Po EURO2012 odziedziczyliśmy piękne, puste i deficytowe stadiony, które nie sprawdzają się nawet wtedy, gdy ktoś wreszcie chciałby po nich pobiegać. Auć, to przecież wina deszczu, a tego nie da się przewidzieć. Nawet na Saharze czasem pada. Jednak sprawa jest szersza i prowadzi do wniosku, że Narodowe Centrum Sportu i Polski Związek Piłki Nożnej nie mają wystarczających kompetencji ani doświadczenia w organizacji imprez piłkarskich. Mam na ich miejsce silnego kandydata. Po chwili zastanowienia dla każdego inwestora stanie się oczywiste, że jedynym ciałem zdolnym wydostać polską piłkę nożną z niebytu są władze Giełdy Papierów Wartościowych.
Czy zarząd GPW dopuściłyby do tego, aby Stadion Narodowy gościł sportowe imprezy tylko od święta? Nigdy w życiu. Bazując na dotychczasowym doświadczeniu, można spokojnie stwierdzić, że murawa nie zaznałaby chwili spokoju. Za stosowną opłatą mecze na Narodowym mogłyby rozgrywać takie potęgi jak Znicz Pcim czy Niepokonani Wąchock. Widowiskowość trochę by ucierpiała, ale poziom gry wiele by się nie obniżył. Poza tym, czy nie mamy do czynienia z takim właśnie zjawiskiem na obu parkietach giełdowych? Tam też wystąpić może każdy chętny, byleby uiszczał opłaty.
Czy władze GPW pozwoliłyby, aby kibice do ostatnich dni nie wiedzieli, czy będą w stanie obejrzeć transmisję meczy w telewizji, ponieważ spółka posiadająca prawa emisyjne zażądała wygórowanych opłat? Ależ skąd! Od czego są fachowcy zarządzający do niedawna rynkiem New Connect? Prędko zorganizowaliby zbiórkę wśród emitentów na pokrycie dodatkowych kosztów.
Możemy mieć też całkowitą pewność, że afery korupcyjne szargające polską piłką zostałyby ucięte jak nożem za sprawą Komisji Nadzoru Finansowego.
Jest też argument ostateczny. Giełda ma w swoich rękach prawo zawieszania notowań. Ten wybieg z powodzeniem będzie można stosować podczas meczów reprezentacji, by nie dopuścić do utraty kolejnych goli, lub po prostu dać chłopakom odetchnąć.
O ile wcześniej to kibice w wyrazie dezaprobaty nie rzucą zawodników na dolne widły.