Walory Sfinksa gościły w Wykresie dnia zaledwie raz, w połowie marca bieżącego roku. Wtedy nasze delikatne podniebienia wyczuły, że danie jest nie pierwszej świeżości i jego spożycie może grozić niestrawnością. Przeszło miesiąc później, 24 kwietnia, akcje Sfinksa były notowane już 45 proc. taniej.
analizę techniczną walorów Sfinks wraz z prognozą kierunku i zasięgu ruchu
Od tamtej pory kurs próbuje odrobić straty. W ciągu 2,5 miesiąca kupującym udało się jednak znieść zaledwie 38,2 proc. spadków, co nie świadczy dobrze o kondycji popytu. Od początku czerwca kurs ugrzązł w formacji horyzontalnej. Towarzyszący jej malejący wolumen daje podstawy sądzić, że mamy do czynienia z formacją kontynuacji trendu i odrabianie strat będzie miało ciąg dalszy. Dwie luki hossy, które pojawiły się w tym czasie na wykresie, zdają się uwiarygadniać ten scenariusz. Czy słusznie? Analiza wykresu nasuwa pewne wątpliwości i zaleca ostrożność.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to dystrybucja akcji w czasie trwania trendu bocznego. Nie jest to dobry prognostyk dla dalszych wzrostów. Na wczorajszej sesji w cenach zamknięcia został pokonany opór na poziomie 1,57 zł, natomiast miało miejsce cofnięcie spod kolejnego oporu, wyznaczającego górny pułap prostokąta w cenach intraday 1,67 zł. Pomimo skokowego wzrostu wolumenu, który 21-krotnie przekraczał ten z dnia poprzedniego, OBV pozostał obojętny i nie spełnił roli wskaźnika wyprzedzającego. Podobnie jak RSI. Wskaźnik ADX również zignorował wczorajszy ruch i nadal porusza się beznamiętnie w trybie bocznym.
W związku z tym kupowanie wczorajszych wzrostów jest obarczone sporym ryzykiem. Dopiero trwałe pokonanie oporu 1,67 zł dawałoby nadzieję na kontynuację wzrostów do poziomów 1,89-2,06 zł.