We wtorek rano Zbigniew Stonoga opublikował na facebooku akta ze śledztwa w sprawie afery podsłuchowej. W sieci znalazło się ponad 2,5 tys. stron m.in. protokołów z przesłuchań Jana Kulczyka (Serinus Energy, Polenergia, Ciech), Andrzeja Klesyka (PZU), Pawła Tamborskiego (GPW) oraz prezesów innych dużych spółek notowanych na warszawskim parkiecie. Wieczorem policja przeszukała mieszkanie biznesmena. Około godziny 22:00 informację o zatrzymaniu Stonogi potwierdził rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Wcześniej prokuratura poinformowała, że nie prowadzi śledztwa w sprawie wycieku kopii akt z prokuratury, lecz w sprawie bezprawnego, publicznego rozpowszechnienia wiadomości ze śledztwa. Stonoga po północy został zwolniony. We wtorek tłumaczył, że akta sprawy znalazł na jednym z chińskich portali. Biznesmenowi za upowszechnianie akt śledztwa grozi grzywna, ograniczenie wolności lub kara do lat dwóch pozbawienia wolności.

Źródło: Twitter
O Stonodze na rynku kapitałowym zrobiło się głośno na początku tego roku za sprawą kupna znaczącego pakietu akcji w notowanym na NewConnect Uboat-Line. Transakcja między Grzegorzem Misiągiem – założycielem i prezesem spółki – a Zbigniewem Stonogą została zawarta poza rynkiem regulowanym w ramach umowy cywilnoprawnej. Oficjalna informacja w tej sprawie pojawiła się 30 stycznia, ale dzień wcześniej Stonoga pochwalił się nią na Facebooku. Według wpisu, jedna z jego spółek kupiła akcje od Grzegorza Misiąga. Równolegle biznesmen ruszył z kampanią, w której proponował swoim fanom odsprzedaż walorów Uboat-Line po cenie 1 zł za sztukę, czyli 10 razy drożej niż sam kupił i 3 razy wyżej niż na NewConnect. Stonoga początkowo ukrywał fatalną sytuację finansową spółki przekonując, że jest rozwojowa, ale marnie zarządzana. >> Zobacz także: Grzegorz Misiąg opuścił pokład Uboat-Line w atmosferze skandalu

Zbigniew Stonoga przez trzy tygodnie był kapitanem w giełdowym Uboat-Line. (Źródło: Facebook)
Plan pokrzyżował fakt, że oferowanie papierów wartościowych bez prospektu emisyjnego jest niezgodne z prawem. Sprawą na wniosek Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) zajęła się Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Ostatecznie Stonoga w połowie lutego wycofał ofertę. Po blisko trzech tygodniach przygody z giełdową spółką, Stonoga odsprzedał swój pakiet Krzysztofowi Urbanowiczowi, postaci dotychczas nieznanej na rynku kapitałowym. Tydzień później Uboat-Line oficjalnie zbankrutował. Spółka z powodu trwałego stanu niewypłacalności wystąpiła do krakowskiego sądu z wnioskiem o ogłoszenie upadłości likwidacyjnej.
Redakcja StockWatch.pl jeszcze w lutym dwukrotnie podjęła próbę kontaktu mailowego ze Zbigniewem Stonogą. Postawione pytania dotyczyły m.in. kontrowersyjnych transakcji, powodów inwestycji w Uboat-Line, powiązań z Grzegorzem Misiągiem oraz Krzysztofem Urbanowiczem, czy możliwości wystąpienia na drogę sądową przeciwko byłemu prezesowi. Do dnia dzisiejszego pozostały bez odpowiedzi.
Sprawą kontrowersyjnych zmian w akcjonariacie zajął się też Nomad Partners Sp. z o.o. Jego przedstawiciel Rafał Koźlak, dotarł do treści umowy między Grzegorzem Misiągiem a Zbigniewem Stonogą. Dokument oprócz standardowych warunków transakcji zawierał zapisy dotyczące wyłączenia odpowiedzialności byłego prezesa. W zamian za sprzedaż akcji Misiąg miał otrzymać absolutorium oraz ochronę przed ewentualnymi pozwami o działanie na szkodę spółki. Rafał Koźlak ustalił też, że wbrew treści zapisów umowy, to Grzegorz Misiąg zapłacił Zbigniewowi Stonodze 0,5 mln zł za przejęcie pakietu akcji Uboat-Line. W ten sposób prezes i główny akcjonariusz Uboat-Line miał odciąć się od palącej kwestii długów. Oprócz kredytów bankowych, spółka miała problem z przedterminową spłatą części obligacji serii B i C. Wartość niespłaconego długu wobec drobnych inwestorów to ponad 8,4 mln zł. >> Zobacz także: Kontrowersje wokół sprzedaży akcji Uboat-Line przez G. Misiąga

W tzw. aferze podsłuchowej głównym podejrzanym jest Marek Falenta – akcjonariusz giełdowego Hawe. (Fot. Facebook)
Wcześniej Stonoga był znany przede wszystkim jako biznesmen, który walczy o zwrot 1,9 mln zł podatku VAT. Sprawa dotyczyła salonów Fiata w Zamościu i Warszawie. Po niekorzystnej decyzji Urzędu Skarbowego biznesmen rozpoczął walkę, a jego sztandarowe hasło Pierydole fiskusa i złodziei z Wiejskiej (literówka jest celowym zabiegiem, by uniknąć oskarżenia o zniesławienie) obiegło całą Polskę. Ostatecznie Stonoga musiał zamknąć salon i zwolnić kilkudziesięciu pracowników. Od tego momentu przypominał o sobie zamieszczając kontrowersyjne wystąpienia i filmiki w serwisie YouTube, głównie piętnujące negatywne przykłady działania organów administracji państwowej. Na Facebooku jego profil śledzi obecnie ponad 420 tys. osób. >> Śledź działania inwestorów w sprawie Uboat-Line na forumowym wątku dedykowanym obligacjom Uboat-Line