Od początku roku, czyli w zaledwie trzy miesiące, wycena akcji GetBack spadła o 60 proc. Tak mocna przecena w tak krótkim czasie, w wypadku spółki z indeksu mWIG40, to rzadkość. Ubiegłoroczny debiutant stracił ogromny kapitał zaufania, jakim obdarzyli go inwestorzy. A wszystko przez plan olbrzymiego rozwodnienia kapitału, czyli emisji nawet 70 mln nowych akcji.
Inwestorom sen z powiek spędzała przede wszystkim kwestia ceny emisyjnej, ponieważ spółka na starcie nie zdecydowała się na wyznaczenie minimalnego pułapu. Czarę goryczy przelało środowe walne, gdzie akcjonariusze z jednej strony usłyszeli zapewnienia prezesa, że popyt jest nawet większy niż planowany 1 mld zł, a z drugiej dostali odmowę głównego udziałowca ustalenia ceny minimalnej nowych akcji na poziomie 10 zł, czyli o 45 proc. niższej niż w IPO. W efekcie kurs akcji tylko jednego dnia spadł o 21 proc. Czwartkowa sesja zapowiadała powtórkę czarnego scenariusza. Akcje w pierwszej części dnia traciły kilkanaście procent. Presja w postaci masowej wyprzedaży skłoniła spółkę do długo wyczekiwanej deklaracji. Zarząd obiecał, że nie ustali ceny emisyjnej nowych akcji poniżej 10 zł. Pierwsza reakcja rynku była euforyczna – notowania akcji rosły nawet o 14 proc. Jednak w kolejnych godzinach entuzjazm szybko parował. Ostatecznie akcje zakończyły ostatnią marcową sesję na ponad 1-proc. minusie.
Dramatyczny spadek zaufania i ucieczkę kapitału widać także na rynku obligacji. W czwartek na Catalyst traciły niemal wszystkie serie GetBack, a ceny niektórych otarły się o poziom 77 proc. wartości nominału. Dla tych, który nie śledzą na co dzień notowań obligacji warto dodać, że już sam spadek poniżej 100 proc. wartości nominału oznacza negatywne postrzeganie przez rynek szans na spłatę wierzytelności przez emitenta. W przypadku firm postrzeganych jako najsolidniejsze i najbezpieczniejsze ich obligacje najczęściej notowane są z premią (powyżej 100 proc. nominału), co oznacza, że kupujący godzi się na mniejsze oprocentowanie niż wynikające tylko z warunków oferty. Notowanie poniżej 100 proc. obligacji oznacza dodatkową premię za ryzyko dla kupującego dług i wyższe niż to wynikałoby z oferty oprocentowanie obligacji. >> Dołącz do dyskusji na forumowym wątku dedykowanym akcjom GetBack
Warto przypomnieć, że jeszcze nie tak dawno – przed debiutem na GPW – papiery dłużne windykatora miały wzięcie wśród inwestorów, z czego spółka chętnie korzystała. Również po upublicznieniu obligacje GetBack cieszyły się sporym zainteresowaniem. W sierpniu 2017 roku windykator w zaledwie 9 dni uplasował obligacje za 40 mln zł, oferując oprocentowanie na poziomie WIBOR 3M + 4 proc. marży. Z jeszcze większym entuzjazmem inwestorzy brali udział w ofercie obligacji serii PP5, w październiku 2017 roku (GetBack również oferował oprocentowanie na poziomie WIBOR 3M + 4 proc. marży). Wtedy wystarczyły zaledwie 2 dni do uplasowania oferty wartej 25 mln zł.
Zmianę sentymentu dało się zauważyć dopiero przy okazji lutowej emisji, gdzie GetBack oferował papiery z oprocentowaniem WIBOR 3M + 4,4 proc. marży, co przekładało się na ok 6,12 proc. rentowności brutto. Mimo wyższego oprocentowania, spółka nie uplasowała całej puli, wartej 15 mln zł. Inwestorzy zapisali się na obligacje za nieco ponad 12 mln zł. Wcześniej plasowanie obligacji szło z płatka. W ramach publicznego programu spółka uplasowała 5 serii obligacji wartych blisko ćwierć miliarda złotych.

Notowania serii GBK0520 (emisja publiczna) spadły poniżej 80 proc. wartości nominalnej. Źródło: GPW Catalyst
Zauważane spadki cen obligacji zaczęły się jeszcze w grudniu. Najmocniej zanurkowały wyceny papierów GetBack z dłuższym terminem wykupu. Najniżej wyceniana jest seria zapadająca w grudniu 2020 roku (GBK1220), bo na zaledwie 77 proc. nominału. W przypadku rozchwytywanych w ofertach pierwotnych w zeszłym roku emisji PP4 (GBK0221) i PP5 (GBK0421) notowania sięgają zaledwie 79 proc. Do poziomu 91 proc. nominału spadły notowania obligacji serii PP6 (GBK0921), które zadebiutowały niedawno, bo 20 marca br. Tylko serie będące najbliżej wykupu (zapadające w 2018 i 2019 roku jak np. GB10918 czy GBK0819) opierają się przecenie.

Notowania 27 serii obligacji GetBack na rynku Catalyst.
Spadek wycen obligacji na rynku Catalyst może odbić się na wynikach wielu funduszy. Papiery dłużne GetBack były chętnie kupowane przez inwestorów profesjonalnych. Według AnalizyOnline.pl, które dysponują danymi na koniec czerwca/grudnia 2017 r., spore zaangażowanie w obligacje windykatora miały:
- Quercus Multistrategy FIZ (11,46 proc.)
- BPS Płynnościowy (5,71 proc.)
- Copernicus Dłużny Skarbowy Plus (5,5 proc.)
- FIZ BDM Obligo (4,24 proc.)
- Investor Obligacji Korporacyjnych (3,59 proc.)
- Quercus Absolute Return FIZ (4,23 proc.)
- Quercus Ochrony Kapitału (2,94 proc.)
- BPS Obligacji Korporacyjnych (2,35 proc.)
- BGŻ Lokata Kapitału (2,15 proc.)
- Eques Obligacji (2,03 proc.)
Jak zaznaczają AnalizyOnline.pl, podane udziały mogły w międzyczasie ulec zmianie np. na skutek umorzeń i napływów do funduszu. Część funduszy może też wspomnianych papierów nie mieć już nawet od kilku miesięcy.
#GetBack to nie tylko akcje ale dla posiadaczy funduszy przede wszystkim #obligacje. Przygotowaliśmy zestawienie pokazujące zaangażowanie funduszy! #ryzyko #windykacja #portfel #fundusze https://t.co/ZjVnGcJ2Pf pic.twitter.com/XJ1Zb0974r
— analizy.pl (@analizy_pl) 28 marca 2018
Obecną sytuację na obligacjach GetBack można porównać do tego, co jeszcze nie tak dawno działo się na papierach Getin Noble Banku. Na początku 2018 roku niektóre z serii obligacji banku były handlowane na poziomach poniżej 87 proc. nominału. Obecnie serie zapadające w 2020 i 2021 roku notowane są w przedziale 92-96 proc. nominału.
W listopadzie 2017 roku drobni obligatariusze Getin Noble Banku powiedzieli dość i zażądali wykupu części z papierów. Powodem była sytuacja fundamentalna spółki kontrolowanej przez Leszka Czarneckiego. Wartość zagrożonych kredytów w portfelu banku w połowie 2017 roku opiewała na aż 7,3 mld zł, czyli 15 proc. całego portfela kredytowego. Były to poziomy, które wykazywały banki we Włoszech i w Grecji. Getin Noble Bank postanowił wykupić obligacje od inwestorów. Podobny ruch bank wykonał w marcu – pod presją ze strony niektórych z wierzycieli wykupił część obligacji.
– Getin Noble Bank SA niniejszym zawiadamia, iż w dniu 12 marca 2018 r. nabył 95 sztuk obligacji własnych serii SP-I, wyemitowanych przez emitenta w dniu 23 marca 2015 r. w ramach Publicznego Programu Emisji Obligacji przez Getin Noble Bank S.A (…) Przyczyną nabycia jest złożenie przez obligatariuszy pisemnego żądania wcześniejszego wykupu obligacji zgodnie z pkt. 7.2 Warunków emisji. Wykupione przez emitenta obligacje podlegać będą umorzeniu. – podał Getin Noble Bank w komunikacie z 12 marca 2018 r.
Oczywiście, sytuacja obligatariuszy GetBack jest nieco inna. Na koniec III kwartału wskaźniki dług netto/EBITDA i dług netto/kapitał własny spółki wynosiły odpowiednio 4,75x oraz 3,06x. To więcej niż zapisane w warunkach emisji obligacji kowenanty – odpowiednio 4,0x i 2,5x. Co do zasady ich naruszenie daje obligatariuszom prawo do żądania wcześniejszego wykupu długu. Należy jednak zaznaczyć dwie kwestie. Po pierwsze, kowenanty po III kwartale 2017 r. były złamane, bo wskaźniki nie uwzględniały IPO (zaliczenie środków z publicznej emisji znacznie poprawiłoby wskaźniki). Po drugie, zgodnie z prospektem emisyjnym GetBacku, prawo żądania wcześniejszego wykupu może przysługiwać wyłącznie w sytuacji naruszenia kowenantów w oparciu o wskaźniki podane w badanych przez audytora raportach półrocznych lub rocznych. Tymczasem roczne sprawozdanie finansowe (za 2017 r.) spółka planuje opublikować dopiero 30 kwietnia.

Wskaźnik 1 to dług dług netto/kapitał własny, Wskaźnik 2 to netto/EBITDA. Źródło: Prospekt emisyjny GetBack
Z drugiej strony, jeśli GetBack pozyska potrzebny kapitał z emisji akcji, rynek odetchnie z ulgą, a notowania długu mogą szybko wrócić na dawne poziomy. W ubiegłym tygodniu walne uchwaliło emisję do 20 mln akcji, a 6 kwietnia ma pochylić się nad projektem w sprawie dodruku kolejnych 50 mln walorów. To, czy plany spółki wypalą w największym stopniu zależy od tego, czy inwestorzy będą skorzy zapłacić 10 zł za nowe papiery. Jeśli tak, do kasy GetBack trafi nawet 700 mln zł. To o 30 proc. mniej niż planowano, ale wciąż wystarczająco dużo, aby zredukować palącą cześć zadłużenia.