
(Fot. spółka)
W piątek po sesji Ursus przedstawił plan podwyższenia kapitału zakładowego w drodze prywatnej emisji maksymalnie 5,918 mln akcji. Proponowana cena emisyjna nowych papierów to 2,50 zł/sztuka, czyli mniej więcej tyle, ile obecnie wynosi kurs akcji na GPW. O ostatecznej liczbie nowych akcji zdecyduje zarząd.
Zarząd Ursusa tłumaczy, że potrzebuje środków na dalszy rozwój w kraju i zagranicą, a wyłączenie prawa poboru dla dotychczasowych akcjonariuszy ma na celu „pozyskanie nowych, długoterminowych inwestorów instytucjonalnych”. >> Dołącz do dyskusji na forumowym wątku dedykowanym akcjom Ursusa
– Kapitał pozyskany z emisji akcji serii S pozwoli Spółce na rozwój oraz inwestycje w opracowywanie nowych wyrobów, które mają uzupełnić ofertę spółki, a także na zmianę struktury zobowiązań. Nowo pozyskany kapitał będzie stanowił również dodatkowe źródło finansowania realizacji bieżących i przyszłych kontraktów zagranicznych. Jednocześnie w wyniku emisji akcji podwyższeniu ulegnie poziom kapitałów własnych warunkujących prawidłowy rozwój spółki, co wpłynie korzystnie na strukturę bilansu emitenta – czytamy w uzasadnieniu uchwały o emisji. >> Całą treść znajdziesz tutaj
Sytuacja finansowa Ursusa już od dłuższego czasu jest daleka od komfortowej. W ubiegłym roku skonsolidowane przychody ze sprzedaży spadły r/r o blisko 1/5 do 277,57 mln zł. Na poziomie netto Ursus odnotował aż 19,4 mln zł skonsolidowanej straty, a strata operacyjna wyniosła nieco ponad 22 mln zł. Dla porównania warto dodać, że w 2016 r. oba rezultaty były na plusie – odpowiednio 23 mln zł i 5,3 mln zł.
Początek tego roku też wypadł blado. Ursus zanotował solidne regresy r/r na wszystkich kluczowych poziomach rachunku zysków i strat. W obszarze działalności podstawowej skonsolidowane przychody ze sprzedaży spadły o 40 proc. Najsłabiej wypadł zakład produkcyjny w Lublinie, gdzie odnotowano r/r spadek przychodów o 57 proc. Na kolejnych poziomach ubiegłoroczne zyski zamieniły się w straty – na poziomie netto -1,47 mln zł, EBIT -2,49 mln zł.
Tomasz Nawrocki, analityk StockWatch.pl, który na bieżąco śledzi rozwój sytuacji wynikowo-efektywnościowej grupy Ursus, zwraca uwagę, że I kwartał był kontynuacją załamania wyników i podstawowych wskaźników rentowności z końcówki 2017 r.
– Wyjątek w tym względzie stanowi marża brutto, w wypadku której można dopatrzyć się w dłuższym okresie względnej stabilizacji wokół 20 proc. (choć ostatnie dwa okresy sprawozdawcze spowodowały jej nieco wyraźniejsze oddalenie się od tego poziomu). Generalnie grupa Ursus ma problem z wykreowaniem trwalszej tendencji wzrostowej. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy wydaje się być przede wszystkim ustępowanie w walce konkurencyjnej już na rodzimym rynku sprzętu rolniczego. Dodatkowo można wskazać tylko okazjonalnie zdobywane większe zamówienia – takie jak np. do Tanzanii z 2015 r. (55 mln USD, z czego 23 mln USD już zrealizowano) czy do Zambii z 2017 r. (100 mln USD). – mówi Tomasz Nawrocki, analityk StockWatch.pl.
Analityk dodaje, że przyszłość Ursusa w głównej mierze uzależniona jest od płynnej realizacji kontraktów afrykańskich w bieżącym roku oraz sukcesu segmentu pojazdów elektrycznych. Jeśli nie dojdzie tu do szybkiej odbudowy wyników, sytuacja finansowa grupy może się już całkowicie posypać.
W piątek akcje Ursusa zaliczyły niewielką korektę. Na zamknięciu sesji za jeden walor producenta maszyn rolniczych płacono 2,52 zł.