Zmiana na stanowisku prezesa giełdy była pewnikiem, trudno było jednak przewidzieć, że dojdzie do niej tak szybko. Paweł Tamborski, prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, złożył dymisję w czwartek po południu. Oficjalny komunikat w tej sprawie jest lakoniczny. W oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej GPW Tamborski podkreślił, że nie chce, aby giełda była uwikłana w gry polityczne.
– Giełda i rynek kapitałowy potrzebują dziś stabilności i przewidywalności. Polskie firmy powinny mieć łatwy dostęp do kapitału, żeby mogły się rozwijać i stanowić o sile polskiej gospodarki. Z mojego wieloletniego doświadczenia zawodowego wynika, że w relacjach zarząd spółki – akcjonariusze najważniejsze jest zaufanie. Nigdy nie byłem politykiem. W MSP pojawiłem się jako ekspert z rynku. Byłem dumny i dalej jestem, że swoje doświadczenia zawodowe mogłem wykorzystać dla Polski. Nie chciałbym dziś, aby giełda była uwikłana w gry polityczne. – oświadczył Paweł Tamborski, ustępujący prezes GPW. >> Czytaj dalej
Zdaniem StockWatch.pl trudno dać bezkrytycznie wiarę słowom prezesa, bo giełda naturalnie uwikłana jest w politykę, a polityka w giełdę. Żeby daleko nie sięgać, to właśnie na zasadach gry politycznej odbyło się objęcie stanowiska przez Tamborskiego. Dla inwestorów nie ma jednak znaczenia, kto zasiada w gabinecie na trzecim piętrze przy Książęcej 4. W dzisiejszych czasach rola giełd zredukowana jest do dostarczania usługi obrotu instrumentami finansowymi, natomiast kapitał przepływa tam, gdzie jest korzystniejsza proporcja zysku do ryzyka, niższe koszty transakcyjne i większa płynność. W każdej z tych konkurencji GPW przegrywa od wielu lat. Tylko częściowo z powodów leżących po stronie kolejnych zarządów giełdy, które trudno powiedzieć by rozumiały potrzeby rynku, szczególnie inwestorów indywidualnych. Polską giełdę ciśnie przede wszystkim zmaterializowane równo dwa lata temu ryzyko polityczne, czyli zmiana ustawy o OFE, która zabrała funduszom emerytalnym 150 mld zł. Dalej było tylko gorzej: podatek od kopalin, nierynkowe transakcje między giełdowymi spółkami Skarbu Państwa, wymuszanie pomocy upadającym kopalniom, a na koniec wprowadzenie podatku bankowego i podatku od aktywów. Niezależnie od opcji politycznej, politycy traktują giełdę jak skarbonkę i dodatkowy podatek od naiwnych, vide akcja Akcjonariat Obywatelski upychająca zwykłym ludziom m.in. toksyczne akcje JSW.
Spekulując o rzeczywistych powodach rezygnacji Tamborskiego, szczególnie takich, które mogą mieć znaczenie dla inwestorów i dla najbliższej przyszłości rynku kapitałowego, nie sposób dostrzec, że odwołanie go ze stanowiska było i tak kwestią czasu. Wbrew temu co sugeruje prezes, jest on politykiem, który spędził w Ministerstwie Skarbu 2,5 roku, kojarzonym z obecną opozycją. Nic więc dziwnego, że mógł spodziewać się zastąpienia osobą wyznaczoną przez nowy rząd. Zmiana na tym stanowisku jest potrzebna inwestorom, dla których najważniejsze pytanie to Co dalej z rynkiem. Sygnał, jaki przyjdzie z PiSu w postaci decyzji kadrowych pokaże, czy i jaką rolę wyznaczyła giełdzie rządząca partia.
O strukturalnej niechęci Prawa i Sprawiedliwości do prezesa GPW można było przekonać się już w październiku, kiedy na Książęcą 4 wkroczyli funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego prowadzący śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy prywatyzacji Ciechu. Partia Jarosława Kaczyńskiego określiła wówczas Tamborskiego jako osobę, która nie budzi zaufania. Jego przejście z funkcji wiceministra skarbu państwa na fotel prezesa GPW PiS uważał za nominację polityczną. Przedstawicielom partii nie podobał się też fakt, że w czasie gdy było prowadzone postępowanie prywatyzacyjne Ciechu, Tamborski spotykał się z Janem Kulczykiem.
– Wielokrotnie mówiliśmy, że prywatyzacja Ciechu odbywa się w sposób nietransparentny i że jest niepotrzebna. (…) Wokół niego [Pawła Tamborskiego – przyp. red.] już od dawna było wiele niejasności. To osoba, która nie budzi zaufania. – mówili na konferencji prasowej 15 października przedstawiciele PiS.
Nazwisko Tamborskiego przewinęło się też w tzw. aferze podsłuchowej ujawnionej przez tygodnik Wprost. Do mediów trafiły m.in. fragmenty rozmów ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego z prezesem koncernu naftowego PKN Orlen Jackiem Krawcem. Obaj negatywnie odnosili się do kompetencji Pawła Tamborskiego jako wiceministra skarbu państwa. W czerwcu br. Zbigniew Stonoga opublikował na facebooku 2,5 tys. stron akt ze śledztwa w sprawie afery podsłuchowej. Wśród protokołów z przesłuchań Jana Kulczyka i innych prezesów dużych spółek notowanych na warszawskim parkiecie znalazły się też zeznania Pawła Tamborskiego. To nie koniec kontrowersji wokół jego osoby. Wcześniejszą głośną na rynku sprawą była nieudana próba przejęcia tarnowskich Azotów przez rosyjski koncern chemiczny Akron. Po niej kontrolujący Akron Wiaczesław Kantor żalił się w wywiadach prasowych, że ogłoszenie wezwania zasugerował mu właśnie Tamborski, określając wręcz próg cenowy. Ten zdementował twierdzenia Kantora, ale sprawa pozostaje niewyjaśniona.
Większościowy akcjonariusz spółki akcyjnej Giełda Papierów Wartościowych ma jednak szereg merytorycznych powodów, aby wymienić jej zarząd. Kurs jej akcji po kilkumiesięcznym wybiciu zainicjowanym zmianą polityki dywidendowej, gwałtownie spadł na poprzednie poziomy i ma kłopot z odbudową wzrostów. Mimo niezłych wyników finansowych, giełda jako spółka traci klientów. Od lat spadają obroty, systematycznie odchodzą inwestorzy indywidualni, a wyceny notowanych spółek są bardzo niskie. Kolejne zarządy grzęzną w drobiazgowych strategiach, które do niczego nie prowadzą, bo nie są w stanie być wprowadzone w życie. Nowe produkty transakcyjne trafiają w próżnię. Zamiast konkretnej, przyjaznej i taniej oferty dla inwestorów – których na rynku lokalnym i globalnym nie brakuje – giełda zajmuje się organizowaniem pompatycznych kongresów, na które przychodzi garstka osób prawić sobie komplementy. Na konferencjach prasowych wiodących spółek pojawia się kilku etatowych dziennikarzy, skuszonych raczej kateringiem niż programem spotkania. Podobnie jest na debiutach nielicznych nowych emitentów, kiedy na sali notowań hula wiatr. Gdzie jak gdzie, ale na rynku kapitałowym zaklinanie rzeczywistości po prostu nie działa, a rzut oka na finansową stronę działania giełdy rodzi bardzo poważne pytania, dokąd to wszystko zmierza.
Tamborski zakończy urzędowanie 31 grudnia 2015 r. Data rezygnacji nie wygląda na przypadkową, bo od 1 stycznia 2016 roku wchodzi w życie ustawa nakładająca 70-proc. podatek od odpraw wypłacanych menadżerom spółek należących do Skarbu Państwa. W uchwalonej pod koniec listopada nowelizacji ustawy o podatku dochodowym ustalono, że podatek będzie naliczany od odprawy wyższej niż trzymiesięczne wynagrodzenie oraz od odszkodowań z tytułu umów o zakazie konkurencji, których kwota przekracza 6-miesięczne wynagrodzenie (tzw. klauzula zakazu konkurencji).
Paweł Tamborski funkcję prezesa GPW objął po Adamie Maciejewskim w połowie 2014 roku. Wcześniej, od 23 stycznia 2012 r., pracował jako podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. Nadzorował procesy prywatyzacyjne, w tym projekty realizowane na publicznym rynku kapitałowym. Koordynował współpracę z firmami doradczymi, bankami inwestycyjnymi i inwestorami. Tamborski zajmował się m.in. IPO spółek ZE PAK, PHN czy Energa, ofertami wtórnymi PGE, PKO BP i Ciechu. Jeszcze wcześniej pracował jako bankier inwestycyjny m.in. w Wood & Company oraz UniCredit.