Wysoka zmienność kursu zazwyczaj występuje wówczas, gdy wykresem rządzą emocje. Jak wiadomo, emocje są złym doradcą, szczególnie przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Silne wahania kursu to nie tylko okazja do szybkiego zarobku lub straty, ale przede wszystkim kłopot przy ustawianiu zleceń obronnych. Wyznaczanie zlecenia stop loss zamienia się w loterię, jeżeli średnia dzienna zmienność przekracza kilkanaście procent.
Zwolennicy ciasnych stop lossów powinni szerokim łukiem omijać akcje CI Games. Średnia zmienność z 14 sesji wynosi aż 14,6 proc. Notowania warszawskiego producenta gier wideo tąpnęły po premierze flagowego tytułu Sniper: Ghost Warrior 3. Wbrew obietnicom studia i oczekiwaniom fanów cyfrowej rozrywki, gra okazała się średnia i niedopracowana. W efekcie, tytuł sprzedaje się znacznie gorzej od szacunków rynkowych ekspertów oraz samej spółki. Dwa tygodnie po premierze zarząd CI Games przyznał, że sprzedaż trzeciej odsłony Snajpera nie przekroczyła jeszcze poziomu 250 tys. kopii.
Od kwietniowego debiutu gry notowania spółki spadły już o 57 proc., a kapitalizacja skurczyła się o ponad 230 mln zł.
– Dramat akcjonariuszy producenta Snipera trwa. Zachowanie kursu akcji dostarcza graczom znacznie więcej emocji, aniżeli flagowa gra spółki. Od połowy kwietnia obowiązuje silny trend spadkowy. Notowania przełamały istotne wsparcie, uplasowane na poziomie 1,18 zł. Kapitał w popłochu ucieka z waloru, co sygnalizuje wskaźnik AD. Należy odnotować, że w ciągu ostatnich 20 sesji właściciela zmieniło 150 proc. free float, co oznacza, iż wykresem rządzi kapitał spekulacyjny. Najbliższe poziomy wsparć to 1,10 zł oraz 0,92 zł. Strefy oporu to 1,16-1,18 zł, a następnie luka bessy 1,34-1,56 zł. Ani wskaźnik RSI, ani ADX nie sygnalizują możliwości wystąpienia przesilenia. Brak pozytywnych dywergencji między przebiegiem linii oscylatora a wykresem cenowym, zaś linia ADX porusza się w obszarze wyznaczonym przez kierunkowe. W tej sytuacji trudno jest upatrywać nadziei na to, że notowania osiągnęły już tegoroczne minimum. – mówi Serhii Marampolskyi, analityk StockWatch.pl.
Drugie miejsce zajął Energoinstal, ze średnią zmiennością z 14 sesji wynoszącą 14,55 proc. W wypadku spółki budowlanej punktem zapalnym okazał się raport roczny. W sprawozdaniu podsumowującym 2016 rok zarząd przyznał, że przy realizacji kontraktu w EC Zofiówka napotkał na szereg nieoczekiwanych zdarzeń, w tym pożar oraz istnienie niezinwentaryzowanego uzbrojenia podziemnego, zasilającego czynny zakład. Budowa nowego bloku fluidalnego 75 MW dla elektrociepłowni należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej to kluczowy kontrakt Energoinstalu. Jego wartość opiewa na ponad 500 mln zł. Prezes spółki w liście do akcjonariuszy zasygnalizował, że nieprzewidziane trudności wygenerowały dodatkowe koszty, dlatego kontrakt mimo swojej zyskowności będzie miał rentowność niższą od zakładanej. Sytuację grupy pogarsza fakt, że w minionym roku Energoinstal nie pozyskał znaczących zleceń na krajowym rynku.
Od publikacji raportu za 2016 rok notowania spółki spadły o 75 proc., a kapitalizacja skurczyła się o ponad 63 mln zł.
– Trend spadkowy na walorach spółki trwa od października 2013 roku, ale gwałtowne spadki rozpoczęły się w kwietniu bieżącego roku. Notowania dosłownie runęły w otchłań bessy, a spadkom towarzyszą ponadprzeciętne słupki wolumenu. Trend spadkowy jest silny, chociaż stopniowo wytraca swój impet. Pojawiły się pierwsze zalążki pozytywnej dywergencji na RSI, co w połączeniu z drastycznym wyprzedaniem może poskutkować próbą odreagowania. Najbliższy opór znajduje się na poziomie 1,35 zł i z uwagi na wolumen towarzyszący zejściu nie powinien stanowić zaporowej przeszkody dla kupujących. Znacznie gorzej wygląda sytuacja na wyższych poziomach cenowych – 1,77 zł oraz 2,27 zł są zdolne skutecznie powstrzymać ewentualne zapędy popytu. Z uwagi na obowiązujący silny trend spadkowy należy spoglądać jednak w dół wykresu, w poszukiwaniu poziomów, które kupujący mogliby wykorzystać do zainicjowania korekty. Najbliższe poziomy docelowe, jakie da się wyznaczyć za pomocą zewnętrznych zniesień Fibonacciego to 1,07 zł oraz 0,62 zł. – uważa Serhii Marampolskyi.
O rozsądny stop loss ciężko także na akcjach PBG. Średnia zmienność z 14 sesji nieznacznie przekracza 10 proc. PBG powoli wychodzi na prostą po zapaści z 2012 roku. Obecnie gra toczy się o idące w setki milionów złotych odszkodowania. Trwają postępowania sądowe z powództwa konsorcjum w składzie: SRB CE Ltd, John Sisk & Son Ltd., PBG SA, Aprivia SA w upadłości likwidacyjnej, Hydrobudowa Polska SA w upadłości likwidacyjnej przeciwko Skarbowi Państwa i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad na kwotę 875 mln zł. Dodatkowo w marcu konsorcjum w składzie z PBG złożyło pozew na dodatkowe 0,5 mld zł, z czego na giełdową spółkę przypada udział w wysokości 101 mln zł. Z drugiej strony ważnym czynnikiem podażowym jest perspektywa wprowadzenia do obrotu na GPW nowych akcji PBG. Przypomnijmy, że spółka będąc w upadłości układowej wyemitowała ponad 750 mln nowych akcji dla wierzycieli, którzy objęli je po cenie 0,02 zł/sztuka. Żeby zobrazować skalę emisji wystarczy dodać, że obecnie na rynku notowanych jest nieco ponad 777 mln papierów. Nowe walory mają trafić obrotu giełdowego w okolicach września br. Prezes i główny akcjonariusz PBG Jerzy Wiśniewski przyznał, że obawia się, że po wprowadzeniu nowych akcji może dojść do przeceny.
– Obecne zachowanie kursu PBG to pokłosie kontry gwałtownego wybicia, jakie nastąpiło na początku marca. Podażowa świeca z 7 marca skutecznie zniechęciła graczy do angażowania się po stronie popytu. W efekcie całość zwyżki roztrwoniono i notowania znalazły się w punkcie wyjścia. Obecnie kurs akcji PBG nie ma określonego trendu, co potwierdza m.in. przebieg wskaźnika ADX. Najbliższe wsparcie znajduje się na poziomie 2,88 zł, zaś opór w strefie świeżej luki bessy z 17 maja. Powstała ona na wyróżniającym się wolumenie, co oznacza kłopoty z jej domknięciem. – zaznacza analityk StockWatch.pl.
Czwartą wyróżnioną przez nas spółką jest Ursus. Średnia zmienność z 14 sesji wynosi 8,15 proc. O Ursusie zrobiło się głośno przy okazji targów Hannover Messe. Na polskim stoisku zadebiutował najnowszy produkt spółki, czyli samochód elektryczny. Reakcja inwestorów była entuzjastyczna. Kurs akcji w ciągu następnych dwóch tygodni bił historyczne rekordy. W szczytowym momencie za jedną akcję Ursusa płacono ponad 6 zł. Sygnałem do korekty okazał się komunikat dotyczący emisji nowych akcji bez prawa poboru dla akcjonariuszy. Nowe walory będą emitowane po cenie 2,50/sztuka. Co ciekawe, spółka zdołała uspokoić inwestorów komunikatem prasowym, w którym przypomniała, że ogłoszona emisja jest jedynie realizacją uchwał podjętych przez Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie z października 2015 r. Nie zmienia to jednak faktu, że w wyniku realizacji wspomnianej uchwały dojdzie do rozwodnienia kapitału zakładowego po cenie dużo niższej od rynkowej.
– Od marca bieżącego roku kurs Ursusa podąża na północ. Popyt zaorał opór, wynikający z poprzedniego historycznego szczytu, który powstał w 2012 roku. Jednak w okolicy 6 zł gracze rzucili się do realizacji zysków, pozostawiając na wykresie szpetną świecę wysokiej fali. Korekta ustała po dotarciu do zwyżkującej średnioterminowej wykładniczej, która posłużyła kupującym za odskocznię. Jednak nie warto liczyć na utrzymanie dynamiki dotychczasowych wzrostów. Na nie najzwyczajniej na świecie zabraknie paliwa. Zachowanie wskaźnika AD sugeruje, że walory parzą graczy w ręce. W mojej ocenie, spekulantów stać co najwyżej na próbę spenetrowania strefy 5,70-6,14 zł, a następnie notowania czeka w najlepszym wypadku męczący trend boczny. Analiza wolumenu potwierdza moje przypuszczenia. W ciągu ostatnich 20 sesji z rąk do rąk przeszło 149 proc akcji stanowiących free float. – mówi Serhii Marampolskyi, analityk StockWatch.pl.