
(Fot: CD Projekt)
Dla przeważającej części opinii publicznej sprawa jest prosta: Sapkowskiemu nie należą się żadne dodatkowe pieniądze. W sieci pojawiło się mnóstwo memów i niewybrednych komentarzy pod adresem pisarza. Czy słusznie? Zdaniem ekspertów, nie do końca, bo Sapkowski jako twórca ma swoje prawa. Kancelaria reprezentująca pisarza powołała się w wezwaniu na art. 44 ustawy o prawie autorskim, tzw. klauzulę bestsellerową. Zgodnie z przepisem, w razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd.
Eksperci z zakresu prawa własności intelektualnej nie mają wątpliwości, że sprawa ma precedensowy charakter i rzuci nowe światło na interpretację artykułu 44 pr.aut. Spory takie jak ten, to rzadkość. Nawet jeśli już do nich dochodzi, to informacje na temat przebiegu negocjacji oraz samego porozumienia są owiane tajemnicą. Jak podkreśla Milena Bogdanowicz z kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr, do tej pory artykuł 44 był traktowany nieco „po macoszemu” i pojawiał w orzecznictwie niezwykle rzadko.
– Nieliczne sprawy, w których był powoływany dotyczyły wykorzystywania utworów jako takich, (np. spory z wydawcami książek, płyt, korzystanie z fotografii), a nie ich adaptacji. Poza tym, wysuwane na jego podstawie roszczenia nigdy nie opiewały na tak ogromne kwoty. – mówi Milena Bogdanowicz, radca prawny i doradca w zespole prawa własności intelektualnej kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.
Jak wiadomo, znany pisarz sprzedając przed laty prawa do wiedźmińskiego uniwersum odmówił przyjęcia wynagrodzenia procentowego od przychodów, bo nie wierzył, że gry wideo przyniosą jakiekolwiek zyski. Wolał pieniądze „tu i teraz”. Jak przyznał w jednym z wywiadów, „był bardzo głupi sprzedając prawa do całej marki”.
Ile Sapkowski dostał za prawa do Wiedźmina? Tego dokładnie nie wiadomo. Z nieoficjalnych informacji wynika, że niewiele – w zależności od źródła mowa jest o kwocie w przedziale 15-50 tys. zł. Samo studio nie ujawnia dokładnej sumy. Od niedawna wiadomo też, że współpraca CD Projektu z Sapkowskim na jednej umowie nie skończyła się. Jednak i tutaj szczegóły czy konkretne kwoty są owiane tajemnicą.
Obecnie Sapkowski domaga się minimum 60 mln zł dodatkowego wynagrodzenia (6 proc. udziału w przychodach). Kwota może robić wrażenie. Warto jednak pamiętać, że w świetle gigantycznego sukcesu gier osadzonych w uniwersum Wiedźmina, to wcale nie tak dużo. Marcin Przasnyski, członek Stowarzyszenia Kreatywna Polska podkreśla, że licencje na mocne brandy słono kosztują. Zwykle mowa jest o 10-15 proc. przychodów. >> Dołącz do dyskusji na forumowym wątku dedykowanym akcjom CD Projektu
– Przepis 44 pr.aut. wskazuje, że w wypadku „rażącej dysproporcji” pomiędzy wynagrodzeniem twórcy, a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencji na korzystanie z utworu, twórca może żądać podwyższenia wynagrodzenia przez sąd. Ustawa nie zawiera przy tym żadnej definicji pojęcia „rażąca dysproporcja”, co oznacza, że to czy mamy do czynienia z taką dysproporcją musi być każdorazowo oceniane przez sąd, w zależności od okoliczności danej sprawy. – dodaje Milena Bogdanowicz z kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.
Mecenas Robert Ratajczak z Ratajczak Mańkowski, Adwokaci Radcowie Prawni Spółka Cywilna dodaje, że ideą przepisu art. 44 pr.aut. jest umożliwienie twórcy żądania zmiany pierwotnie ustalonego wynagrodzenia umownego z uwagi na szczególnie nieproporcjonalne korzyści osiągane przez jego kontrahenta. Nie można tej zasady i uprawnienia wyłączyć umownie. Takie wyłączenie będzie nieważne.
– Podstawą roszczenia jest rażąca dysproporcja, a więc taka, która rzuca się w oczy, jest oczywista i obiektywnie bezsporna. W razie stwierdzenia rażącej dysproporcji stosowanie ww. przepisu nie jest zależne od ustalenia przyczyn tej dysproporcji. Nie ważne jest więc dlaczego doszło do rażącej dysproporcji, istotny jest sam fakt ustalenia jej istnienia. O tym fakcie 90 proc. komentujących zdaje się zapominać, lub po prostu nie wiedzieć o tym. Nie brak przecież głosów, że twórca sam jest sobie winien ponieważ chciał szybkie ryczałtowe wynagrodzenie, ponieważ nie docenił potencjału produktu, i jawnie w zasadzie kpi z przemysłu gier komputerowych. – mówi Robert Ratajczak, adwokat Ratajczak Mańkowski Adwokaci Radcowie Prawni Spółka Cywilna, autor bloga prawo-autorskie-blog.pl
Tak zwana klauzula bestsellerowa, na którą powołuje się Sapkowski jest wyjątkiem od zasady swobody umów, zgodnie z którą strony same ustalają warunki swojej współpracy, w tym wysokość wynagrodzenia.
– Ze względu na to, że pozwala sądowi ingerować w te relacje, powinna być traktowana z wyjątkową ostrożnością. Jak podkreśla się w (nielicznym) orzecznictwie, celem tego przepisu jest ochrona twórcy jako zazwyczaj słabszej strony umowy, przed ewentualnym „wyzyskiem” ze strony nabywcy praw. Stąd, oceniając zasadność roszczenia sąd może (poza porównaniem kwot wynagrodzenia z korzyściami nabywcy) wziąć pod uwagę również okoliczności, w jakich doszło do zawarcia umowy. – podkreśla Milena Bogdanowicz.
Ugoda opłaci się wszystkim
Obie strony deklarują chęć polubownego załatwienia sprawy. Negocjacje najprawdopodobniej już trwają, choć sama spółka na ten temat nie chce się wypowiadać. Dla CD Projektu ewentualny proces z Sapkowskim to spore ryzyko. Nie jest tajemnicą, że autor ma trudny charakter, a do tego jego stosunek do gier wideo jest skrajnie negatywny.
– Wydawcy w podobnej sytuacji nieoczekiwanego, dużego sukcesu publikacji opartej z autorem na ryczałcie a nie na tantiemach, często zawierają dodatkowe porozumienie i dzielą się zyskiem. Trzeba tylko pamiętać, że to wydawca poniósł całe ryzyko i dzielenie się jest – w dużym zakresie i stopniu – jego dobrą wolą. Jeśli obydwie strony dbają o pozytywne relacje i chcą długofalowo współpracować, okazują dobrą wolę – nie ma problemu ze znalezieniem konsensusu. – mówi Grażyna Szarszewska-Kühl, dyrektor generalna Polskiej Izby Książki.
Jeśli sprawa trafi na wokandę, może pojawić się kwestia ewentualnego zabezpieczenia roszczeń, tj. zakazu sprzedaży jakiegokolwiek produktu Wiedźmina. A taki proces może ciągnąc się przecież latami. Zdaniem ekspertów, jest więc wysokie prawdopodobieństwo, że strony szybko dojdą do porozumienia.
– Według mnie, do uzyskania dodatkowego wynagrodzenia dojdzie, w takiej czy innej formie, ale niekoniecznie w kwocie 60 mln zł. CD Projektowi proces nie opłaca się. Zbyt mało danych posiadamy, by móc ocenić zasadność wysokości roszczenia. – dodaje Robert Ratajczak, autor bloga prawo-autorskie-blog.pl.
Kwestią otwartą jest wysokość kwoty. CD Projekt ma środki i argumenty w negocjacjach. Na koniec I półrocza na rachunkach bankowych spółki leżało ponad 600 mln zł gotówki. Przy stole CD Projekt może grać umowami z lat 2002–2016 oraz korzyściami, jakie Sapkowski odniósł dzięki olbrzymiej popularności gier. W dużej mierze to dzięki nim na świecie pojawiło się tak wiele przekładów jego książek, a tytułem zainteresowali się scenarzyści Netflixa.
– Poza tym, trzeba pamiętać o innej istotnej kwestii, która może wpływać na ocenę zasadności roszczeń Sapkowskiego. „Korzyści” CD Projektu, do których odnosi się Sapkowski domagając się 6 proc. udziału w przychodach, nie wynikają z korzystania przez CD Projekt z książki jako takiej (wydania książki), ale gry opartej na jej motywach. Powstaje więc pytanie, na ile sukces finansowy gry jest wynikiem jej związków z książką, a nie kreatywności zespołu CD Projektu, działań włożonych w zapewnienie odpowiedniej „grywalności”, kosztów promocji tego projektu. Tym bardziej, że wcześniejsze projekty wykorzystujące postać „Wiedźmina” nie przyniosły wymiernych korzyści finansowych (film i gra komputerowa wyprodukowana przez inny podmiot). – zauważa Milena Bogdanowicz, radca prawny i doradca w zespole prawa własności intelektualnej kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.
Milena Bogdanowicz dodaje, że jeśli sprawa trafi na wokandę, sąd będzie miał okazję ocenić, czy art. 44 pr. aut. rzeczywiście pozwala ingerować w swobodę umów, również w wypadku, gdy twórca nie był „słabszą stroną” umowy i świadomie zgodził się na określone kwoty wynagrodzenia, rezygnując z procentowego udziału w przychodach.