sukcesów, ale przede wszystkim popełnionych błędów konkretnego inwestora. Guy porównuję taką listę do tych używanych przez pilotów samolotów, które powinny pomóc w unikaniu błędów, które doprowadziły już kiedyś do katastrof lotniczych. Całkiem trafna analogia. Warto ją zapamiętać i wdrożyć w życie.
Ostatnie dwa rozdziały książki (Robić interesy jak Buffet i Pabrai, W poszukiwaniu prawdziwej wartości) to pewnego rodzaju podsumowanie oraz próba wskazania na kim i na jakich wartościach warto się wzorować inwestując w wartość. A w zasadzie autor, chyba świadomie, próbuje nam powiedzieć, że bycie świadomym i lepszym inwestorem nierozerwalnie wiąże się z poznaniem i zrozumieniem siebie, wsłuchaniem się w swoje wnętrze.
Jeśli miałbym szukać minusów, to wskazałbym na dwie rzeczy. Po pierwsze, czasami można odczuć pewien patos płynący ze słów pisanych przez autora. Choćby w dwóch pierwszych, chwalonych przeze mnie przecież, rozdziałach. Po drugie, dla mnie finansisty z wykształcenia, brakowało jednak trochę twardych danych finansowych stojących za decyzjami inwestycyjnymi. Nie mam wątpliwości, że również nimi kierował się Guy Spier w momencie podejmowania decyzji o kupnie akcji konkretnej firmy. Niestety, w wypadku omawianych w książce przykładów (a trochę ich się znalazło) takich danych nie było zbyt dużo.
Podsumowując, w moim odczuciu to nie jest książka dla początkujących inwestorów, którzy ze względu na brak magicznej formuły na inwestowanie w wartość (najlepiej matematycznej) mogą ją odebrać jako mało użyteczną. W rzeczywistości książka stanowi raczej przekaz tego, co autor myśli nie tylko na temat inwestowania, ale również życia. W moim odczuciu omawiana książka pobudza również do refleksji nad samym sobą. To wszystko sprawia, że pozycja ta może być bardziej odpowiednia dla osób posiadających już pewne doświadczenie na rynku. Inwestorów, którzy przeszli przez sukcesy i porażki i zdają sobie sprawę, że poszukiwanie magicznego św. Graala w większości wypadków nie doprowadzi do sukcesu.
I tak na koniec uczciwie trzeba przyznać, że Guy Spier nie zapłacił 650 tys. dolarów za lunch z Warrenem, lecz „tylko” 1/3 tej kwoty. Stało się tak, ponieważ lunch licytował ze wspomnianym już tutaj Mohnish Pabrai (również ciekawy inwestor i człowiek), który pokrył resztę wylicytowanej kwoty. Oczywiście jest to tylko ciekawostka i w żaden sposób nie zmienia oceny tej wartościowej pozycji.