Przygoda Zbigniewa Stonogi z notowanym na NewConnect Uboat-Line zmierza do tragicznego finału. Główny akcjonariusz spółki w opublikowanym w nocy wpisie w serwisie Facebook ogłosił, że zamierza zarekomendować radzie nadzorczej i nowemu zarządowi ogłoszenie upadłości.
Środowa deklaracja to zwrot o 180 stopni, bo jeszcze kilka dni temu Stonoga oferował poprzez serwis społecznościowy udziały w spółce AKukuKNF, do której w formie aportu wniósł akcje Uboata. Akcjonariusz tłumaczy swoją decyzję nagłą zmianą w jednej ze spraw, która toczyła się przeciwko niemu. W środę warszawski sąd zarządził wykonanie orzeczenia, które przewidywało karę sześciu miesięcy więzienia. Zdaniem Stonogi, zmiana wyroku ma podtekst polityczny, a samo orzeczenie miało być wcześniej uchylone w trybie kasacji przez Sąd Najwyższy. Jeden zamieszczonych wczoraj wieczorem filmików został nakręcony podczas podróży autem. Stonoga nie krył, że z racji groźby odbycia kary więzienia opuszcza terytorium Polski i strefę Schengen.
Co ciekawe, kilkanaście minut po publikacji wpisu dotyczącego planów wobec giełdowej spółki, jego treść została zmieniona. Zbigniew Stonoga uzupełnił post o zarzuty kierowane pod adresem Grzegorza Misiąga. Zdaniem biznesmena, były prezes i do niedawna większościowy akcjonariusz spółki dopuścił się przestępstwa polegającego na wyprowadzaniu majątku oraz niegospodarności. Stonoga oskarżył też Misiąga o tworzenie i wprowadzanie w obieg fałszywych dokumentów mających wpływ na błędne decyzje GPW. Niestety, w dalszej części ani w kolejnych wpisach nie przedstawił konkretnych dowodów na poparcie wymienionych zarzutów.

Źródło: facebook.com/pierydolefiskusa.stonoga
Zbigniew Stonoga to biznesmen znany z walki z fiskusem i kontrowersyjnych filmików krążących w sieci. W akcjonariacie Uboat-Line pojawił się na przełomie stycznia i lutego. Nabywając pakiet akcji podkreślił, że firma jest rozwojowa, ale marnie zarządzana. Zadeklarował, że po sfinalizowaniu transakcji będzie domagał się rezygnacji prezesa. Pakiet ponad 42,8 proc. akcji nabył od ówczesnego szefa spółki – Grzegorza Misiąga. Transakcję przeprowadzono poza rynkiem regulowanym w ramach umowy cywilnoprawnej. Cenę sprzedaży jednego waloru ustalono na 0,10 zł. W sumie prezes Misiąg zainkasował blisko 0,5 mln zł, a jego zaangażowanie w akcjonariacie spadło z nieco ponad 50 proc. do 8,7 proc. (990.273 akcji). Zaraz po transakcji na rynek trafiła informacja o rezygnacji ze stanowiska ówczesnego prezesa. W kolejnych dniach Grzegorz Misiąg upłynnił pozostałą część akcji na NewConnect. >> O szczegółach sprawy pisaliśmy tutaj: Grzegorz Misiąg opuścił pokład Uboat-Line w atmosferze skandalu

Zbigniew Stonoga może być ostatnim kapitanem w giełdowym Ubat-Line. (Źródło: Facebook)
Zbigniew Stonoga wchodząc w transakcję z Misiągiem najwyraźniej nie miał pojęcia w co się pakuje. Plan biznesmena był dziecinnie prosty – odsprzedać akcje swoim fanom na Facebooku z dziesięciokrotną przebitką (po cenie 1 zł sztuka) i przekazać środki spółce w formie pożyczki. Problemem jednak okazało się oferowanie papierów wartościowych bez prospektu emisyjnego, co m.in. wytknęło mu Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych w zawiadomieniu skierowanym do Komisji Nadzoru Finansowego. Stonoga próbował zweryfikować kierowane pod jego adresem zastrzeżenia i wystąpił do Nadzoru z pismem o ustalenie, czy posiadane akcje może oferować poprzez serwis społecznościowy. Ostatecznie biznesmen nie otrzymał szybkiej odpowiedzi i zmienił strategię. Po wniesieniu pakietu akcji w formie aportu do spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (AKukuKNF) ruszył z ofertą udziałów po cenie minimalnej 50 zł/sztuka.
Dzięki Zbigniewowi Stonodze Grzegorz Misiąg nie martwi się problemem obligacji na kwotę 8,4 mln zł. Zgodnie z warunkami emisji, zejście poniżej progu 50 proc. w kapitale zakładowym spółki daje obligatariuszom prawo do żądania wcześniejszego wykupu papierów serii B i C. Problem w tym, że obecna sytuacja finansowa Uboat-Line jest bardzo wątpliwa. Raport za IV kwartał pojawi się 16 lutego. Spółka na przełomie roku miała problem z terminową wypłatą odsetek od obligacji UBT0915. Sprawa dotyczyła kwoty ok. 106 tys. zł. Ostatecznie spółka z kilkudniowym poślizgiem wypłaciła zaległe środki. Jednak inwestorów już wtedy zaniepokoił fakt, że w kasie spółki brakuje pieniędzy na uregulowanie kuponu. Incydent rozpoczął tegoroczny rajd na południe wycen obu serii obligacji notowanych na Catalyst. Obecnie papiery Uboat-Line biją rekordy przeceny: UBT0415 są wyceniane na 20,9 proc. w. nom., a UBT0915 na 16 proc. w. nom. Analogicznie zachowuje się kurs akcji notowanych na NewConnect. W środę na zamknięciu jeden walor spółki wyceniono na 0,22 zł. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że jeszcze we wrześniu spółka została zasilona kwotą ponad 5 mln zł, z emisji akcji kierowanej do Grzegorza Misiąga. Prezes jeszcze w listopadzie 2014 roku przekonywał akcjonariuszy i obligatariuszy, że Uboat-Line nigdy nie miał się lepiej.