Poniedziałkowa zmasowana podaż doprowadziła do tego, że po południu WIG20 tracił ponad 3 proc. schodząc w pobliże 2.100 pkt. Mocno zaczerwieniło się także na zagranicznych giełdach. Poniedziałkowym motywem przewodnim spadków były niepokojące doniesienia z hiszpańskiej gospodarki. >> Problemy Hiszpanii dołują rynki, zagranica ucieka z polskich akcji.
Jak zauważa Paweł Cymcyk z ING TFI, obecnie jesteśmy dokładnie 3 tygodnie po ostatnim szczycie UE z 28/29 czerwca, na którym zaaprobowano pomoc dla hiszpańskiego sektora bankowego w wysokości 100 mld euro i 2 tygodnie po obniżce przez EBC stóp procentowych do historycznie niskiego poziomu 0,75 proc. oraz obniżeniu stopy depozytowej w banku centralnym do 0 proc. Te działania mimo swojej ekstremalności pomogły tylko na chwilę, ponieważ dziś znów hiszpańskie 10-letnie obligacje zmagają się z poziomem 7,5 proc., a 2-letnie z poziomem 6,5 proc. Sytuacja Włoch nie jest tak zła, ale 10-latki z rentownością 6,35 proc. trudno uznać za sukces. Dla porównania polski dług o analogicznym terminie sięga historycznych rekordów cen przy poziomie 4,92 proc.
Ekspert z ING TFI zauważa, że ostatnie dwa lata spędzone na ratowaniu spójności strefy euro skutkowały blisko 20 oficjalnymi szczytami europejskich liderów. Z tego lekko licząc z 10 zostało ochrzczonych szczytami ostatniej szansy.
– Doliczając do tego spotkania, konferencje i relacjonowane przez media nieoficjalne rozmowy ministrów finansów UE lub samej strefy euro oraz europejskich bankierów centralnych, zbierze nam się kilkadziesiąt wydarzeń, które kreowały rynkowe nastroje. W zaledwie dwa lata! Co ciekawe, mimo że już wszyscy widzowie tego politycznego teatru doskonale znali harmonogram wydarzeń, to za każdym razem dało się słyszeć głosy co bardziej nadgorliwych, że akurat tym razem będzie szansa na przełom. Kwestią drugorzędną było, czy mowa o silniejszej integracji czy o rychłym rozpadzie – miał być przełom. Tymczasem za każdym razem sztuka była odgrywana przez polityków w podobny sposób: najpierw huczne zapowiedzi, następnie tonowanie nastrojów przez niemieckie władze, a na końcu ogłaszanie ostatecznych ustaleń nie do końca zbieżnych z pierwotnymi założeniami. Te ostatnie mimo wszystko powodowały krótkotrwały rynkowy entuzjazm i wzrosty rynków. Jednak po głębszej analizie konkretów inwestorzy zaczynali coraz głośniej powątpiewać w możliwość wdrożenia nawet tych okrojonych rozwiązań i wracaliśmy do punktu gdzie rynki obligacji państw peryferyjnych wracały do poziomów przed szczytem. Tym samym widzowie tego spektaklu z radością kupowali na niego bilety działając w myśl starej giełdowej maksymy: Kupuj plotki, sprzedawaj fakty. – podkreśla Paweł Cymcyk.
Warto jednak zastanowić się, skąd zatem taka słabość europejskich parkietów i rynku długu, skoro w ostatnim miesiącu nie pojawił się żaden (poza malutkim Cyprem) nowy europejski bankrut? Tematy Hiszpanii i Włoch oraz greckiego dramatu są już znane od dawna, więc nie powinny one być powodem przeceny. W ocenie Pawła Cymcyka, spadkowa reakcja może być zatem nie tyle problemem nadmiaru bankrutów, ale braku politycznej kroplówki, która składa się z nadziei, obaw i przede wszystkim gotówki, która raptem może się pojawić.
– Decyzje z końca czerwca wymuszają przynajmniej częściową abstynencję w zaangażowaniu politycznym, ale fakt, że dodatkowo łączy się to z okresem wakacyjnym sprawia, że rynki przypadkiem znalazły się na politycznym odwyku, który potrwa do pierwszych dni września. A półtora miesiąca w obecnych warunkach mnóstwo czasu. Czasu, którego oceaniczny liniowiec o nazwie EUROLAND nie ma zbyt wiele. Aby nie podzielić losów włoskiej Concordii niezbędne jest wpierw wzmocnienie jego burt przez większe i elastyczniejsze programy wspierania sytemu bankowego niż ESM i EFSF. Następnie powinno się go wyposażyć w narzędzia umożliwiające szybsze podejmowanie decyzji, by w końcu zająć się maszynownią, która potrzebuje zwiększenia swojej mocy. Ten ostatni punkt po części jest realizowany w planie przeznaczenia 130 mld EUR na wzrost gospodarczy w strefie euro, ale to zaledwie kropla w ocenie potrzeb. – dodaje ekspert z ING TFI.
>> W połowie sierpnia czeka nas raportowy boom. >> Zobacz kiedy Twoje spółki pochwalą się raportami kwartalnymi. Listę wszystkich spółek wraz z datami znajdziesz w Terminarzu StockWatch.pl
W tym dość słabym otoczeniu makro, Polska gospodarka spowalnia i to coraz wyraźniej. Wskaźnik PMI dla Polski od 3 miesięcy jest poniżej 50 pkt., co wskazuje na kurczenie się krajowego przemysłu.
-Niedawny odczyt produkcji przemysłowej rosnącej o zaledwie 1,2 proc. w skali roku pokazuje, że giełdowe indeksy znów dobrze zdyskontowały przyszłość spadając od marca o 10 proc. Publikowane w tym tygodniu dane o bezrobociu i sprzedaży detalicznej mogą wnieść odrobinę optymizmu, ale nie można zapomnieć, że to ostatnie dane z dobroczynnym wpływem euro-mistrzostw. Odczyty łącznie za trzeci kwartał najprawdopodobniej będą miały zdecydowanie więcej negatywnych niespodzianek. Lokalnie oznacza to, że rynek obligacji wydaje się najlepszym miejscem do przechowania gotówki, ale i tu rekordowo niskie rentowności w końcu poddadzą się korekcie. – wskazuje Paweł Cymcyk.
>> Inwestujesz w papiery dłużne? Szukasz przekrojowego i kompleksowego podejścia do rynku obligacji? >> Wszystkie kluczowe informacje znajdziesz w dedykowanym serwisie przygotowanym przez StockWatch.pl
W tym kontekście globalnie ciekawie zapowiada się początek sierpnia, na kiedy przypada rocznica obniżenia złotego ratingu (AAA) dla Stanów Zjednoczonych. 6 sierpnia w tym roku wypada w poniedziałek, a ponieważ jest blisko rozpoczęcia pełną parą kampanii prezydenckiej w USA, to na pewno będzie ochoczo wykorzystywany w politycznych rozliczeniach.
– To o tyle istotne, że do końca listopada amerykańscy politycy muszą ustalić co robić z wprowadzonymi 2 lata temu cięciami budżetowymi. Dług USA rośnie, a chętnych do podnoszenia podatków przed wyborami nie będzie za dużo. – dodaje analityk ING TFI.