Na razie jest ciepło, więc wydaje się że mamy sporo czasu na rozwiązanie problemu ciągłości dostaw gazu. Brak dywersyfikacji źródeł dostaw jest od dłuższego czasu bolączką polskiego rządu, który chce przynajmniej częściowo uniezależnić się od największego dostawcy jakim jest Rosja. Realizacją tego celu zajmuje się PGNiG. W 2004 r. polska spółka podpisała w tym celu kontrakt z ukraińskim koncernem Naftogaz na dostawę gazu od naszego wschodniego sąsiada na lata 2004-2021 przez punkt zdawczo-odbiorczy w Hrubieszowie.
Zgrzyty zaczęły się w 2010 roku, kiedy Ukraina postawiona pod ścianą na skutek podpisania kontrowersyjnej umowy w Rosją, została pozbawiona dostaw taniego rosyjskiego gazu. To sprawiło, że postawiła na realizację własnego programu dywersyfikacji, który od pewnego momentu okazał się sprzeczny z interesami PGNiGu.
Nie chodzi tu wcale o intensyfikację prac przy wydobywaniu gazu na terenie Ukrainy, realizowaną przy pomocy nie tylko ukraińskich firm, ale i światowych koncernów takich jak Shell czy Chevron. Nasz sąsiad został zmuszony do płacenia Gazpromowi 430 USD za 1000 m3 gazu, co oznaczało, że eksportowanie surowca wydobywanego u siebie i sprzedawanie go dalej po dotychczasowych cenach stało się nieuzasadnioną rozrzutnością. W efekcie wprowadzono zakaz eksportu ukraińskiego gazu, a kurek zakręcono po raz pierwszy we wrześniu 2010 roku. Jednak miesiąc później pod naciskiem PGNiGu Naftogaz wznowił dostawy przez punkt w Hrubieszowie. Niestety, wraz z początkiem 2011 roku incydent się powtórzył i kurek zakręcono ponownie. Od tamtej pory dostawy nie zostały wznowione, chociaż 20 czerwca tego roku ukraiński rząd zatwierdził bilans eksportu i importu gazu, zgodnie z którym w tym roku dla Polski przewidziana jest dostawa 90 mln m3 z zakontraktowanych na ten rok 200 mln m3.
>> Spółka walczy z Gazpromem o lepszą taryfę cenową. >> PGNiG strzela z grubej rury: pozew przeciwko Gazpromowi.
W maju 2011 roku wiceprezes PGNiG Sławomir Hinc powiedział ukraińskiej agencji UNIAN, że spółka liczy na polubowne załatwienie sprawy, a drogę sądową określił jako środek ostateczny. >> Artykuł w oryginale znajdziesz tutaj. Od tamtej pory upłynęło 14 miesięcy, lecz sprawa wznowienia dostaw wciąż pozostaje skazą na stosunkach między państwami.
StockWatch.pl zwrócił się do PGNiG z pytaniami odnośnie terminu, w którym zakontraktowany gaz mógłby ponownie popłynąć przez punkt w Hrubieszowie oraz o kwestię naliczenia kar umownych, które powinny znajdować się w każdej umowie handlowej. Biuro prasowe spółki częściowo nabiera wody w usta.
– Od 1 stycznia 2011 r. dostawy gazu ziemnego realizowane na mocy umowy na dostawy gazu ziemnego z dnia 26 października 2004 r. z NAK Naftogaz Ukraina przez punkt zdawczo-odbiorczy Zosin k. Hrubieszowa zostały wstrzymane i do chwili obecnej strona ukraińska nie ich nie wznowiła. Przerwanie dostaw argumentowane jest przez NAK Naftogaz Ukraina zmianą przepisów wewnętrznych na Ukrainie. PGNiG SA liczy na możliwie szybkie uregulowanie przez stronę ukraińską wszelkich spraw uniemożliwiających realizację dostaw gazu oraz ich wznowienie, zgodnie z umową z 2004 r. – deklaruje spółka w oświadczeniu przekazanym redakcji StockWatch.pl.
Pytanie dotyczące kar, jakie być może powinien uiścić Naftogaz za zerwanie warunków kontraktu pozostaje na razie bez odpowiedzi. StockWatch.pl zdaje sobie sprawę, że takie roszczenia potrafią zadrażnić relacje handlowe, ale podkreśla, że stoi za tym interes akcjonariuszy. Rynek powinien wiedzieć, czy umowa przewidywała kary, a jeśli tak to czy odstąpienie od nich jest elementem politycznym.
>> Polska spółka poszuka gazu w łupkach. >> 5 polskich gigantów chce wspólnie szukać gazu łupkowego.