Sytuacja jest zagmatwana, a spółka dozuje informacje. W czwartek po sesji na rynek trafiły komunikaty, z których wynika, że cena emisyjna w serii P wyniesie 1 zł, a liczba akcji nie przekroczy 10,5 mln szt. Spółka omija obowiązek publikowania prospektu emisyjnego dzięki ograniczeniu wartości emisji poniżej 2,5 mln euro po cenie 1 zł. Jak wynika z treści uchwały ze styczniowego walnego, jest to emisja z prawem poboru, więc cena emisyjna nie ma znaczenia w odniesieniu do bieżącego kursu, gdyż prawa akcjonariuszy mniejszościowych będą chronione poprzez przyznanie odpowiedniej liczby praw poboru, a od kursu będzie odcięta wartość wynikająca z przeliczenia teoretycznej wartości PP. Datę ustalenia prawa poboru wyznaczono na 27 lutego, natomiast proporcja będzie zależała od tego, czy wcześniej zostanie zarejestrowana emisja dla instytucji.
Równocześnie Bomi zdecydowało o uruchomieniu drugiej emisji serii R, w której prawo poboru będzie wyłączone. Wyemitowane będzie kolejne 11 mln szt. akcji, tu jednak spółka nie podała jeszcze ceny emisyjnej. Jak podał dzisiejszy Parkiet, ma ona wynosić 2,30 zł. Nie wiadomo też czy będzie zachowana kolejność alfabetyczna emisji. Od tego zależy jak będzie kształtował się kurs.
Obecnie Bomi ma zarejestrowane 39,5 mln szt. akcji i wartość księgową 632 mln zł (w tym 592 mln zł Wartości niematerialnych i prawnych) czyli 16 zł na akcję. Po emisji serii P liczba akcji wzrośnie do 50 mln szt, a wartość księgowa do 643 mln zł, czyli wartość na akcję rozwodni się do 12,86 zł. Jeżeli potwierdzą się informacje Parkietu, to po emisji serii R liczba akcji wzrośnie do 61 mln szt., a wartość księgowa do 668 mln zł, czyli wartość na akcję tym razem rozwodni się do 10,96 zł.
Warunki są więc niekorzystne dla obecnych akcjonariuszy, bo kurs Bomi przekracza ceny emisyjne. Parkiet informował także w ostatnich, że zdaniem Piotra Kwaśniewskiego, jednego z udziałowców spółki, warunki oferty są krzywdzące dla drobnych akcjonariuszy i zamierza zaskarżyć uchwałę podjętą 12 stycznia przez NWZA.
Tymczasem spółka potrzebuje środków na bieżącą działalność i restrukturyzację sieci detalicznej. W Bomi wciąż kuleje rentowność. Być może receptę na poprawę marż znajdzie nowy prezes. Od połowy lutego za sterami spółki ma zasiąść Witold Jesionowski, który zastąpi Marka Romanowskiego. Wcześniej Witold Jesionowski zasiadał m. in. w zarządach Hardeksu i Gino Rossi oraz radach nadzorczych Lenteksu czy Protektora.
W piątek akcje handlowej grupy tracą na wartości, przecena jest rzędu niecałych 3 proc. Trzeba jednak dodać, że w ostatnich tygodniach kurs ma za sobą ponad 25-proc. wybicie.