
Spekulant, prywatnie szyderca i cynik.
Na warszawski parkiet w podskokach zmierza spółka O2, znana głównie z serwisu pudelek.pl. Zwierzątko, z którym wbrew chęci właścicieli utożsamiana jest spółka, należy do gatunku psów towarzysko-reprezentacyjnych, lecz ambicje ma na miarę psa myśliwego. Podstawowymi obowiązkami takiego psa jest dobrze wyglądać oraz obszczekiwać wszystko, co się porusza w zasięgu jego wzroku. Małe, głośne, wiecznie ujadające lecz niegroźne stworzenie, wymagające starannej pielęgnacji i częstych wizyt u fryzjera, pardon, psiego stylisty. Ale jak już zostanie przystrzyżone zgodnie z obowiązującą modą, ozdobione kokardkami – potrafi rozczulić największych twardzieli swoim cukierkowo-słodkim wyglądem. Zupełnie niczym prospekt emisyjny O2.
Lektura tego dokumentu wywołuje u czytelników podobną reakcję jak artykuły z serwisu pudelek.pl – delikatne zażenowanie i uśmiech politowania. Osobom niezorientowanym śpieszę wyjaśnić, że w/w serwis specjalizuje się w publikowaniu plotek i komentarzy dotyczących życia celebrytów lub osobników uważających się za takowych. Artykuły utrzymane są w drwiącym stylu, który niestety został przemycony do prospektu. Tym razem zadrwiono jednak z zasad matematyki. Popełniono rażący błąd w dość nieskomplikowanej czynności mnożenia, który nie został wychwycony ani przez Dom Maklerski ani przez KNF. O2 upierało się, że z emisji 1.250 tys. akcji w cenie maksymalnej 33 zł uda się im pozyskać 47,5 mln zł. Nawet jeżeli ktoś i wychwycił tę nieścisłość, to uznał że jest ona dziełem geniusza finansowego, który wie co pisze. Przecież potrafią wykazać się zyskiem netto, który przekracza przychody? Potrafią! Potrafią wypłacać dywidendę przekraczającą roczne zyski? Potrafią! Tym bardziej, że spółka ma już dokładnie rozpisane na co zostaną wydane wpływy z emisji i wszystko zgadza się co do złotówki – 47,5 mln jak z bicza strzelił.
Niechaj Was nie zmylą te drobne błędy, które mogłyby sugerować, że emisja przygotowywana jest w pośpiechu. Przecież sama wymyślna konstrukcja inżynierii finansowej, której spółka zawdzięcza niewspółmierny do przychodów ubiegłoroczny zysk, nie mogła powstać w trakcie lunchu ani nawet w czasie podróży na Cypr, gdzie założyciele przenieśli swoje aktywa.
Niechaj Was nie zmyli wrażenie, że O2 próbuje za wszelką cenę doprowadzić do emisji właśnie teraz, w trakcie bessy, kusząc inwestorów jednorazowym skokowym wzrostem zysków. Przecież spółka otwarcie i szczerze informuje, że powtarzalności zysków zagwarantować nie może. Obniżenie w ostatniej chwili maksymalnej ceny emisyjnej z 38 do 33 zł nie jest krokiem desperaty, tylko świadczy o umiejętności dostosowywania się do rynkowych realiów. Wszak gdyby chcieli – mogliby zrealizować cele emisji z zysków wypracowanych w latach ubiegłych. Bez konieczności ślęczenia nad prospektem emisyjnym, bez konieczności ponoszenia kosztów związanych z emisją, bez konieczności upubliczniania się i dzielenia się w przyszłości zyskami, bez łaski.
Niechaj Was nie zmyli ten artykuł, niosący znamiona szyderstwa. Wszak O2 jest wspaniała spółką, która potrafi generować ładną gotówkę na zaspakajaniu prymitywnych ludzkich odruchów, co udowodniła w RZiS z lat ubiegłych. Spółka jest zarządzana przez fachowców, którzy w różnym stopniu otarli się o SGH i potrafią nie tylko dostrzec różnicę między 19 proc. a 10 proc. podatku dochodowego, ale i skwapliwie z tego skorzystać. Potrafią też właściwie zarządzać ryzykiem. Wystarczyła wzmianka w prospekcie o istnieniu ryzyka braku zagwarantowania wypłaty dywidendy po upublicznieniu spółki, by uchwalić jej wypłatę z ubiegłorocznych zysków.
Z całego serca życzę O2 powodzenia emisji w zaplanowanym terminie, gdyż ażurowa konstrukcja powiększonych jedną transakcją kapitałów własnych może się zachwiać pod ciężarem kolejnych sprawozdań finansowych. Życzę, by dobra passa była kontynuowana, a nowi akcjonariusze mogli cieszyć się w przyszłości dywidendami w takim samym stopniu jak dotychczasowi na przestrzeni ostatnich trzech lat. Życzę, by założyciele publiczną spółką zarządzali tak samo sumiennie jak swoją, gdyż w przeciwnym wypadku werbalny gniew inwestorów spowoduje, że będą zazdrościć bohaterom artykułów z pudelek.pl łagodności, z jaką zostali potraktowani. Ale najbardziej i naprawdę szczerze życzę, żeby za cherlawym pudlem nie zaczęły gonić charty ministra Rostowskiego, z którego ogródka psina wykopała przed chwilą 46 mln zł podatku i ucieka z nim w zębach.