
Problemy Tamehu ciążą notowaniom Taurona (Fot. mat. prasowe)
Ponad miesiąc trwa już obfitujący w zwroty akcji serial wokół czeskiego producenta energii elektrycznej, którego połowę kapitału pośrednio kontroluje Tauron. Od kiedy 14 grudnia spółka poinformowała, że Tameh Czech, złożył wniosek o upadłość, jej kurs spadł o ponad 12 proc., czyli dwukrotnie bardziej od branżowego WIG-u Energia. O co chodzi w całym zamieszaniu?
Tameh Czech to spółka w 100 proc. kontrolowana przez Tameh Holding – stworzone w 2014 r. joint venture, w którym po połowie udziałów mają Tauron i ArcellorMittal. Jak zastrzega Iuliana Ciopraga z biura WOOD & Co., kłopoty eksploatującego elektrociepłownię w Ostrawie Tameh Czech nie przekładają się na pozostałą działalność Tameh Holding. Kontroluje on też znaczące aktywa ciepłownicze w Polsce, które radzą sobie dobrze.
– Polska część działalności Tameh Holding jest rentowna. W pierwszej połowie 2023 r. zanotowała 133 mln zł zysku netto – podkreśla analityczka.
Dlaczego Tameh Czech wpadł w kłopoty?
Wszystko przez problemy huty stali Liberty Ostrava. ArcelorMittal wyszedł z niej w 2019 r., sprzedając udziały Liberty Steel, za którą stoi brytyjski biznesmen hinduskiego pochodzenia Sanjeev Gupta. Kiedy odpowiadające za prawie 100 proc. przychodów Tameh Czech Liberty Ostrava nie uregulowało płatności za dostarczoną energię, pierwszy z podmiotów nie miał innego wyboru, jak tylko rozpocząć procedurę upadłościową.
– Tameh Czech i Liberty Ostrava to w zasadzie jeden organizm podzielony na dwie spółki kontrolowane przez trzech właścicieli. To naprawdę dziwna struktura właścicielska – komentuje Petr Bartek, analityk Erste Group.
2 stycznia Tauron poinformował firmę ArcelorMittal o przyjęciu jego oferty zakupu całego pakietu udziałów w Tameh Holding. ArcelorMittal twierdzi jednak, że oświadczenie Tauronu nie zostało skutecznie doręczone, a najlepszym wyjściem byłoby pozostawienie struktury właścicielskiej bez zmian. Koncern wezwał Tauron do podjęcia negocjacji, które – zgodnie z informacjami polskiej spółki – obecnie są w toku.
– W 2014 r. w ramach transakcji przejęcia Tameh Holding Tauron i ArcelorMittal wymieniły się nieodwołalnymi ofertami kupna i sprzedaży udziałów w tej spółce na wcześniej ustalonych warunkach – tłumaczy Ciopraga.
Mający siedzibę w Luksemburgu koncern, z którym spór grozi Tauronowi, to drugi co do wielkości producent stali na świecie. Powstały z połączenia w 2006 r. mającego hiszpańsko-francusko-luksemburskie korzenie Arcelora oraz indyjskiego Mittal Steel gigant wyprodukował w 2022 r. 88 mln ton stali, pośrednio i bezpośrednio zatrudnia około 200 tys. pracowników, a jego kapitalizacja to niespełna 21 mld euro.
Jakie są możliwe ścieżki wyjścia z sytuacji?
Zdaniem analityka z Erste Group, sprawa najprawdopodobniej zakończy się jakimś porozumieniem między Tauronem i ArcelorMittalem. Najkorzystniejszym rozwiązaniem byłoby, gdyby Liberty Ostrava zostało dokapitalizowane przez swojego właściciela, jednak szanse na to nie są wielkie. Jak ocenia specjalista, oba podmioty zapewne skupią się na tym, by uniknąć przekazania Tameh Holding zastrzyku płynnościowego, a w tej sytuacji uzyskanie pieniędzy z jego sprzedaży może okazać się sprawą drugorzędną.
– Nie potrafię stwierdzić, czy żądanie Taurona, by ArcelorMittal odkupił jego udziały, jest zasadne, bo umowa powołująca joint venture nie jest publicznie dostępna. Wydaje się jednak, że dojście do porozumienia na drodze negocjacji może być znacznie szybsze i tańsze niż batalia sądowa – zaznacza Petr Bartek.
Jak sprawa będzie wpływać na kurs Taurona?
W bilansie Taurona Tameh Holding jest wyceniany na 700 mln zł, grupa wypłacała też solidne dywidendy. Jak zauważa Petr Bartek, to właśnie sprawia, że nieprzyjemna niespodzianka może kosztować polską spółkę energetyczną równowartość nawet ponad 10 proc. jej kapitalizacji.
– Jeśli Tauronowi uda się sprzedać ArcelorMittalowi swoje udziały za cenę zbliżoną do żądanych 598 mln zł, to będzie to oczywiste zwycięstwo i notowania odreagują. Jeżeli jednak strony zgodzą się na utrzymanie join venture, pojawi się pewne – choć wciąż nieznaczne – ryzyko, że Tameh Holding zostanie dokapitalizowany – przewiduje analityk.
Od wyborów z 15 października indeks WIG Energia zyskał prawie 9 proc., co odzwierciedla nadzieje, że przedstawiciele branży będą beneficjentami przełomu w krajowej polityce. Zdaniem Petra Bartka, wyceny należących do niego spółek mają szanse jeszcze rosnąć.
– Jestem ostrożnym optymistą, jeśli chodzi o szanse, że nowy rząd przedstawi korzystne plany restrukturyzacji sektora, a skala ingerencji państwa w rynek energii elektrycznej wyraźnie się zmniejszy – tłumaczy analityk Erste Group.