Coraz więcej wiadomo w aferze, która rozmiarem dogania Amber Gold. I co gorsza, tym razem nieprawidłowości miały miejsce pod okiem organów regulacyjnych, organizatora rynku, maklerów oraz… prasy. Tylko społeczność giełdowa oraz niektórzy dziennikarze na prywatnych blogach alarmowali o nieprzejrzystości finansowej Ganta i to jeszcze w czasach, kiedy nic nie zwiastowało upadku.
Nieprawidłowości w przepływach finansowych i transakcjach Gant Development w upadłości likwidacyjnej od tygodnia bada wrocławska prokuratura. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył syndyk. Z informacji, do których dotarła redakcja StockWatch.pl wynika, że kwota zgłoszonych nieprawidłowości opiewa na 772.477.947,84 zł. Tyle dokładnie miała stracić spółka i jej wierzyciele w wyniku działań, które syndyk uważa za przestępcze. Biuro prasowe wrocławskiej prokuratury oficjalnie nie komentuje sprawy, a z uwagi na dobro sprawy odmówiło potwierdzenia naszych ustaleń. Obecnie trwają czynności procesowe. Prokuratura nadzoruje śledztwo prowadzone przez Komendę Policji we Wrocławiu. >> Zobacz także: Syndyk upadłego Ganta złożył zawiadomienie do prokuratury
Kwota nieprawidłowości w Gancie ustalona przez redakcję StockWatch.pl jest niewiele mniejsza od głośnej afery z 2012 roku Amber Gold. Niedawno łódzka prokuratura podała, że małżeństwo P. działając w ramach tzw. piramidy finansowej doprowadziło w sumie ok. 15 tys. osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie ponad 850 mln zł. Jest to równowartość założonych lokat przez wszystkich klientów. W sprawie Ganta lista ewentualnych pokrzywdzonych również będzie długa. Szacuje się, że w tej grupie jest nawet 2,5 tys. inwestorów indywidualnych, którzy brali udział w emisjach publicznych obligacji spółki lub kupowali papiery na rynku wtórnym na Catalyst. Kolejne grupy to akcjonariusze, niedoszli posiadacze mieszkań oraz instytucje finansowe.
Co ciekawe, kwota 772.477.947,84 zł nie jest przypadkowa. Identyczna suma pojawiła się raporcie Komitetu Audytu spółki Gant SA, który na początku bieżącego roku przeprowadził badanie dokumentów związanych z pożyczkami udzielonymi przez spółkę podmiotom zewnętrznym i osobom prywatnym. Dokument opracowano w oparciu o oceny przedstawione w sprawozdaniu rocznym sporządzonym przez audytora Deloitte SA. Mowa tu o raporcie rocznym za 2012 rok, w którym grupa Gant Development na poziomie netto zanotowała stratę przypisaną akcjonariuszom jednostki dominującej w wysokości 412,4 mln zł. Strata na działalności operacyjnej wyniosła 287,3 mln zł. Wyniki były porażające, a na dodatek audytor odmówił wydania opinii końcowej badania. Firma Deloitte kilkakrotnie zwracała uwagę, że nie uzyskała wystarczających dowodów dotyczących możliwości spłaty bądź restrukturyzacji przeterminowanego zadłużenia. Sprawozdanie finansowe zszokowało inwestorów, a akcje dewelopera na jednej sesji straciły ponad 30 proc. Kilka dni wcześniej z akcjonariatu wycofał się węgierski inwestor. Spółka Futureal w trzech transakcjach zbyła pakiet 1,25 mln sztuk akcji serii (5,66 proc. w kapitale zakładowym). Grzegorz Antkowiak podczas konferencji prasowej przyznał, że w jego opinii Futureal przestraszył się raportu Deloitte.
– Kwota wskazana w zawiadomieniu syndyka o podejrzeniu popełnienia przestępstwa odpowiada łącznej kwocie niespłaconych pożyczek udzielanych wewnątrz grupy kapitałowej Ganta, która została wyliczona w Raporcie Komitetu Audytu Spółki GANT SA z dnia 28 stycznia 2014 r. Dokument będący w posiadaniu spółki, nigdy nie został ujawniony akcjonariuszom i wierzycielom pomimo, że jego treść stanowi istotne źródło dla oceny sytuacji finansowej emitenta. Ponadto już w jego treści sformułowano zalecenie skierowania do Prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnieni przestępstwa polegającego na wyrządzeniu spółce szkody wielkiej wartości. – mówi adwokat Michał Hajduk, właściciel kancelarii prawnej specjalizującej się m.in. dochodzeniu wierzytelności w postępowaniu upadłościowym, autor bloga www.wupadłości.pl.

Źródło: Fragment raportu Komitetu Audytu spółki Gant SA
Według raportu datowanego na 28 stycznia 2014 r., Gant posiadał łącznie 56 niespłaconych pożyczek wzajemnych wewnątrz grupy. Ich łączna wartość opiewała na 772.477.947,84 zł. Wśród nich pojawiły się pożyczki udzielone podmiotom zagranicznym będącym częścią grupy Gant. Autorzy raportu mieli problem z ustaleniem ewentualnych korzyści ekonomicznych, jakie mogły osiągnąć podmioty udzielające pożyczek. Według ich ustaleń, pożyczki były udzielane ad hoc, bez żadnych zasad. Nie istnieją też żadne dokumenty wskazujące na to, kiedy i w jaki sposób formułowana była umowa pożyczki.
– Trudno jednoznacznie stwierdzić, jaką korzyść ekonomiczną miała osiągnąć spółka i jaki był cel udzielania tych pożyczek – pożyczki te nie były zabezpieczone, a pożyczkobiorcy nie prowadzili żadnej działalności deweloperskiej w Polsce ani w miejscu rejestracji. (…) Umowy pożyczek podpisywali prezesi spółki Dariusz Małaszkiewicz lub Karol Antkowiak jednoosobowo. – czytamy w raporcie.

Źródło: Fragment raportu Komitetu Audytu spółki Gant SA
Struktura Gant Development jest bardzo skomplikowana. Łącznie ze spółkami na Cyprze, w Luksemburgu oraz funduszem inwestycyjnym (Gant FIZ) jest ich około 60. Holdingowy charakter grupy miał na celu optymalizację podatkową. W praktyce spółka w ten sposób oszczędzała na płaceniu podatków w Polsce. Warto przypomnieć, że kwestia udzielonych pożyczek wielokrotnie pojawiała się podczas rozpraw sądowych w sprawie upadłości deweloperskiej spółki. Ówczesny prezes, Krzysztof Brzeziński w kwietniu tłumaczył, że w lutym spółka złożyła wniosek o zwolnienie z kosztów sądowych i rozpoczęcie procesu ściągnięcia pożyczonych pieniędzy. Na pytanie sędziego o sprawę odzyskania pożyczonych pieniędzy spółkom Support i Kantor odpowiedział, że jego zdaniem realnych szans na to nie ma.
>> Historię Ganta śledzimy na bieżąco >> Wszystkie najważniejsze informacje na temat spółki znajdziesz tutaj