Bezpośrednim powodem złożenia wniosku jest utrata płynności związana z odcięciem spółki od kredytowania bankowego. Bomi od dłuższego czasu próbowało ułożyć się z bankami, ale nie chciały one pójść na ustępstwa. Dlatego zarząd wystąpił z wnioskiem, który w zamierzeniu ma dać spółce ochronę przed wierzycielami i umożliwić restrukturyzację, którą od pewnego już czasu próbuje wdrażać w życie.
– Decyzja zarządu Bomi ma na celu ochronę interesów spółki, wszystkich wierzycieli, akcjonariuszy oraz pracowników. Powodem decyzji o złożeniu wniosku jest wstrzymanie kredytów w rachunkach bieżących przez banki Pekao, PKO BP i BRE Bank. – czytamy w komunikacie. >> Pełna treść tutaj.
>> Coś wisiało w powietrzu, jeszcze rano spółka informowała wygaśnięciu linii kredytowych na 66 mln zł, a kurs zniżkował o 30 proc. >> Milczenie banków pogrąża kurs Bomi, spółka na krawędzi.
Katastrofa Bomi jest jednak nie tylko pokłosiem utraty zaufania banków. Znaczącą rolę gra również utrata wiarygodności ze strony inwestorów, którzy wprawdzie objęli niedużą emisję akcji sfinalizowaną w kwietniu, ale na rynku od dawna trwała wyprzedaż walorów, ściągając kurs coraz niżej i odstraszając ewentualnych chętnych na wejście w tak mocno zdołowaną spółkę. Niestety, wtorkowe zachowanie kursu kolejny raz potwierdziło funkcjonowanie na giełdzie zjawiska insider trading, w ramach którego osoby znające z góry treść negatywnych komunikatów sprzedają akcje, zanim komunikaty trafią na rynek. Wtorkowa sesja odebrała wartości rynkowej Bomi kolejne 25 proc., natomiast informacja o wniosku o upadłość pojawiła się dopiero po sesji.
To jednak ciągle nie koniec, a wręcz dopiero początek spekulacyjnej rozgrywki. Zarząd stara się o układ i przedstawił sądowi konkretne propozycje jego warunków.
– Zarząd Bomi przedstawił propozycję warunków układu, która zakłada częściową redukcję zadłużenia. Drobni wierzyciele posiadający do 15 tys. zł wierzytelności otrzymają od spółki 100 proc. spłaty zadłużenia. Dla wierzycieli powyżej 15 tys. zł zarząd spółki przewiduje częściową redukcję wierzytelności i spłatę pozostałej części rozłożoną w czasie w zależności od rodzaju dostawcy. – czytamy w komunikacie.
Jak pokazuje historia przerabiana już dziesiątki razy, akcje bankrutów charakteryzują się ogromną zmiennością. Znaczne spadki są przeplatane z ogromnymi procentowo zwyżkami, choć kurs praktycznie nie ma szans na powrót do poziomów z hossy. Często bankrutujące spółki są notowane latami, przez ten czas pojawiają się okazjonalne zrywy na wieść o inwestorze, zmianie układu na likwidację i odwrotnie, i temu podobnych silnie emocjonalnych wiadomościach. Jednak wyjście z upadłości jest dane tylko niewielkiemu odsetkowi podmiotów, które będą w stanie rzeczywiście wyremontować swój biznes.
>> Łączna wartość samych kredytów na koniec I kwartału to 250 mln zł, gdzie 194 mln zł to zobowiązania krótkoterminowe. >> Bomi liczyło na ustępstwa ze strony banków.
Tutaj niestety problemu są strukturalne i wynikają z trudne sytuacji branży handlu hurtowego i detalicznego, gdzie zarabiają tylko nieliczne, największe podmioty. W I kwartale br. przychody ze sprzedaży Bomi wyniosły 320,5 mln zł i były o 13,7 proc. niższe niż rok wcześniej. O 1/4 zmalał zysk brutto ze sprzedaży w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego. Grupa zamknęła kwartał stratą netto w wysokości 21,8 mln zł, podczas gdy rok wcześniej wynik był na niewielkim plusie. O problemach ostrzegał z wyprzedzeniem rating Altmana nadawany przez StockWatch.pl, którego aktualna wartość po raporcie kwartalnym to CCC-. Upadłość Bomi jest kolejnym wypadkiem, który potwierdza skuteczność ratingu kredytowego, nadawanego przez StockWatch.pl od 2008 r. polskim spółkom giełdowym. >> Podsumowanie raportu kwartalnego jest tutaj.