Słaby styl, w jakim byki próbowały zakryć luki bessy na wykresach indeksów, zemścił się na kupujących w końcówce poniedziałkowych notowań. Po niedużych obrotach widać było, że za zwyżką nie idzie solidny, zdrowy popyt na akcje. Sił starczyło tylko do połowy sesji, a im bliżej końca, tym oddawanie wcześniejszych zdobyczy przebiegało coraz szybciej. Ostatecznie, choć WIG20 w ciągu dnia zakrył czwartkową lukę bessy 2.451-2.461 pkt., to na zamknięciu znów spadł poniżej poziomu dolnego jej ograniczenia. Poniedziałkowego odbicia nie można uznać więc za przekonujące.
Nic więc dziwnego, że początek wtorkowych notowań stoi pod znakiem kontynuacji słabszej passy. Tym bardziej po kiepskiej w przebiegu pierwszej sesji tygodnia na Wall Street i spadków na giełdach zachodnioeuropejskich. Opublikowany wczoraj po raz pierwszy odczyt nowego wskaźnika amerykańskiego rynku pracy Labor Market Conditions Index (LMCI) nie skłonił inwestorów do zakupów akcji. Okazało się, że we wrześniu jego wartość wzrosła o 2,5 pkt, ale przez cztery wcześniejsze miesiące – począwszy od kwietnia – dynamika wzrostu hamowała.
Dla inwestorów grających na zwyżkę kursów akcji to paradoksalnie zarazem i dobra, i zła wiadomość. Dobra, bo oznacza że letnie spowolnienie oddala spodziewane podniesienie stóp procentowych przez Fed. Zła, bo oznacza że ożywienie w amerykańskiej gospodarce – przekładające się na konkretne wyniki spółek giełdowych – nie jest tak dobre, jak to się jeszcze wydawało kilka dni temu po zaskakująco dużym spadku stopy bezrobocia w USA. Wydaje się, że w kolejnych dniach wskaźniki makro ustąpią pola rozpoczynającemu się sezonowi publikacji wyników za III kwartał. I to one będą najważniejszym drogowskazem dla podejmowania decyzji inwestycyjnych w Ameryce.
Tymczasem w Europie do kiepskich wieści zza oceanu dołożyły się fatalne dane o kondycji niemieckiej gospodarki. Produkcja przemysłowa w sierpniu spadła najmocniej od stycznia 2009 r., bo aż 4 proc. w ujęciu miesięcznym. Niespodzianka jest tym większa, że w poprzednim miesiącu zanotowano wzrost o 1,6 proc. W ujęciu rocznym spadek wyniósł 2,8 proc., podczas gdy analitycy oczekiwali spadku o 0,5 proc. W reakcji na te dane niemiecki indeks giełdowy DAX traci przed południem ponad 1 proc.
Na warszawskiej giełdzie skala przeceny jest mniejsza, wskaźniki koniunktury spółek w zależności od ich wielkości, tracą po około 0,4-0,5 proc. Wśród gigantów najsilniej w dół ciągną spółki przemysłowe – PKN Orlen i PGE tracące po ponad 1 proc. Blisko poziomów wczorajszego zamknięcia trzymają się banki oraz LPP, któremu pomaga zwiększenie udziału w WIG20. Dobre nastroje tonuje jednak UniCredit, który obniżył cenę docelową akcji do 9.500 zł z 10.400 zł.>> Zobacz tekże: LPP zwiększa udziały w indeksach i free float o 2,8 mld zł
Na szerokim rynku wyróżnia się Bytom, którego kurs akcji podskoczył nawet o 11 proc. po informacji o dobrych wynikach sprzedaży w III kwartale. W tym okresie odzieżowa spółka wypracowała 23,8 mln zł przychodów, co oznacza prawie 26-proc. dynamikę w ujęciu rocznym. Dodatkowo Bytom pochwalił się wzrostem marży o 2,6 p.p. r/r do 12,5 proc. w okresie lipiec–wrzesień.
O około 3 proc. drożeją walory Eurotela, który zaskoczył propozycją wypłaty hojnej dywidendy. Ustalenie stopy dywidendy jest jeszcze przedmiotem dyskusji, niemniej wiadomo, że będzie atrakcyjna w porównaniu do tego co można zarobić np. na obligacjach skarbu państwa. >>Więcej o propozycjach wypłaty dywidendy przez Eurotel przeczytasz tutaj