
Rządy wydają miliardy euro na dodatki osłonowe i transfery bezpośrednie
Tegoroczne lato przejdzie do historii jako okres, gdy praktycznie co tydzień rząd ogłaszał i zapowiadał wprowadzenie różnego rodzaju dopłat lub obniżek podatków, które mają złagodzić skutki szalejącej inflacji. Jak zaznaczają ekonomiści Banku Pekao, szybka ulga to tylko jedna strona medalu. Druga jest znacznie mniej przyjemna, bo oprócz negatywnego wpływu na budżet państwa, ma w długim okresie charakter proinflacyjny.
– Istotnym narzędziem walki ze zbyt szybkim wzrostem cen jest tradycyjnie polityka pieniężna, lecz ma ona swoje wady. Pełne efekty dostosowania stóp procentowych są widoczne dopiero po 3-4 kwartałach. Dlatego też, w celu przyniesienia natychmiastowej ulgi konsumentom, wiele krajów zdecydowało się na fiskalizację inflacji. Ten termin oznacza zwiększenie wydatków budżetu państwa w celu stłumienia wzrostu cen. Nie jest to jednak inflacyjne panaceum – fiskalizacja wzrostu cen ma swoje negatywne konsekwencje – sygnalizują ekonomiści Banku Pekao.
W fiskalizacji inflacji Polska nie jest jedyna. Na analogiczne działania w różnej skali zdecydowały się wszystkie kraje Unii Europejskiej. Najpopularniejszym rozwiązaniem stosowanym w ramach walki z inflacją są różnego rodzaju dodatki osłonowe i transfery bezpośrednie. Pod względem skali przodują Dania i Holandia. Jednorazowe dodatki osłonowe, mające pomóc w pokryciu rachunków za energię, wyniosły w tych krajach 800 EUR. Były one dostępne wyłącznie dla gospodarstw domowych w gorszej sytuacji materialnej.
– Obniżka cen energii to również rozwiązanie stosowane na dużą skalę. Jest ono długotrwałe i z reguły obowiązuje co najmniej kilka miesięcy, co ciągnie za sobą spore koszty dla budżetu państwa. Przykładowo, Hiszpania na roczną obniżkę hurtowych cen gazu przeznaczyła ponad 6 mld EUR, co odpowiada 1/5 wszystkich wydatków związanych z fiskalizacją inflacji. Podobnie duży koszt poniosła Francja na roczne zamrożenie cen gazu – 7-10 mld EUR, co przekłada się na 16-23 proc. ogółu wydatków na walkę z inflacją – wyliczają eksperci Banku Pekao.
Głośnym, ale znacznie rzadziej stosowanym rozwiązaniem, są podatki od zysków nadzwyczajnych i bezpośrednie wsparcie dla firm. Na pierwszą opcję zdecydowały się m.in. Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania czy Węgry. Bezpośrednie wsparcie dla firm zaoferowało tylko kilka rządów. Estonia zniosła opłaty dystrybucyjne za energię dla przedsiębiorstw, a Hiszpania zaoferowała bezpośrednie dotacje dla sektorów energochłonnych.
– Krajami, które poniosły największe wydatki w stosunku do PKB na tego rodzaju rozwiązania według Instytutu Bruegel są Grecja, Litwa i Włochy. W każdym w tych krajów koszt pakietów antyinflacyjnych przekroczył 2,5 proc. PKB. W wielkościach bezwzględnych najwięcej na walkę z inflacją wydały Niemcy (60,2 mld EUR), Francja (44,7 mld EUR) i ponownie Włochy (49,5 mld EUR). Najmniejsze koszty w stosunku do PKB poniosły Dania, Irlandia i Szwecja (wszystkie poniżej 0,5 proc. PKB. Wydatki Polski szacowane są na 1,3 proc. PKB, lecz nie uwzględniają one m. in. dodatku węglowego. Ze względu na dynamiczne zmiany w strukturze i liczbie rozwiązań antyinflacyjnych można więc podejrzewać, że przywołane szacunki Instytutu Bruegel są niedoszacowane – komentują ekonomiści Banku Pekao.

Niektóre europejskie kraje wydają istotny % PKB, by złagodzić skutki inflacji. W przypadku Polski zestawienie nie uwzględnia planowanych nowych dodatków do paliw i ew. innych działań, które się dopiero są sygnalizowane przez rząd. Źródło: Instytut Bruegel/Bank Pekao
To nie koniec procesu fiskalizacji inflacji. Jak wyliczają eksperci, Niemcy już szykują się do wprowadzenia ulg podatkowych, a Francja na początku miesiąca zatwierdziła warty 20 mld EUR nowy pakiet antyinflacyjny.
– Oznacza to, że proces fiskalizacji inflacji w Europie nadal trwa i najprawdopodobniej nie zakończy się w najbliższych miesiącach, a przynajmniej dopóki inflacja nie wejdzie w wyraźny trend spadkowy – dodaj eksperci.