Mapa rynku. Źródło: ATTrader
Reakcja światowych giełd na epidemię koronawirusa w Chinach przypomina wahadło. Jednego dnia temat ten budzi powszechny strach. Innego jest zupełnie ignorowany. I nie ma tu znaczenia, że już w tym momencie jest pewne, iż epidemia ta mocno negatywnie odbije się na wzroście gospodarczym w Chinach, pośrednio wyhamowując tempo wzrostu światowej gospodarki i w ten sposób negatywnie odbijając się na zyskach wielu globalnych koncernów. Rynki akcji nie są bowiem logiczne. Są emocjonalne. Co więcej, w wypadku Wall Street, które od wielu miesięcy wspinało się po ścianie strachu, można nawet zaryzykować tezę, że epidemia koronawirusa może być być przysłowiową wodą na młyn dalszych wzrostów i nowych rekordów. Bez tego brakowałoby nowych impulsów, a inwestorzy mogliby zacząć rozważać realizację zysków. A tak wciąż mogą grać pod potencjalne zahamowanie epidemii.
Dziś to rynkowe wahadło odchyliło się w drugą stronę i od solidnych wzrostów rozpoczęła się wtorkowa sesja na warszawskiej giełdzie. O godzinie 11:00 zyskiwały na wartości wszystkie rodzime indeksy. Najwięcej, bo o 1,5 proc. do 2.103 pkt., rósł indeks dużych spółek. WIG umacniał się o 1,21 proc. do 57.479 pkt., mWIG40 o 1,15 proc., a sWIG80 o 0,61 proc.
Wzrosty w Warszawie idą w parze z poprawą nastrojów na prawie wszystkich europejskich giełdach (DAX +1,0 proc., CAC +1,1 proc., BUX +0,8 proc.), a także z odreagowaniem poniedziałkowej silnej przeceny na giełdzie w Chinach i wczorajszymi wzrostami na Wall Street.
Indeks WIG20 w górę ciągnie przede wszystkim PKO BP, którego akcje drożeją o 3,4 proc. do 35,88 zł, po tym jak wczoraj kurs tego największego w Polsce banku najpierw wykonał zwrot z grudniowego dołka na poziomie 33,12 zł, żeby ostatecznie wybronić się przed spadkami i zakończyć dzień wzrostem o 1,3 proc. do 34,66 zł. Jeżeli stronie popytowej uda się dziś lub w najbliższych dniach doprowadzić do wybicia ponad 36 zł, to będzie to mocny popytowy sygnał na wykresie, który może otwierać drogę nawet w okolice 39 zł.
Jednak to nie PKO BP dziś najmocniej absorbuje uwagę inwestorów. Ci przede wszystkim obserwują świetnie spisujące się już wczoraj spółki z branży gamingowej oraz spółki publikujące wyniki finansowe.
Wspólnym mianownikiem dla obu tych grup jest BoomBit. Ten producent gier pochwalił się, że w styczniu jego przychody wzrosły o 55 proc. w stosunku do grudnia i wyniosły 8,5 mln zł. Akcje BoomBit rosną o 20 proc. do 13,90 zł, atakując dziś już poziom 15,70 zł.
Jeszcze więcej emocji budzi CD Projekt. Inwestorzy zupełnie zapomnieli od przesunięciu terminu premiery gry Cyberpunk 2077 i od dwóch dni mocno kupują akcje spółki, wypychając je na nowe rekordy. Dziś drożeją one o 2,2 proc. do 300 zł, po tym jak wczoraj podrożały o 4,2 proc. Kapitalizacja całej grupy zbliża się do 29 mld zł.
Za ciosem idzie też kurs akcji PlayWay. Dziś notowania wydawcy gier rosną o 5,6 proc. do 311,50 zł. Kapitalizacja spółki po raz pierwszy przekroczyła poziom 2 mld zł, co daje jej drugie po CD Projekcie miejsce w branży gamingowej. Jeszcze niedawno na pozycji wicelidera była inna gwiazda – Ten Square Games – ale sprzedaż akcji przez założycieli wybiła notowania spółki z rytmu.
Notowanie X-Trade Broker idą w górę o 14,25 proc. do 4,25 zł, testując najwyższe poziomy od prawie roku, po tym jak spółka pochwaliła się, że w czwartym kwartale jej zysk netto wzrósł do 37,2 mln zł z 3,97 mln zł rok wcześniej, a przychody podskoczyły do 89,59 mln zł z 42,79 mln zł.
Wzrostem na wyniki zareagował również kurs LPP. Spółka poinformowała, że w IV kwartale roku obrotowego 2019/2020 kończącego się w dniu 31 stycznia, wypracowała 412 mln zł zysku operacyjnego i miała 3,495 mld zł przychodów. Inwestorzy początkowo nagrodzili to wzrostem kursu spółki do 8535 zł z poziomu 8300 zł wczoraj na koniec dnia, ale później ten zaczął się osuwać do 8335 zł (+0,4 proc.), gdy wiceprezes zarządu LPP przyznał, że „widzi ryzyko opóźnienia dostaw z Chin w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa”.
