Kwadrans przed 12:00 WIG20 spada o 0,3 proc. do 2.285 pkt., mWIG40 traci 0,8 proc. i schodzi ciut poniżej 4.000 pkt., a sWIG80 zniżkuje o 0,3 proc. i testuje 11.730 pkt. W grze są przede wszystkim spółki gamingowe z CD Projektem na czele oraz Rafako. Dalej gorąco jest też na Altusie.
Podobne nastroje obserwujemy dziś w Europie, gdzie z godziny na godzinę główne indeksy schodzą na coraz niższe poziomy. Póki co skala ruchu jest umiarkowana. Przed południem niemiecki DAX traci 0,3 proc., a francuski CAC 40 cofa się o 0,2 proc. Nieco większe spadki obserwujemy we Włoszech (FTSE MIB -0,5 proc.) i w Londynie (FTSE 100 -0,6 proc.).
W gronie 20 największych spółek z WIG20, po trzech godzinach notowań, na plusie były akcje jedynie siedmiu z nich. Dwie kolejne utrzymywały się na poziomie odniesienia, a reszta traciła na wartości. Najlepiej radzi dziś sobie Lotos, którego kurs rośnie 1,6 proc. do 72,24 zł. Do historycznego szczytu z 30 sierpnia brakuje już tylko kilkudziesięciu groszy.
Po zielonej stronie są także akcje Cyfrowego Polsatu (+1,1 proc.) i CD Projektu (0,6 proc.). Najmocniej taniało JSW. Jedna akcja kosztowała 71,22 zł, czyli o 3,5 proc. mniej niż wczoraj.
W wypadku CD Projektu warto odnotować poranny zryw – momentami akcje drożały o ponad 3 proc. Ten skok nie był przypadkowy. Równie dobrze zachowywali się też niektórzy inni notowani w Warszawie producenci gier. I tak kurs PlayWay szedł w górę o 6,1 proc. do 148 zł, notowania 11 bit studios rosły o 1,8 proc. do 341,50 zł, Ten Square Games o 3,95 proc. do 92 zł, a Vivid Games o 7 proc. do 3,66 zł. Można przyjąć, że inwestorzy szukając krótkoterminowych zysków, skoncentrowali swą uwagę na modnych do niedawna, a ostatnio przecenionych, spółkach gamingowych.
Na szerokim rynku skalą przeceny wyróżnia się Rafako. Kurs akcji spada dziś o ponad 10 proc. i kontynuuje rajd na południe z początku września. Przed sesją spółka poinformowała, że w II kwartale miała 6,2 mln zł zysku netto wobec 2,3 mln zł straty netto rok wcześniej, ale jej przychody spadły w tym okresie prawie o 25 proc. w skali roku do 326,2 mln zł. Warto dodać, że dzisiejsza przecena doprowadziła do przełamania do minimów z końcówki 2008 roku. Obecnie akcje Rafako są najtańsze w historii.
W dalszym ciągu gorąco jest wokół Altus TFI. Wprawdzie dziś akcje tego funduszu próbują odbijać, po tym jak na poprzednich pięciu sesjach straciły łącznie 74,6 proc., ale to odbicie bardziej przypomina „odbicie zdechłego kota” niż początek poważniejszego procesu wyhamowywania wyprzedaży. Jednak to nie zmiana kursu sprawia, że Altus jest gorącym walorem na GPW. Dziś uwagę na nim skupia informacja o „otwarciu z dniem 6 września likwidacji sześciu subfunduszy wydzielonych w ramach Altus Funduszu Inwestycyjnego Otwartego Parasolowy”. To oznacza, że teraz fundusz nie może zbywać ani odkupywać jednostek uczestnictwa związanych z subfunduszami.
Ten generalnie jednak smutny obraz warszawskiej giełdy jest jeszcze bardziej dołujący, jeżeli uwzględni się liczbę akcji spółek, które dziś notują co najmniej roczne dołki. Łącznie jest ich aż 26. W tym sporo, których kursy tak jak w przypadku Rafako, znajdują się na wieloletnich lub historycznych minimach. Co więcej, w tej grupie 20 firm są też duże podmioty, jak Alior Bank (najniżej od roku), Grupa Azoty (najniżej od 6 lat), Enea (najniżej w historii), Energa (najniżej od 2 lat), czy JSW (najniżej od roku).
Wydarzeniem piątku na rynkach finansowych będzie popołudniowa publikacja comiesięcznych danych z amerykańskiego rynku pracy. Oczekuje się, że w sierpniu stopa bezrobocia obniżyła się do 3,8 proc. z 3,9 proc. miesiąc wcześniej, zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło o 190 tys., a płaca godzinowa zanotowała skok o 2,7 proc. w relacji rocznej. O ile ta ostatnia prognoza wydaje się wiarygodna, to już dwie pierwsze, a zwłaszcza zatrudnienie, mogą być zawyżone. I inwestorzy chyba zdają sobie z tego sprawę. Tak można sądzić obserwując zachowanie dolara przed danymi. Dlatego też każdy wynik lepszy od prognoz będzie sporym zaskoczeniem, co doprowadzi do umocnienia amerykańskiej waluty, co z kolei może przełożyć się na pogorszenie sentymentu na giełdach rynków wschodzących.
Rano poznaliśmy natomiast m.in. dane o produkcji przemysłowej w Niemczech. W lipcu nieoczekiwanie jej miesięczna dynamika spadła o 1,1 proc., podczas gdy zakładano wzrost o 0,2 proc. miesiąc do miesiąca. To już kolejne rozczarowujące dane z Niemiec w tym tygodniu. Niestety jest to zła wróżba na przyszłość dla polskiej gospodarki, która od koniunktury w Niemczech jest mocno uzależniona.
Dzisiejsze dane, jakkolwiek mogą wpłynąć na giełdy, to raczej rewolucji nie wywołają. Znacznie ciekawiej pod tym względem będzie w przyszłym tygodniu, gdy m.in. poznamy raporty o inflacji i sprzedaży detalicznej w USA, zostanie opublikowana seria raportów z Chin, Centralny Bank Turcji zdecyduje o stopach procentowych, odbędą się posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego i Banku Anglii, a z kraju napłyną finalne dane o inflacji CPI, dane o inflacji bazowej i bilansie płatniczym, a Moody’s podejmie decyzje ws. ratingu Polski. Można też oczekiwać, że po weekendzie mocniej wróci temat wojen handlowych.