
Komisja Nadzoru Finansowego zabrała się za spółkę, która od dwóch lat jawnie kpi sobie z obowiązków informacyjnych.
Mowa o Wilbo, czyli firmie znanej niegdyś z produkcji konserw rybnych pod marką Neptun. We wtorek Komisja Nadzoru Finansowego jednogłośnie nałożyła na gdyńską spółkę grzywnę 500 tys. zł oraz karę wykluczenia z obrotu na GPW. W ten sposób z warszawskim rynkiem pożegna się spółka, na akcjach której od dwóch lat nie zawarto ani jednej transakcji.
Główny zarzut urzędu wobec Wilbo dotyczy łamania obowiązków informacyjnych. Spółka praktycznie nie komunikuje się z rynkiem, za co jest regularnie karana zawieszeniem obrotu. Ostatni komunikat w ESPI pochodzi z listopada 2017 r. Spółka tłumaczy w nim brak raportu za III kwartał awarią systemu informatyczno-księgowego. Od tego momentu zarząd nabrał wody w usta, a w ESPI zapanowała cisza. Na ten moment Wilbo zalega z publikacją aż siedmiu sprawozdań finansowych. Prawdopodobnie gdyby nie KNF, spółka-widmo miałaby się świetnie i dalej niezauważona figurowałaby na liście giełdowych emitentów oraz liście alertów.
Decyzja nie jest ostateczna. Zarząd Wilbo może w ciągu 14 dni o doręczenia decyzji odwołać się i wnieść o ponowne rozpatrzenie sprawy lub zaskarżyć decyzję do sądu administracyjnego. Jeśli tego nie zrobi, spółka jeszcze tej jesieni pożegna się na dobre z GPW.
– Wykluczenie papierów wartościowych Wilbo SA nastąpi po upływie 30 dni od dnia, w którym decyzja KNF o jej ukaraniu stanie się ostateczna – informuje KNF.
Dla emitentów, którzy jawnie kpią sobie z obowiązków informacyjnych, nie ma miejsca na GPW. Szkoda tylko, że za karygodną postawę władz Wilbo zapłaci spółka, czyli pośrednio jej akcjonariusze. Ci ostatni w tym konkretnym wypadku mają podwójnego pecha, bo przez trwające już dwa lata zawieszenie notowań nie mogą sprzedać akcji i rozliczyć straty do celów podatkowych. Komisja co prawda przypomniała, że w przypadku naruszenia przez emitenta obowiązków informacyjnych istnieje możliwość ukarania osób, które w czasie naruszenia sprawowały funkcję członka zarządu lub rady nadzorczej, ale na ten moment konkretów nie podaje.
– Urząd KNF nie udziela informacji nt. działań podejmowanych (oraz potencjalnych) wobec konkretnych podmiotów ani nie antycypuje żadnych decyzji KNF – poinformował StockWatch.pl Jacek Barszczewski, dyrektor Departamentu Komunikacji Społecznej KNF.
Indywidualne kary za łamanie obowiązków informacyjnych są całkiem spore, ale bardzo rzadko stosowane. W wypadku członka zarządu grzywna może sięgnąć miliona złotych, a w wypadku stwierdzenia naruszenia prawa o charakterze rażącym 100 tys. zł dla członka rady nadzorczej.
Gdzie jest Wilbo?
To pytanie od dawna zadają sobie akcjonariusze na forach internetowych. O producencie konserw rybnych i niegdyś istotnym graczu w sektorze spożywczym już mało kto pamięta. Tymczasem Wilbo ma za sobą kawał giełdowej historii. Spółka na warszawskim parkiecie zadebiutowała w 1998 r. Jeszcze na początku obecnej dekady Wilbo budziło olbrzymie emocje, głównie jako cel przejęcia. Nieoficjalnie połknięciem spółki zainteresowany był Graal. Do transakcji jednak nie doszło. Potem akwizycją zainteresowało się Seco, ale na ostatniej prostej akcjonariusze Wilbo – Dariusz Bobiński oraz Waldemar Wilandt – odstąpili od umowy inwestycyjnej. Powodem było żądanie Seko renegocjacji warunków transakcji. W lipcu 2012 r. Wilbo ogłosiło bankructwo, a miesiąc później kontrolę nad spółką przejęła Grupa Bałtycka z Grzegorzem Białoruskim, który objął stanowisko prezesa.
Nowy zarząd próbował wyrwać spółkę z sieci upadłości, cofając wniosek o likwidację i proponując wierzycielom układ. W 2015 r. sąd zatwierdził plan restrukturyzacji i spółka rozpoczęła spłatę wierzytelności w ratach. Ale sytuacja pozostawała skrajnie trudna, czego dowodem były zwolnienia i historie pracowników walczących o zaległe wynagrodzenia. W 2016 roku Wilbo sprzedało firmom Gadus i A&D to co najcenniejsze, czyli zakład w Gdyni oraz wszystkie aktywa związane z przetwórstwem ryb. Rok później zarząd przedstawił nową strategię. Niestety, tego jak idzie jej realizacja nie dowiemy się ani z ESPI ani ze strony internetowej, bo ta zwyczajnie przestała działać.