Joel Greenblatt stworzył prostą strategię, opartą o zaledwie dwa wskaźniki, która pozwala w dłuższym horyzoncie uzyskać lepsze wyniki od średniej rynkowej. Jej autor, wykładowca na Uniwersytecie Columbia Gradute School of Business oraz założyciel Gotham Asset Management, określa ją mianem magicznej formuły. Opisana jest w słynnej Małej książeczce która bije rynek. Formuła opiera się ona na kanonie analizy fundamentalnej z uwzględnieniem wartości rynkowej. Decydujące znaczenie w doborze spółek w dobrej kondycji o rozsądnych wycenianach mają dwa aspekty: rentowność zaangażowanego kapitału oraz wskaźnik zyskowności do wyceny rynkowej.
Aby wyselekcjonować spółki w oparciu o formułę, należy obliczyć dwa parametry. Pierwszy to ROIC, czyli zwrot z zainwestowanego kapitału (Return on Invested Capital), a drugi to EBIT/EV (Earnings Before Interest and Taxes podzielony przez Enterprise Value). W tym miejscu utknie znakomita większość analityków, także tych zawodowych, ponieważ prawidłowe obliczenie nie jest proste – wymaga posiadania odpowiednio szczegółowych danych. Nie wystarczy zastąpienie ROIC wskaźnikiem ROE, a EBIT/EV odwróconym wskaźnikiem C/Z. Tak zrobione analizy nie mają magii Greenblatta.
>> Szukasz prostszej strategii, opartej o twardą wycenę majątkową? >> Zobacz co wyszło z analizy wg wskaźnika C/WK Grahama.
Magiczna formuła mówi, że ROIC powinien być wyliczony jako zysk operacyjny za ostatnie 12 miesięcy do kapitału obrotowego netto i aktywów trwałych netto. Im wyższy otrzymujemy poziom tym lepiej, ponieważ spółka o wyższym wskaźniku jest bardziej rentowna. Natomiast EBIT/EV wyliczamy tak jak jest napisane, tj. zysk operacyjny do kapitalizacji powiększonej o dług netto. Tu im wyższy wynik tym lepiej, bo mówi, że spółka jest tańsza. Uwaga: Greenblatt nie pozwala na stosowanie gotówki jako takiej, tylko każe liczyć gotówkę nadmiarową, według swojej recepty. I jeszcze jedna uwaga: magia nie działa dla spółek z sektora finansowego. Wyłączamy więc banki, fundusze i firmy ubezpieczeniowe.
Pierwszy ze wskaźników pozwala nam ocenić, jak spółce udaje się pomnażać środki zaangażowane w działalność, powierzone przez właścicieli, pożyczkodawców oraz z kredytu kupieckiego, a drugi informuje jakich relatywnie korzyści może spodziewać się gracz kupując akcje po bieżącej cenie. Pozostaje więc odpowiednio uszeregować otrzymane spółki. Idąc za wskazówkami Joela Greenblatta stworzyliśmy na początek dwa równoległe rankingi w oparciu o każdy z wymienionych parametrów z osobna. Następnie zsumowaliśmy miejsca w poszczególnych zestawieniach i tak wybraliśmy dziesiątkę najlepszych do głównego rankingu. W poniższej tabeli widać wynik ostateczny.
Pierwszy wniosek, jaki płynie z naszego zestawienia wskazuje, że aby mówić o ciekawych spółkach, wcale nie muszą to być spółki najbardziej rentowne , ani też najtańsze. Chodzi o połączenie tych dwóch cech na przecięciu zbiorów. Jeśli chodzi o rentowność, te co wskoczyły do rankingu głównego są rozrzucone po pierwszej czterdziestce rankingu ROIC. Natomiast z zestawienia EBIT/EV załapały się spółki okupujące miejsca nawet do pięćdziesiątego.
Przy posługiwaniu się strategią Joela Greenblatta należy pamiętać, że jest ona długoterminowa oraz zakłada ciągłość działalności, w tym zdolność do dalszego przynoszenia zysków. Z analiz samego Greenblatta oraz Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych dla warunków amerykańskiego rynku, portfel inwestycyjny stworzony z 20–30 spółek, które uplasowały się na najlepszych miejscach w rankingu, w dłuższym okresie (co najmniej 3-5 lat) pozwala uzyskać wyższe roczne zwroty z inwestycji niż średnie rynkowe.
>> Szukasz innych ciekawych metod na przeszukanie rynku? Zobacz kto wychodzi na prostą i poprawia wskaźniki: >> 10 spółek, którym poprawił się rating Altmana