W czwartek WIG20 ruszył do żwawego odreagowania spektakularnej fali spadków. Jednak nawet dzisiejsza ofensywa kupujących nie zmienia faktu, że tegoroczny bilans prestiżowego indeksu warszawskiej GPW jest opłakany. Tylko w ciągu ostatnich dziesięciu sesji WIG20 stracił aż 9 proc. Od stycznia spadek sięga 23 proc. W Europie gorzej wypada jedynie grecki indeks ASE, który stracił w tym samym okresie ponad 32 proc. Przy czym należy podkreślić, że Grecja ledwo uniknęła bankructwa występując o pomoc finansową do międzynarodowych instytucji.
Paradoksalnie fundamenty naszej gospodarki nie są złe. W najnowszej prognozie BofA Merrill Lynch ocenia, że Polska utrzyma wzrost PKB w 2016 r. na poziomie 3,5 proc., mimo spowolnienia w większości krajów Europy Środkowo-wschodniej. Tempo to może przyspieszyć do 3,7 proc. w 2017 r.
Znacznie gorzej prezentuje się bieżąca sytuacja techniczna indeksu skupiającego lokomotywy polskiej gospodarki. Rozważając falę wzrostową z I połowy 2015 r. można pokusić się o wyznaczenie potencjalnych poziomów spadków z techniki zasięgów Fibonacciego.
– Poziom 161,8 proc. zniesienia Fibonacciego sprawdził się dwa razy jako wsparcie: dno z 24 sierpnia 2015 r. – punkt 1 na wykresie i dno z 29 sierpnia 2015 r. – punkt 2 na wykresie. Zauważmy, że odbicie w górę – korekta wzrostowa – między punktem 1 i 2 była większa niż korekta po punkcie 2 – taki układ odbić wyraźnie sugerował wybicie w dół. Zauważmy też, że odbicie w górę w punkcie 3 dotarło do wyznaczonego wcześniej poziomu wsparcia (teraz oporu). Wszystko książkowo – teraz cena porusza się po hiperboli spadkowej, po której powinniśmy obserwować silne odbicie w górę. Pozostaje zatem pytanie, gdzie przypada kolejny poziom zasięgu Fibonacciego? Na poziomie 1.695 pkt. – ocenia Krzysztof Borowski, ekspert Instytutu Bankowości i Ubezpieczeń Gospodarczych SGH.
>> Zobacz także: KGHM, PZU, PGE, Energa – spadające noże czy okazje inwestycyjne