Może spółka i ma problem z przewierceniem się przez słynne 100 metrów dzielące ją od ropy, natomiast z dostarczaniem akcjonariuszom zastrzyków adrenaliny radzi sobie całkiem przyzwoicie.
W październiku i listopadzie na wykresie Petrolinvestu ukształtowała się lekko niezgrabna formacja głowy z ramionami, której linia szyi została przełamana 20.XI. Dalej wydarzenia rozwijały się szybko – spadki przybrały na sile, osiągając w krótkim czasie poziom wynikający z wysokości formacji. Przy okazji wyszło na jaw, że pokłady optymizmu wśród graczy mogłyby konkurować z potencjalnymi zasobami czarnego złota na kazachskiej koncesji – ledwo kurs dotknął poziomu 1,30 zł, a już następnego dnia popyt utworzył na wykresie formację objęcia hossy. Gorzej poszło z jej potwierdzeniem – zamknięcie nastąpiło wprawdzie powyżej wymaganego poziomu, ale czarny korpus i długi cień tej świecy wcale nie wyglądają optymistycznie.
Na chwilę obecną na wskaźnikach w większości obowiązują zalecenia sprzedaży, chociaż należy przyznać, że widoczne jest powolne wytracanie impetu spadków. Akcjonariuszy zaniepokoić powinien fakt, że spadki nie zostały wykorzystane do akumulacji akcji, o czym dobitnie świadczy przebieg linii AD.
W tej sytuacji należy do świecowej formacji zastosować zasadę ograniczonego zaufania. Linia siedmiomiesięcznego trendu wzrostowego pozostaje niezagrożona, ale zdrowiej byłoby zaczekać na jakieś potwierdzenie zamiarów popytu do jego kontynuacji – chociażby na trwałe pokonanie EMA13.